Pierwszy sezon pracy Stefana Horngachera z polską kadrą. Każdy ze skoczków robi duży postęp, ale najbardziej jest on zauważalny u Macieja Kota. Staje się skoczkiem ścisłej światowej czołówki. Latem nie daje nikomu szans. Wygrywa konkurs za konkursem. Formę przenosi na zimę. Już w Kuusamo dwa razy jest w czołówce.
Pierwszy raz staje na podium indywidualnego konkursu Pucharu Świata. Zajmuje 2. miejsce w Lillehammer. Kilka tygodni później osiąga 4. pozycję w Turnieju Czterech Skoczni. Szaleje w Azji. Wygrywa dwa konkursy Pucharu Świata - w Sapporo i próbę przedolimpijską w Pjongczangu. Świetnie skacze w konkursie drużynowym na mistrzostwach świata w Lahti, w którym Polacy zdobyli złoto.
Wydawało się, że kolejne sezony będą dla Macieja Kota jeszcze lepsze. Nic z tego. W 2018 roku wywalczył jeszcze z kolegami brązowy medal na igrzyskach olimpijskich. Indywidualnie o sukcesy było jednak coraz trudniej. Oddalał się od podium, oddalał się od pierwszej dziesiątki zawodów, a nawet trzydziestki.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach
Od trzech lat walczy o powrót do wysokiej formy. Ze Stefanem Horngacherem nie potrafił znaleźć recepty na największy problem - wykręcanie po wyjściu z progu. Za kadencji Michala Doleżala ten kłopot jest już znacznie mniejszy. Metrów nadal jednak brakuje. Maciej Kot przegrywa na razie rywalizację o miejsce w składzie reprezentacji Polski na kolejne konkursy Pucharu Świata. Od 69. TCS nie wystartował w żadnym konkursie tego cyklu.
- Nie odpuszczam - mówi w rozmowie dla WP SportoweFakty i dodaje: - Baza wyjściowa do skoków jest. To poziom, jaki ostatnio reprezentowałem na Turnieju Czterech Skoczni czy na Pucharze Kontynentalnym. Problem pojawia się w momencie, kiedy chce się zrobić kolejny krok naprzód. Dlatego ostatnie treningi są dla mnie ciężkie.
- Najważniejsze, że mamy dobrą współpracę na linii skoczek - trener. Dużo rozmawiamy ze szkoleniowcami. Wymieniamy się opiniami i mamy pomysł na moje skakanie. Mimo że treningi są trudne, to widzę światełko w tunelu, potrzebuję jeszcze kilku jednostek treningowych, by złapać dobre czucie i zrobić kolejny krok naprzód w odbudowie swojej formy - podkreśla.
Za miesiąc w Oberstdorfie odbędą się mistrzostwa świata w skokach narciarskich. Do Niemiec Michal Doleżal zabierze pięciu, może sześciu skoczków. Na razie ciężko oczekiwać, by w tym gronie był Maciej Kot. W tym sezonie PŚ, w siedmiu konkursach, zdobył 17 punktów.
- Jestem realistą. Wiem, że będzie trudno znaleźć się w reprezentacji na Oberstdorf. Wybierając skład na zawody docelowe, trenerzy patrzą na cały sezon, zwłaszcza na ostatnie trzy, cztery tygodnie przed mistrzostwami świata. Nie bierze się pod uwagę tylko ostatnich konkursów. Zdaję sobie zatem sprawę, że w tej chwili nie zasługuję na wyjazd na mistrzostwa. Znam jednak swoją wartość, ciągle ciężko pracuję. Gdybym wrócił do dobrego skakania i w Zakopanem podczas lutowych konkursów skakał naprawdę daleko, to wszystko będzie jeszcze możliwe - zapewnia.
- Nawet jednak jeśli nie będzie mnie w składzie na mistrzostwach świata, to nadal będzie sens trenować. Moim celem nadrzędnym są teraz igrzyska olimpijskie w Pekinie. Wierzę, że się odbędą zgodnie z planem. Każdy dobry trening przybliża mnie do zbudowania dobrej formy na 2022 rok. Broni nie składam i będę dalej walczył o powrót do wysokiej formy - dodaje.
W najbliższy weekend zawody Pucharu Świata odbędą się w Willingen. Maciej Kot nie wystartuje. Polskę reprezentować będą Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Klemens Murańka, Jakub Wolny i Aleksander Zniszczoł.
Czytaj także:
Spore zarobki Piotra Żyły w Lahti. Kamil Stoch wciąż najlepszym Polakiem w rankingu finansowym
To może być przyczyna słabszych skoków polskich skoczków. Mówi o niej Apoloniusz Tajner