- Drugi skok wydawał mi się bardzo podobny do pierwszego, ale już w przejściu był taki moment, że zaczęło mnie przestawiać na rozbiegu i zaczął śnieg sypać w tory. Po wyjściu z progu dostałem taki podmuch wiatru, że nart nie było i przez chwilę widziałem tylko ten wiatr, który jest na buli - powiedział Maciej Kot w rozmowie z Eurosportem.
Reprezentant Polski był zawiedziony, ponieważ po pierwszej serii sobotniego konkursu PŚ w Niżnym Tagile zajmował 15. pozycję (123,5 m) i były szanse na awans do pierwszej "dziesiątki". Druga próba Kota była jednak zdecydowanie słabsza (tylko 111 m) i ostatecznie zajął 25. miejsce (wyniki TUTAJ).
- Całe szczęście, że udało się jakoś bezpiecznie wylądować. Wiadomo, jakieś błędy były. Nie był to idealny skok, ale na pewno nie na 111 m, więc jestem zły, bo to mógłby być naprawdę fajny dzień. Mógłbym tę temperaturę w zamarzniętym jeziorze sprawdzić (Kot zapowiedział, że zrobi to na jeziorze w Niżnym Tagile, jeśli zajmie w sobotę miejsce w pierwszej "10" - przyp. red.) - dodał skoczek.
Reprezentant Polski podkreślił, że w takich warunkach, jakie panowały dziś na skoczni, trzeba mieć szczęście. - Zobaczymy jutro. Na tej skoczni można lecieć nisko, ale bardzo daleko. Kiedy jednak nie ma noszenia, zmienia się wiatr, to wtedy jest bula. No niestety, takie są skoki narciarskie - podsumował Kot.
Zobacz:
Puchar Świata w Niżnym Tagile. Życiowy wynik Aleksandra Zniszczoła. Dramat Markusa Eisenbichlera!
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"