Koronawirus. Nowy rekord w Czechach. "Zbyt wcześnie wszystko pootwieraliśmy"
5 397 - tyle nowych zakażeń odnotowano w Czechach 8 października. To rekord. Nasi sąsiedzi podjęli decyzję o kolejnych obostrzeniach. - Zbyt szybko spoczęliśmy na laurach - przyznaje Jan Mazoch, były czeski skoczek narciarski.
Od poniedziałku obowiązuje tam stan wyjątkowy. Jednak od piątku rząd wprowadza jeszcze większe restrykcje. Przez dwa tygodnie nie będą działać siłownie, kluby fitness i pływalnie. Mają zostać odwołane imprezy sportowe, poza tymi organizowanymi na skalę międzynarodową. Po godzinie 20 mają być zamykane restauracje, a w ciągu dnia przy jednym stoliku będą mogły siedzieć maksymalnie cztery osoby (w galeriach handlowych dwie). W centrach handlowych nie będzie działać bezprzewodowa sieć internetowa, co ma ograniczyć gromadzenie się tam młodzieży.
Od poniedziałku będą zamknięte kina i teatry. Nie ma mowy także o koncertach. W muzeach będzie mogło przebywać jednocześnie maksymalnie 20 osób.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Marcin Animucki: Piłkarze, to najlepiej przebadana grupa społeczna w PolsceW szkołach w trybie stacjonarnym będą mogli uczyć się jedynie najmłodsi. Starsi mają przejść na nauczanie hybrydowe z podziałem klas na połowę. Nauczanie zdalne ma obowiązywać w szkołach średnich i na wyższych uczelniach.
- Uważam, że decyzja jest dobra zważywszy na sytuację, jaka obecnie panuje w Czechach. Ale jak długo powinna obowiązywać? Na to pytanie chyba nikt nie zna odpowiedzi - zastanawia się Jan Mazoch w rozmowie z WP SportoweFakty.
Były skoczek relacjonuje, że Czechy dzielą się na dwa obozy. Podobnie, jak w Polsce, jeden poważnie traktuje pandemię, drugi podchodzi do niej z dystansem.
- Osobiście uważam, że COVID-19 będzie częścią naszego życia. Wierzę ponadto, że naukowcy opracują szczepionkę, dzięki której wszystko wróci do normy - zaznacza Mazoch. - Rząd obecnie koncentruje się na ograniczeniu imprez masowych. Imprezy sportowe na razie mają miejsce, ale bez widzów. To zła wiadomość zarówno dla działaczy, jak i fanów, ale sytuacja wymaga takich obostrzeń.
Od początku pandemii Czechy były przedstawiane innym krajom jako wzór. Szybko ograniczyli rozprzestrzenianie się wirusa. Mówiło się o zwycięstwie z pierwszą falą zachorowań. Nasi sąsiedzi równie szybko wrócili do niemal stuprocentowej normalności. To mógł być poważny błąd.
- Dobrze poradziliśmy sobie z pierwszą falą, ale potem spoczęliśmy na laurach. W swoich działaniach nie położyliśmy dostatecznego nacisku na walkę z pandemią. W porównaniu z pozostałymi kraju zbyt wcześnie wszystko pootwieraliśmy. Z koronawirusem walczy jednak cały świat i nie tylko u nas jest z tym problem - reasumuje Mazoch.
Piotr Zieliński powoli wraca do zdrowia. Miał zadyszkę nawet przy krojeniu chleba >>
Zlatan Ibrahimović nadal zakażony. To trwa już ponad dwa tygodnie >>
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)