Skoki narciarskie. Organizatorzy zawodów PŚ mają kłopot. "Nie jest to możliwe, żeby co chwilę badać zawodników"

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu od prawej: Rafał Kot
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu od prawej: Rafał Kot

Wydane w ostatniej chwili decyzje administracyjne mogą utrudnić przeprowadzenie zawodów PŚ w Polsce. - Zadaliśmy pytanie, kiedy dowiemy się o ewentualnych obostrzeniach. Powiedziano nam, że na dwa dni przed zawodami - przyznał Rafał Kot.

W tym artykule dowiesz się o:

Już za niecałe cztery tygodnie ma się rozpocząć sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich. Pierwsze zawody odbędą się w Wiśle. Polscy organizatorzy nie wymagają żadnych testów na COVID-19. To jedyny taki przypadek w listopadowo-grudniowej części cyklu.

- Jeszcze nie jest to rozstrzygnięte. Zostawiono furtkę, żeby zobaczyć, jak ta pandemia się rozwinie, zwłaszcza w Europie. Nie jest to możliwe, żeby co chwilę badać zawodników. Główną przeszkodą są koszty. Trzeba też mieć gdzie zrobić te testy. W tej chwili laboratoria są przeładowane i nie wiadomo, jaki byłby czas oczekiwania na wyniki. Sami jeszcze nie wiemy, jak to będzie wyglądało - wyjaśnił Rafał Kot.

- Trzeba podkreślić, że w Wiśle na razie nie ma takiego wymogu. Z dnia na dzień pojawiają się nowe obostrzenia od rządu. W dobie tak potężnej liczby zachorowań nikt nie będzie patrzył na zawody w Wiśle - stwierdził były fizjoterapeuta polskiej kadry Rafał Kot.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była gwiazda narciarstwa szaleje na wakeboardzie

Czy decyzja organizatorów może się jeszcze zmienić? - Zasiadam w komitecie organizacyjnym zawodów w Zakopanem. Zadaliśmy pytanie, kiedy dowiemy się o ewentualnych obostrzeniach. Powiedziano nam, że na dwa dni przed zawodami. Sytuacja jest dynamiczna i nikt nie może teraz powiedzieć ze 100 proc. pewnością, że w Wiśle zawodnicy na pewno nie będą badani, bo zrobiłby z siebie głupka. Dowiemy się dopiero w miarę upływu czasu – dodał.

Podróże małe i duże, ale niekonieczne bezpieczne

Polskich skoczków już na początku sezonu czeka wiele podróży. Jedynie w listopadzie i w grudniu konkursy Pucharu Świata odbędą się w Polsce, Finlandii, Rosji, Szwajcarii oraz Niemczech. Ponadto w dniach 10-13 grudnia w Planicy skoczkowie powalczą w mistrzostwach świata w lotach narciarskich. Transport z zawodów na zawody w dobie drugiej fali pandemii w Europie będzie stanowił nie lada wyzwanie.

- Mówiono już o tym wcześniej, że raczej będziemy skłaniać się do tego, żeby nasza kadra podróżowała kilkoma busami. To by było najbezpieczniejsze, chociaż może najbardziej męczące i najmniej wygodne rozwiązanie - powiedział były fizjoterapeuta naszej kadry.

Istnieje również możliwość, że w razie dalszego wzrostu liczby zakażeń niektóre kraje mogą zdecydować się na zamknięcie swoich granic. Taka sytuacja miała miejsce na wiosnę i nie jest wykluczone, że rządzący ponownie zdecydują się na ten krok.

- My naprawdę nie wiemy, czy za tydzień nie zadecydują o zamknięciu polskich lub niemieckich granic. Na razie to wszystko normalnie funkcjonuje. Przecież jeszcze dwa tygodnie temu rząd mówił, że drugi lockdown jest niemal niemożliwy. Ostatnio jednak przekazano, że jest możliwy i nie wiadomo, czy faktycznie nie zostanie wprowadzony - opowiedział Rafał Kot.

- Nie możemy się nastawiać na planowanie. FIS też to wie. Musimy być przygotowani, ale jednocześnie trzeba mieć plan A, B i C - stwierdził.

Przygotowania do Zakopanego

Oprócz konkursów w Wiśle, Polska będzie gospodarzem jeszcze jednego weekendu Pucharu Świata. W dniach 15-17 stycznia w Zakopanem ma się odbyć konkurs indywidualny oraz drużynowy. Na jakim etapie znajdują się przygotowania do zawodów?

- Przygotowywać się już trzeba. Jest zdecydowanie trudniej, bo w Zakopanem rozważamy w ogóle trzy warianty. Możemy powiedzieć na 100%, że zawody nie odbędą się przy pełnych trybunach. Tego rodzaju cud nie jest możliwy, a taka była opcja A. Wariant B zakłada, że w zależności od obostrzeń oraz liczby zakażeń, wpuścimy tylko część kibiców. Nie wiemy jednak, ile osób moglibyśmy wpuścić, powiedziano nam, że dowiemy się o tym w późniejszym terminie - wyjaśnił.

- Wariant C zakłada odbycie się zawodów bez kibiców, zostanie przeprowadzona jedynie transmisja telewizyjna. Sytuacja jest dynamiczna, ale my już musimy powoli się szykować do zawodów. Musimy być gotowi na każdą ewentualność, nie możemy nawalić - przyznał Rafał Kot.

Były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków obecnie pracuje w szpitalu w Zakopanem. Jak wygląda sytuacja w służbie zdrowia w dobie coraz większej liczby zakażeń?

- Robimy wszystko, co możemy. Normalnie pracuję w szpitalu ortopedycznym, w klinice ortopedii i rehabilitacji w Zakopanem. Próbujemy działać jak zwykle, ale co chwilę pojawią się jakieś zakażenia wśród personelu lub pacjentów. Trzeba zamykać oddział, zmieniać strukturę, przenosić pacjentów z miejsca na miejsce. Jest to bardzo obciążające dla naszej psychiki. Żyjemy z dnia na dzień i nie wiemy, czy następnego dnia będziemy mogli operować, jakie będą decyzje wojewody - zakończył Rafał Kot.

Czytaj również:
Skoki narciarskie. Simon Ammann poniósł sromotną klęskę. Mimo to nie zniechęca się do polityki
Skoki narciarskie. Yukiya Sato i Sara Takanashi ze złotymi medalami mistrzostw Japonii

Komentarze (1)
avatar
Jerzy Wilski
25.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
taki tytuł to kompletna kompromitacja. "dwa tygodnie temu rzad powiedział" - a przecież ważniejsze (i liczy się) co tydzień temu "powiedział" wirus