Puchar Świata. Kulisy wyboru Michala Doleżala na trenera polskiej kadry. Mówi o nich Apoloniusz Tajner

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu od lewej: Apoloniusz Tajner i Michal Doleżal
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu od lewej: Apoloniusz Tajner i Michal Doleżal

W mediach spekulowano, że po Horngacherze polską kadrę mogli przejąć Stoeckl, Schuster albo Hornschuh. Apoloniusz Tajner zdradził nam jednak, że od początku to Michal Doleżal był faworytem jego i Adama Małysza do zastąpienia Austriaka.

Drugi sezon Michal Doleżal prowadzi polskich skoczków narciarskich i kontynuuje pasmo sukcesów swojego poprzednika Stefana Horngachera. Za kadencji Czecha Polacy dwa razy wygrali Turniej Czterech Skoczni, rok temu Dawid Kubacki, teraz Kamil Stoch. Do tego w TOP 6 niemiecko-austriackich zawodów było czterech Biało-Czerwonych, a w grudniu nasi reprezentanci wywalczyli brązowy medal w konkursie drużynowym MŚ w lotach.

Doleżal szybko zaskarbił sobie sympatię kibiców i opinii publicznej. Prowadzi zespół, w którym jest świetna atmosfera, wzajemne zaufanie i chęć do osiągania kolejnych sukcesów. W 2019 roku, gdy przejmował kadrę po Horngacherze (został trenerem Niemców), nie wszyscy byli jednak przekonani, czy to słuszny wybór. W mediach padały wielkie nazwiska w kontekście następców Austriaka. Wymieniany był Alexander Stoeckl, Werner Schuster, Ronny Hornschuh, a czasami nawet Alexander Pointner.

Okazuje się jednak, że Apoloniusz Tajner i Adam Małysz mieli zdecydowanego faworyta, gdy tylko stało się dla nich jasne, że Horngacher skorzysta z oferty niemieckiego związku. Tym faworytem był Michal Doleżal, wtedy asystent Austriaka, odpowiadający w kadrze za analizy i kombinezony.

ZOBACZ WIDEO: 69. Turniej Czterech Skoczni. Michal Doleżal stworzył prawdziwą drużynę. "Zrozumiał polską duszę"

- W styczniu w Zakopanem (w 2019 roku - przyp. red.) Stefan Horngacher dał nam pierwsze sygnały o odejściu. Dla nas wtedy stało się jasne, że raczej go nie zatrzymamy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że dla Austriaka objęcie niemieckiej kadry narodowej jest życiową szansą - wspomina prezes PZN.

- W związku z tym już w styczniu z Adamem Małyszem ustaliliśmy sobie, że jako następcę Horngachera widzielibyśmy Michala Doleżala. Wtedy nie mówiliśmy o tym Czechowi. Natomiast mówiliśmy też o innych nazwiskach w mediach, żeby trochę ukryć nasz wybór i nie spalić całego tematu. Nadmierne zainteresowanie mogłoby zepsuć nasze plany - dodaje.

- Mniej więcej przed Planicą zasygnalizowaliśmy Michałowi, że chcemy mu powierzyć prowadzenie kadry. Po jednym z konkursów w Słowenii usiedliśmy sobie w trójkę: Michał, Adam i ja. Uzgodniliśmy szczegóły. Nasza decyzja była przemyślana. To nie był ruch taki, że nie mieliśmy innego wyjścia - zapewnia Apoloniusz Tajner.

Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Czech świetnie odnalazł się w roli pierwszego trenera. - Stefan Horngacher stworzył jednolity zespół, a Michał kontynuuje jego pracę i dołożył do tej grupy więcej takiego ciepła. Dzięki temu, że skoczkowie z kadry B podnieśli swój poziom, stworzył się klimat do połączenia reprezentacji - wyjaśnia prezes PZN.

Maciej Maciusiak zgodził się, by współpracować z Michalem Doleżalem i połączyliśmy kadrę A z B. Na siłę tej reprezentacji pracuje cały zespół. Łącznie z osobami współpracującymi to 30 osób. Ważną rolę odgrywa Adam Małysz, który z ramienia PZN jest na co dzień z tą kadrą i pomaga jej, ale nie ingeruje w sprawy treningowe. To jest kwestia trenerska. Bardziej jest takim wsparcie osobowym dla zawodników i sztabu - dodaje.

Michal Doleżal ma ważny kontrakt z PZN do końca sezonu 2021/2022. Poprowadzi zatem kadrę w zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Co potem? Czy prezes PZN obawia się, że czeskiego szkoleniowca będą chciały przejąć inne mocne nacje w skokach? - Nie, nie obawiam się - odpowiada Apoloniusz Tajner.

Czytaj także:
Wojciech Fortuna: Kamil Stoch jest geniusze
Zmiana w tym elemencie spowodowała wystrzał formy Kamila Stocha

Komentarze (0)