Sobotnie zawody w Willingen były przełamaniem dla Kamila Stocha. Zawodnik z Zębu ostatnie trzy konkursy zakończył w drugiej dziesiątce. Tym razem było jednak inaczej. Polak oddał dwa dobre skoki, a w drugiej serii nie przeszkodziły mu złe warunki. Ostatecznie Stoch uplasował się na najniższym stopniu podium.
- Od wygranej w Titisee-Neustadt jakichś spektakularnych wyników Kamil nie osiągał. Nie można było mówić o katastrofalnych skokach, ale brakowało detali. Sam skoczek określił przecież, że brakowało "pozytywnej energii". To się wiąże z powtarzalnością, automatyzmem na progu podczas skoku - wyjaśnił w rozmowie z WP SportoweFakty ekspert TVP Sport, Rafał Kot.
- W sobotę Kamil właśnie to pokazał. Wszystkie trzy skoki: ten z serii próbnej oraz dwa konkursowe były nacechowane dobrą energią oraz automatyzmem. To dało miejsce na podium - dodał były fizjoterapeuta polskiej kadry.
ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald zadał pytanie Adamowi Małyszowi. Odpowiedź bezcenna!
Kubacki wraca do optymalnej formy
Podobna sytuacja przydarzyła się także Dawidowi Kubackiemu. Ostatni raz w czołowej piątce Pucharu Świata uplasował się podczas zawodów w Innsbrucku. Później przyszedł drobny kryzys, ostatnie zawody w Lahti mistrz świata z Seefeld skończył dopiero w trzeciej dziesiątce.
- To sytuacja analogiczna jak z Kamilem, chociaż jego błędy były troszeczkę inne. W tych wcześniejszych nieudanych skokach w Pucharze Świata cofnął się ze swoim stylem do początku jego kariery, gdzie po wyjściu z progu miał niesamowicie wysoką trajektorię lotu. Skakał wtedy otwarty, daleko od nart i lądował bardzo szybko - stwierdził Kot.
W Willingen w sobotę Kubacki w pierwszej serii wykorzystał dobre warunki i plasował się na ósmym miejscu. Drugi skok oddał przy zdecydowanie bardziej niesprzyjającym wietrze. Uzyskał jednak 140 metrów i awansował na piątą lokatę.
- Dawid spokojnie punktował, ale przyzwyczaił nas do tych miejsc w pierwszej dziesiątce, w okolicach podium. W sobotę to były te skoki, jakich oczekujemy. Po wyjściu z progu spokojnie, szybko przelatywał nad bulą. Nie otwierał się tak, jego prędkość podczas lotu była wysoka i później mógł szukać metrów - opowiedział Rafał Kot.
Nierówne skoki Stękały i Murańki. "To ich zdusiło"
W piątkowych kwalifikacjach znakomicie zaprezentowali się Klemens Murańka oraz Andrzej Stękała. Ten pierwszy dość nieoczekiwanie skoczył aż 153 metry i ustanowił tym samym rekord skoczni. Z kolei Stękała oddał swoją próbę już z niższej belki startowej, ale poleciał tylko metr bliżej. Wygrał tym samym piątkowe kwalifikacje i został liderem cyklu Willingen Six.
W sobotę zaprezentowali się jednak zdecydowanie gorzej. Stękała nie był w stanie nawiązać do dalekich lotów z piątku i ostatecznie zajął 20. lokatę. Jeszcze słabiej spisał się Murańka, który nie awansował nawet do drugiej serii.
- Lekko to ich zdusiło i co za tym idzie, popełnili błędy. Te skoki już nie były takie dobre. W kwalifikacjach bardzo duży wpływ na ich wyniki miały warunki wietrzne, odjęte zostało ponad 20 punktów, aczkolwiek dobry wiatr trzeba umieć wykorzystać - przyznał ekspert.
- W sobotę obaj skoczkowie mieli na sobie presję. Klimek chciał się równie dobrze zaprezentować po swoim rekordzie, a Andrzej Stękała też chciał powalczyć o coś więcej. Te skoki były bardziej nerwowe, z błędami, a odmienne warunki spowodowały, że zajęli trochę niższe miejsca - podsumował Kot.
Norwegowie dominują
Tempa nie zwalniają Norwegowie. W sobotę wyraźnie wygrał Halvor Egner Granerud, a na drugim miejscu był Daniel Andre Tande. W czołowej szóstce uplasował się jeszcze ich rodak Marius Lindvik.
- Norwegowie w tej chwili są na fali wznoszącej. Nie widać choćby cienia kryzysu po Granerudzie. Ślady były już w Turnieju Czterech Skoczni, a w Zakopanem totalnie się rozleciał. Stoeckl potrafił wyciągnąć go z kryzysu bardzo szybko. Warto dodać, że także Johansson świetnie się spisywał w Willingen. W konkursie zaprezentował się poniżej swoich możliwości, nie miał także dobrych warunków - stwierdził były fizjoterapeuta polskiej kadry.
Dobre występy skoczków prowadzonych przez Alexandera Stoeckla sprawiły, że powiększają oni przewagę w Pucharze Narodów nad reprezentacją Polski. - To ma odbicie w postaci klasyfikacji Pucharu Narodów, gdzie odjeżdżają reprezentacji Polski. Niedługo będzie się trzeba oglądać na inne reprezentacje, żeby nas nie dogoniły. Przy takiej formie i tylu miejscach na podium będzie ciężko doścignąć Norwegów - zakończył Rafał Kot.
Czytaj więcej:
Klasyfikacja Pucharu Świata. Kamil Stoch goni Markusa Eisenbichlera. Awans Dawida Kubackiego
PŚ w Willingen. Media pod wrażeniem występu Halvora Egnera Graneruda. "Sportowiec kompletny"