Tajner chciał pomóc Kamilowi Stochowi, ale nie zdążył. Stoch spadł z progu na mokry igielit, obrócił się nogami na dół i brzuchem do góry i zsunął na dół. Na szczęście skończyło się na strachu i lekkich obrażeniach.
- Coś okropnego. Stach pomyśleć, co by się stało, gdyby nie zdążył się obrócić. Mogło się skończyć tragedią - wspomina prezes Polskiego Związku Narciarskiego, który wtedy był trenerem głównym reprezentacji Polski.
Jak wspomina Apoloniusz Tajner sytuacja miała miejsce podczas zgrupowania w Ramsau. Stoch miał przenieść belkę kilka stopni wyżej, przeszedł w butach skokowych na drugą stronę, by dobrze przymocować belkę. Źle postawił stopę, poślizgnął się i zacząć się zsuwać głową w dół. Sytuacja wyglądała dramatycznie.
ZOBACZ WIDEO: Historia Andrzeja Stękały wzorem dla młodych skoczków. "Wyciągnąłem wnioski z trudnego okresu"
Takie sytuacje zdarzają się na skoczniach całego świata. Błędy popełniają zarówno młodzi juniorzy, jak i doświadczeni zawodnicy. Takie zdarzenie ma za sobą także Kamil Stoch. Doszło do niego w czasach, gdy trzykrotny mistrz olimpijski był jeszcze juniorem.
W 2004 roku podczas konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem kibice wstrzymali oddech, gdy z belki startowej ześlizgnął się Wolfgang Loitzl. Austriak stracił równowagę i zjechał z rozbiegu. Uratował się przed spadnięciem z progu, a cała sytuacja zakończyła się na strachu. Austriak później śmiał się ze swojej niebezpiecznej wpadki.
Czytaj także:
PŚ w Zakopanem. Legenda zachwycona polskimi skoczkami. "Prezentują się wybitnie"
PŚ w Zakopanem. Polacy trenowali na Wielkiej Krokwi. "Zakopane zasypane"