Za Piotrem Żyłą nieudany weekend w Niżnym Tagile. W Rosji zdobył zaledwie siedem punktów do klasyfikacji Pucharu Świata, za 24. miejsce w sobotnim konkursie. Tydzień później w Klingenthal kibice obejrzeli tego skoczka w zupełnie innej dyspozycji.
Żyła w drużynówce poszybował na 145 metrów, a dzień później był najlepszym z Polaków podczas konkursu indywidualnego. Zajął dziewiąte miejsce, choć należy podkreślić, że jego pozycja byłaby lepsza, gdyby nie problem przy lądowaniu.
- Co się wydarzyło po lądowaniu? Nie wiem. Pomyślałem, że fajnie wyląduję, ale nie wyszło - skomentował polski skoczek po zakończeniu konkursu.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Dyskobole wyrzuceni z Diamentowej Ligi. Piotr Małachowski: To bardzo brzydko
Dobry występ sprawił, że Żyła awansował na 22. miejsce w pucharowej klasyfikacji. 32-latek był zadowolony ze swoich skoków na Vogtlandarenie (HS140).
- Założyłem sobie, że w Klingenthal nie będę łajdaczył jak to było od Wisły, tylko będę pracował od początku do końca. Można powiedzieć, że jestem zadowolony, bo praca była, poza tym telemarkiem. Trudno, ciesze się, że nos mam cały - powiedział w rozmowie z TVP Sport.
- Skoki to jest stan umysłu. Głową jest się w stanie zrobić dużo i wydaje mi się, że praca, którą wykonałem w Klingenthal, to wyłącznie w głowie. To mi pozwoliło fajnie mi tutaj poskakać. Oby następne weekendy też były przepracowane tak jak należy - dodał.
Następne konkursy przeprowadzone zostaną w Engelbergu. Piotr Żyła przyznaje, że lubi ten obiekt, ale nie można w ten sposób podchodzić do zawodów. Musi przygotowywać się tak jak zawsze.
- Bardzo lubię skocznię w Engelbergu, niemniej trzeba podejść do tego nie, że lubię, tylko jak do każdych innych zawodów. Mam zamiar pracować najlepiej jak potrafię - zakończył polski skoczek.
Czytaj także:
- Groźny upadek Thomasa Aasena Markenga
- Japończycy znacznie zbliżyli się do Polaków w Pucharze Narodów