Afera wybuchła po absurdalnych słowach Andreasa Goldbergera na łamach dziennika "Kronen Zeitung". - Jeśli wszystko pójdzie normalnie, to trudno będzie mu odebrać zwycięstwo (Stochowi - przyp. red.). Nie możemy zapominać, że jest na czele tylko dlatego, że wszyscy trenerzy zgodzili się na to, by Polacy skakali w Oberstdorfie po fałszywie pozytywnym teście Murańki - powiedział Austriak po trzecim konkursie w ramach Turnieju Czterech Skoczni (więcej TUTAJ).
Słowa Goldbergera błyskawicznie dotarły do polskich kibiców. 48-latek poinformował serwis Sport.pl, że otrzymuje "niemiłe wiadomości z Polski", a cała sytuacja to "nieporozumienie".
W niefortunnej wypowiedzi Goldberger przypomniał historię sprzed pierwszego konkursu TCS w Oberstdorfie, gdy wszyscy Polacy zostali wykluczeni z kwalifikacji po tym, jak Klemens Murańka otrzymał wynik "słabo pozytywny".
Ostatecznie, już po kwalifikacjach, testy powtórzono. Gdy okazało się, że wszyscy zawodnicy są "negatywni", trenerzy reprezentacji pozwolili przystąpić Biało-Czerwonym do pierwszej serii konkursu w Obserstdorfie. - Coś takiego nie zdarzyło się nigdy wcześniej. Coś takiego warto podkreślić, po prostu (...) Bardzo mi przykro, że doszło do nieporozumienia - tak swoje słowa z początku stycznia tłumaczy teraz Goldberger.
We wspomnianej rozmowie z "Kronen Zeitung" Goldberger wbił szpilę Stochowi, ale też był pod wrażeniem jego formy. - W Innsbrucku skakał we własnej lidze. To szalone, co zrobił. To było niesamowite - dodał 4 stycznia były austriacki skoczek narciarski.
Ostatecznie Stoch po raz trzeci w swojej karierze triumfował w Turnieju Czterech Skoczni. Polak drugiego Karla Geigera wyprzedził o blisko 50 punktów.
Czytaj też: Skoki narciarskie. Brak polskiego hymnu w Titisee-Neustadt. Jest oświadczenie organizatorów
ZOBACZ WIDEO: 69. Turniej Czterech Skoczni. Michal Doleżal stworzył prawdziwą drużynę. "Zrozumiał polską duszę"