Stefan Hula zajmował 29. pozycję, Dawid Kubacki był 27., Kamil Stoch zajmował 18. miejsce. Wszystko za sprawą trudnych warunków atmosferycznych. W przerwie między seriami eksperci mówili, że będzie potrzebne szczęście. Nikt jednak nie wyobrażał sobie, ze tak to się skończy... Kubacki został mistrzem świata, a Stoch wicemistrzem. Hula zaś awansował na 12. miejsce.
- Jeszcze 40 minut temu bym sobie marzył i to by było głupie. A to się przecież wydarzyło. Czegoś takiego nie pamiętam, nie słyszałem o takiej sytuacji. Chłopcy zasłużyli na to swoim skakaniem. Znaleźli się w strefie, kiedy nie sypał śnieg, a prędkości najazdowe były adekwatne do rozbiegu. Sypiący śnieg spowodował, że prędkości malały na tyle, że odległości były krótsze. Tak się to odwróciło. Niesamowita sytuacja - wyjaśnił Apoloniusz Tajner w rozmowie z TVP Sport.
Czytaj też: MŚ w skokach. Stefan Hula zmienił zdanie po zakończeniu konkursu: Anulujcie ten wywiad
Sam starał się zachować optymizm w tej sytuacji, choć brak awansu Piotra Żyły i odległe lokaty pozostałych reprezentantów, nie dawały do tego powodów.
ZOBACZ WIDEO Z wizytą u rodziny Dawida Kubackiego. "Gdyby nie został skoczkiem, być może byłby pilotem samolotu"
- To była taka walka o honor, o pokazanie. Stoch i Kubacki skacząc, chyba nie marzyli nawet o tym, że skaczą po medal. Chcieli uratować honor i udowodnić, że są w czołówce. Kolejny zbieg okoliczności, odwrotnie niż w I serii - tłumaczył prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
Czytaj też: MŚ w skokach. Adam Małysz: To niewiarygodne. Nie można mieć więcej pecha
Przypomniał jeszcze zawody, które miały miejsce podczas ostatnich igrzysk. Polacy zajmowali czołowe lokaty, a mimo to nie zdobyli medali. - Konkurs niewiarygodny, w Pjongczangu z nieba do piekła, a teraz z piekła do nieba. I seria nikomu nie wyszła, a w II serii nadrobiliśmy wszystko - zakończył.
Byłby usunięty ze SF, gdyby reklamował na przykład polo...