W czwartek zawrzało w całym kraju. Trybunał Konstytucyjny uznał, że obowiązujące w Polsce przepisy dotyczące aborcji są niezgodne z prawem. Teraz kobieta nie będzie mogła usunąć ciąży, gdy lekarz wykryje ciężkie uszkodzenie płodu lub nieuleczalną chorobę.
Po kontrowersyjnym wyroku wiele osób wyszło na ulice. Najgoręcej było w Warszawie, gdzie pod domem Jarosława Kaczyńskiego doszło do zamieszek z policją. Sprawę komentuje wiele gwiazd, a teraz do głosu doszła Justyna Kowalczyk. Biegaczka narciarska w rozmowie z portalem sport.pl nie kryje oburzenia.
- Jak można skazać kobietę na urodzenie dziecka, które umrze niedługo po narodzinach? Jak można skazywać rodzinę na utrzymywanie przy życiu istoty, dla której medycyna nie daje żadnej nadziei prócz wegetacji? - pyta utytułowana sportsmenka.
Dwukrotna mistrzyni olimpijska wytyka rządzącym, że państwo nie wspiera rodziców, którym rodzi się chore dziecko. Dodała też, że nie chce nakazu aborcji w sytuacji, gdy płód jest ciężko uszkodzony. Chce tylko, aby kobieta w takiej sytuacji miała prawo wyboru.
- Straszne to, że się cofamy w czasie. Że ktoś uzurpował sobie prawo do podejmowania za nas najważniejszych decyzji, nie dając w zamian żadnego wsparcia. Absolutnie nie dziwię się protestom i brakowi zgody. Absolutnie też nie dziwię się, że teraz, gdy kraj nie potrafi sobie poradzić z pandemią, w taki okrutny sposób próbuje się odciągnąć uwagę opinii publicznej od wielomiesięcznych zaniedbań - komentuje.
Koronawirus. Justyna Kowalczyk przeciwna zamykaniu siłowni. "Odporności nie zbudujemy siedząc z jabłkiem na kanapie" >>
"Koronawirus uszanuje polską tradycję". Kowalczyk odpowiedziała na słowa Gowina >>