Stefan Hula zajmował 29. pozycję, Dawid Kubacki był 27., Kamil Stoch zajmował 18. miejsce. Wszystko za sprawą trudnych i nierównych warunków atmosferycznych. Wszyscy byli zdenerwowani tym, co się wydarzyło, bo podczas treningów Biało-Czerwoni imponowali.
Nawet po lepszym skoku w drugiej serii, Hula nie krył zdenerwowania. - Katastrofa, to co dzisiaj było i co widzieliśmy w I serii. Skoki po 88-90 metrów. Masakra. Po moim skoku podniesiono rozbieg, więc może było lepiej. Tak czy tak - było ciężko. Szkoda, bo bardzo dobrze się czułem na tej skoczni we wszystkich skokach. Nie popełniłem większego błędu. Po co? Po co ten konkurs? - mówił skoczek.
Czytaj też:
-> MŚ w skokach 2019. Kolejne polskie medale na normalnej skoczni. Kubacki i Stoch dołączyli do Małysza i Łaciaka
-> MŚ w skokach. Szymon Łożyński: Nastroje były różne, ale na koniec trzeba podziękować jury (komentarz)
- Byłem w szoku, bo nie wiedziałem co się dzieje. Widząc wyniki, już wiadomo było, jaki konkurs nas czeka. Nie będę przeklinał - dodał Hula.
ZOBACZ WIDEO Z wizytą u rodziny Dawida Kubackiego. "Gdyby nie został skoczkiem, być może byłby pilotem samolotu"
Już w trakcie I serii pojawiały się głosy o przerwaniu konkursu, sędziowie jednak nie byli tego samego zdania. Pojawiały się przerwy pomiędzy kolejnymi skokami, ale show trwał. - Myślę, że rozgrywanie konkursu za wszelką cenę, mijało się z celem. Na pewno można było znaleźć termin, żeby mógł się odbyć w normalnej pogodzie. Każdy będzie zły, nie tylko my, bo wielu zawodników, którzy liczyli na więcej, będzie zawiedzionych - podkreślił.
Pomimo dobrej próby w drugiej serii, Hula nie był do końca zadowolony. - Jest wyższy rozbieg, wiatr się uspokoił troszeczkę - poinformował.
Kilkanaście minut później nastroje były już odmienne. - Anulujcie ten wywiad - zażartował Hula. Nic dziwnego, bo ostatecznie został sklasyfikowany na 12. miejscu. Dawid Kubacki został mistrzem świata, a Kamil Stoch wicemistrzem.