To dlatego była taka różnica w odjętych punktach Żyły i Geigera. Michal Doleżal wyjaśnił, jak działają przeliczniki

Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Michal Doleżal
Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Michal Doleżal

- Jesteśmy zadowoleni, ale liczyliśmy na więcej - mówi po MŚ Michal Doleżal. Trener polskich skoczków zdradził, dlaczego postawił na Piotra Żyłę w 1., a nie 4. grupie w drużynówce. Wyjaśnił również, jak działają kontrowersyjne przeliczniki.

Indywidualny konkurs MŚ na dużej skoczni w Oberstdorfie na długo zapadnie kibicom w pamięć. Warunki były ekstremalne. Sypał śnieg, a do tego wiatr pod narty co chwilę zmieniał siłę. Belka była ustawiona nisko. Żeby polecieć daleko, trzeba było mieć sporo korzystnego powietrza. W finale Żyła uzyskał aż 137 metrów, a Geiger 132 metry.

To jednak Niemiec wywalczył brązowy medal, a Polak zajął 4. miejsce. Dlaczego? Żyle za korzystny wiatr odjęto prawie 18 punktów, a Geigerowi nieco ponad 4. Kibice nie mogli jednak uwierzyć, że Niemiec przy tak słabym wietrze pod narty, jak pokazał przelicznik, poleciałby tak daleko. Dlatego brąz dla Geigera i "tylko" 4. miejsce Żyły wywołały duże kontrowersje. 

Skąd mogło wziąć się tak mało odjętych punktów za wiatr u Karla Geigera, wyjaśnił w wywiadzie dla WP SportoweFakty Michal Doleżal. Trener polskich skoczków, który w czwartek obchodzi 43. urodziny, zabrał również głos w sprawie słabszej formy na mistrzostwach świata Kamila Stocha, postawieniu na Żyłę w 1., a nie w 4. grupie drużynówki oraz ewentualnym przedłużeniu kontraktu z PZN już po tym sezonie. 
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty: Biorąc pod uwagę całe mistrzostwa, Piotr Żyła był w nich najlepszym skoczkiem?
Michal Doleżal, trener polskich skoczków: 

Tak. Zabrakło u niego medalu na dużej skoczni, ale tylko przez pech. W tym konkursie też powinien być na podium. Skakał całe mistrzostwa znakomicie. Oprócz Piotra warto wyróżnić również Karla Geigera. To byli dwaj najlepsi skoczkowie mistrzostw.

ZOBACZ WIDEO: Piotr Żyła zbliża się do końca kariery? "Jego decyzje mogą być nieoczekiwane"


Aż tak dobra forma Piotra Żyły zaskoczyła pana?

Wiedziałem, że jest dobrze przygotowany do mistrzostw i będzie mocny. U niego ten szczyt formy przypadł właśnie na mistrzostwa świata. To, co pokazał na normalnej skoczni, to był majstersztyk. To była najlepsza wersja Piotra Żyły.

Dwa medale, złoto Piotra Żyły i brąz drużyny, zdobyliście w Oberstdorfie. Jak pan ocenia te wyniki?

Jesteśmy zadowoleni, ale liczyliśmy na więcej. Kamil świetnie skakał w Turnieju Czterech Skoczni, potem osiągał sukcesy w Pucharze Świata, ale w konkursach indywidualnych mistrzostw nie mógł się odnaleźć. Cieszę się, że w najważniejszym momencie, w drużynówce, jego skoki wyglądały już znacznie lepiej. Z kolei Dawid był bardzo blisko medalu na skoczni normalnej (5. miejsce - przyp. red.). Zabrakło bardzo niewiele. Gdyby wtedy stanął na podium, dalsza część mistrzostw w jego przypadku też mogła wyglądać inaczej.

Było blisko, żebyście z Oberstdorfu wyjechali z trzema medalami. Na dużej skoczni Piotr Żyła zajął 4. miejsce. Gdyby nie dziwnie niski przelicznik za wiatr pod narty dla Geigera, to Polak byłby na podium. Jak to się stało, że Niemiec skoczył bardzo daleko z niskiej belki, a miał mało odjętych punktów za wiatr?

Wiatr jest mierzony jeszcze chwilę po wylądowaniu skoczka. I dlatego czasami wychodzą takie dziwne wyniki jak np. w piątkowym konkursie w Oberstdorfie u Karla Geigera. Sam nie bardzo rozumiem, dlaczego tak jest to liczone. Gdy warunki są loteryjnie i wiatr co chwila zmienia kierunek i swoją siłę, to przeliczniki nie do końca spełniają swoją rolę.

