Po skokach na 125 oraz 121,5 metra Kamil Stoch zajął miejsce w drugiej dziesiątce niedzielnego konkursu. Co poszło nie tak w próbach Polaka? - Nie mogę mówić, że było fatalnie. Chciałoby się więcej, ale czegoś zabrakło i do końca nie wiem czego, bo skoki były w porządku w moim odczuciu. Coś jednak nie zagrało, zwłaszcza w drugiej części lotu. Tam gdzie powinienem łapać wysokość, zaczynałem opadać i to jest dla mnie nie do końca zrozumiałe - przyznał w rozmowie z TVP Sport.
Stoch wyraźnie miał problemy z prędkością najazdową, co doskwierało mu także w poprzednich sezonach. W niedzielę jeździł wolniej od najlepszych zawodników o ponad kilometr (więcej o konkursie TUTAJ). - Nawet nie wiedziałem o tym. Czyli wracamy do tego co było. Coś ewidentnie nie grało. Trzeba na spokojnie usiąść i poszukać, co mogę zrobić lepiej - wyjaśnił Stoch.
Zawodnik z Zębu nie ukrywa, że w tym sezonie w rywalizacji o zwycięstwa liczy się spora grupa zawodników. - Poziom skoków z roku na rok jest coraz wyższy. Kiedyś odskakiwało trzech zawodników, a dzisiaj, gdy ktoś jest w topowej formie i ma słabszy dzień, to wylatuje poza "dziesiątkę" - zauważył trzykrotny mistrz olimpijski.
Teraz rywalizacja skoczków przenosi się do Niemiec. - Trzeba odświeżyć głowę. Wyciągnąć wnioski, a później skupić się na tym. Jutro wieczorem (w poniedziałek - przyp. red.) będziemy w domu, a w środę już ruszamy do Willingen - zakończył Stoch.
W Willingen odbędą się dwa konkursy indywidualne Pucharu Świata. Zawodnicy o punkty do klasyfikacji generalnej powalczą w weekend 30-31 stycznia.
Czytaj też: Piotr Żyła znalazł pocieszenie po skokach w Lahti. "Wiadomo, kto będzie dzisiaj stawiał"
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Kamil Stoch komentuje formę Stękały. "Życzę mu, żeby to trwało jak najdłużej"