Adam Małysz o MŚ w Zakopanem: Często byliśmy zapewniani, że teraz już na pewno nas wybiorą

Adam Małysz stara się być optymistą ws. mistrzostw świata w Zakopanem, ale jednym tchem jest w stanie wymienić przeciwności, jakie napotka Polska. - To jest mocno zamknięte grono - mówi o zarządzie FIS-u dyrektor w Polskim Związku Narciarskim.

Dawid Góra
Dawid Góra
Adam Małysz WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Adam Małysz
Ostatnie mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Zakopanem organizowano 59 lat temu. Rozpoczęły się 18 stycznia 1962 roku. Wcześniej zimowa stolica Polski organizowała prestiżowe zawody w 1929 oraz 1939 r.

Potem Zakopane starało się o mistrzostwa w 2011, 2013, 2015 oraz 2017 r. Bezskutecznie. Ostatnim razem w głosowaniu delegatów miasto nie otrzymało nawet jednego punktu. Trzy dostał Oberstdorf, pięć Planica, a siedem ówczesny zwycięzca - Lahti.

Baczkowska i Pertile mają związane ręce

- Miejmy nadzieję, że teraz szanse będą większe. Tutaj dużo robi posiadanie swojego człowieka w zarządzie FIS-u. Wtedy lobbowanie jest skuteczniejsze. Prezes próbował parę razy, ale bez skutku. To jest mocno zamknięte grono i żeby się tam dostać, musi ktoś umrzeć albo sam zrezygnować - przyznaje Małysz w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Były skoczek ujawnił, co powinien zrobić Andrzej Stękała. "To jest na głowie zawodnika"

W FIS-ie pracuje choćby Agnieszka Baczkowska, ale nie jest w stanie lobbować za kandydaturą Zakopanego. To pracownik na zlecenia. Prawdopodobnie również Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w skokach, z którym PZN ma bardzo dobry kontakt, nie może pomóc.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie brzmi pozytywnie, ale pamiętamy też, ile pieniędzy kosztowało jeżdżenie z cateringiem i sprzętem w różne zakątki świata na kongresy. Efektu nie było. Mamy dobry kontakt z Sandro, ale wtedy mieliśmy również dobre relacje z Walterem Hoferem, a jednak nie był w stanie nas przepchnąć. To FIS decyduje o takich sprawach. Pracownicy nie mają wiele do powiedzenia - tłumaczy

Zapewniali i słowa nie dotrzymali

Według Edwarda Przybyły, byłego międzynarodowego sędziego FIS i trenera skoków, Zakopane ma teraz największe szanse ze wszystkich lat starań. Choćby dlatego, że Polska wreszcie dysponuje trasą biegową z prawdziwego zdarzenia.

- Na pewno są jakieś niewielkie usprawnienia do wykonania, ale powinno się to dać wykonać bez większego problemu. Trasa może okazać się za krótka, ale i tak na świecie są tendencje do skracania tras ze względu na telewizje, którym łatwiej wtedy obsługiwać zawody - twierdzi Przybyła.

Małysz również stara się być optymistą, ale przyznaje, że bez przedstawiciela w zarządzie FIS-u nie będzie łatwo. Potrzebne są też rządowe gwarancje na finansowanie przedsięwzięcia. Ale przecież Zakopane z takimi nigdy nie miało większego problemu.

- Prób było naprawdę wiele. Sam lobbowałem za mistrzostwami w Zakopanem, a jednak się nie udało. Często byliśmy zapewniani, że teraz to już na pewno nas wybiorą, a jak przychodzi moment głosowania, to jest jeden głos za Polską albo nie ma go wcale, jak w 2017 roku. Przyszedł do nas wtedy Gian Franco Kasper [prezydent FIS-u - przyp. red.] i powiedział, że taki wynik jest nie fair. To jednak wciąż nic nie wnosi - zaznacza dyrektor w PZN-ie.

Teraz FIS wreszcie dostrzeże walory Zakopanego? W samej kandydaturze Małysz widzi same zalety.

- Nie ma tragedii z dojazdem do Zakopanego. Są miejsca ze zdecydowanie trudniejszą sytuacją. A trasa biegowa? Jest za krótka, ale są miejsca, gdzie można by poprowadzić biegi, więc ostatecznie nie byłoby z tym żadnego problemu. Możemy zorganizować świetne mistrzostwa - zapewnia dyrektor.

Pojawił się poważny problem. Pogoda będzie katastrofalna >>
Sukces Polaków nie do przecenienia. Maciej Kot bliski rozwiązania problemu >>

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×