Puchar Świata. Markus Eisenbichler jak kiedyś Roberta Mateja. Przeżył sportowy dramat

Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Markus Eisenbichler
Materiały prasowe / COS/Paweł Skraba / Na zdjęciu: Markus Eisenbichler

Dramat Markusa Eisenbichlera w Niżnym Tagile. Pewnie prowadził po pierwszej serii, ale w drugiej wiatr zdmuchnął go na bulę. Niemiec przeżył to, co ponad 20 lat temu w Zakopanem Robert Mateja. Polak mógł wtedy wygrać...

Przez 21 lat skoki zrobiły wielki postęp technologiczny. Są przeliczniki za wiatr, super kombinezony, skocznie są bezpieczniejsze. Nie zmieniło się jedno - cały czas najważniejszą rolę odgrywa w nich wiatr. Można być w super formie, ale przy mocnym podmuchu i tak z naturą się nie wygra.

Przekonał się o tym Markus Eisenbichler. Od początku sezonu Niemiec imponuje formą. Skacze daleko, momentami bardzo daleko. Tak było też w pierwszej serii w sobotę. Eisenbichler odskoczył rywalom. Miał ponad 10 punktów przewagi nad wiceliderem. Nie musiał nawet lecieć bardzo daleko.

Tyle tylko, że zaraz po wyjściu z progu dostał potężny podmuch wiatru. O walce o zwycięstwo nie było już mowy. Liczyło się tylko bezpieczne lądowanie. Jego narty klapnęły o bulę skoczni na 80. metrze. Zamiast zwycięstwa było 28. miejsce.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"

To jednak nie pierwsza i nie ostatnia taka sytuacja w skokach narciarskich. 21 lat temu podobny sportowy dramat przeżył Robert Mateja. 1999 rok, Zakopane. Skoki nie są w Polsce jeszcze tak popularne jak teraz, ale pod Wielką Krokwią tłumy kibiców. Mateja nie jest faworytem, ale oddaje kapitalny skok.

126 metrów na tamte czasy to była petarda. To był skok blisko rekordu skoczni. Mateja objął prowadzenie i nikt go w pierwszej serii nie wyprzedził. Stanął przed życiową szansą. Mógł zadowolić tysiące kibiców. Nic jednak z tego nie wyszło. Wiatr zaczął szaleć. Kręcił z różnych kierunków. Mateja nie wyciągnął dobrego losu. Wiało mu mocno w plecy. Nisko wyszedł z progu i spadł na bulę. 99 metrów. O zwycięstwie można zapomnieć... Skończyło się 16. lokatą. Triumfował słynny Janne Ahonen.

Po takich skokach na bulę Robert Mateja było często wyśmiewany przez kibiców. Niewielu pamiętało jego pierwszą próbę z tego konkursu. Za kilka dni z sobotnich zmagań także nie będziemy pamiętać fenomenalnej próby Eisenbichlera na 136,5 metra w pierwszej serii. Ten konkurs przejdzie do historii jak zawody, w których lider spadł na bulę w finale i roztrwonił zdecydowane prowadzenie.

Czytaj także:
Nowy lider klasyfikacji generalnej PŚ, spadek Polaków
Niewiarygodny lot Roberta Johanssona i gigantyczny awans!

Komentarze (1)
avatar
Steel
5.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trzeba być Januszem albo innym Kanthakiem, żeby Markusa porównać do Matei - respect!!!