"Chciało mi się płakać"  - mówił po 4. miejscu Piotr Żyła. Dawid Kubacki, Kamil Stoch i Andrzej Stękała wyglądali po tych zawodach na podłamanych. Długo rozmawiał pan z podopiecznymi przed drużynówką? Potrzebowali dodatkowej mobilizacji?

Wiedzieliśmy, że dalej mamy super drużynę. Powiedziałem tylko chłopakom, że walczymy do końca. Nie widziałem, żeby potrzebowali dodatkowej mobilizacji. Widziałem natomiast, że czekają już na tę drużynówkę. Przypomniałem tylko, że jesteśmy w stanie wywalczyć medal i skaczemy jako drużyna. Razem wygrywamy i razem przegrywamy.

To była najlepsza drużynówka w historii mistrzostw świata?

Nie pamiętam tak ciekawych zawodów drużynowych w tak ważnym momencie sezonu. Emocje, jakie były na skoczni, trudno opisać słowami. Sytuacja zmieniała się co chwilę. Wierzyliśmy w złoto do końca. Nie udało się, ale z brązu też bardzo cieszymy się. Wywalczony w tak zaciętym konkursie smakuje jak złoto.

W decydującym skoku Dawida Kubackiego zabrakło mu lepszych warunków na dole skoczni czy był to błąd skoczka?

Miał trochę gorsze warunki, ale nie były one bardzo złe. Sam skok nie był do końca dobry technicznie. To nie była jednak łatwa sytuacja dla Dawida. Skakał ostatni w konkursie, wcześniej Geiger poleciał bardzo daleko. Do tego Dawid miał wcześniej trochę problemów w swoich skokach. Poradził sobie dobrze i jestem z niego, jak i pozostałych podopiecznych, zadowolony. Wywalczyliśmy ten brązowy medal.

Piotr Żyła rozpoczynał drużynówkę, a Dawid Kubacki kończył. Nie chciał pan nieco zmienić kolejności i przy tak wysokiej formie postawić na Piotra w ostatniej grupie?

Piotr zna swoją pozycję w drużynie, dlatego nie kombinowaliśmy. Postawiliśmy na rozwiązanie, które wielokrotnie sprawdziło się w przypadku polskiej kadry. Początek konkursu jest bardzo ważny, często ważniejszy niż końcówka. Ważne, żeby od początku zawodów reprezentacja liczyła się w grze o medale czy miejsce na podium. Byliśmy pewni, że Piotrek sprawdzi się jako otwierający konkurs i dlatego postawiliśmy na taki układ drużyny.

Któraś z reprezentacji zaskoczyła pana sprzętowo w Oberstdorfie?

Rękawy w kombinezonach Austriaków wyglądały trochę inaczej. Być może korzystali z innego materiału. Na pewno zadziałał efekt tzw. zamieszania. Wszyscy przyglądali się ich strojom i zastanawiali się, co mają lepszego. Sam sprzęt jednak nie skacze. Skoki Austriaków wyglądały bardzo dobrze, imponowały ich prędkości na progu. Wyciągniemy z ich kombinezonów wnioski, bo mamy możliwości ciągłego rozwijania się pod względem sprzętu.

U Kamila nie trafiliście z formą na mistrzostwa świata?

W drugiej części sezonu tak to już u Kamila wyglądało, że raz był w drugiej czy trzeciej dziesiątce, a za chwilę walczył o podium. Skoki w konkursach indywidualnych na MŚ nie były u niego optymalne. W najważniejszym momencie, w drużynówce, wszystko jednak zaskoczyło. To na pewno da mu motywację na końcówkę sezonu, bo wciąż ma o co walczyć. Jest do wygrania mała Kryształowa Kula za loty i utrzymanie pozycji na podium w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Teraz czas na krótki odpoczynek w domu?

Tak. Wróciłem na kilka dni do domu, do Czech. Dałem sobie jeden-dwa dni odpoczynku, by maksymalnie ten czas poświęcić rodzinie. Zabieram się już jednak do pracy przed następnym, olimpijskim sezonem. W czwartek będę rozmawiał z doktorem Haraldem Pernitschem i przygotujemy już plan przygotowań na kolejne miesiące.

Po odwołaniu Raw Air najlepsi skoczkowie mają aż dwa tygodnie przerwy przed finałem sezonu w Planicy. Trudno będzie utrzymać formę?

Zaraz po mistrzostwach przypomniałem zawodnikom, że to jeszcze nie koniec sezonu. Trzeba codziennie pracować, podtrzymywać formę fizyczną. Nie można wypaść z rytmu, tzw. aktywacji. Trzeba zachować gotowość startową i koncentrację, zwłaszcza że w Słowenii na skoczni mamuciej czekają zawodników aż cztery konkursy.

Ma pan ważny kontrakt z polską federacją jeszcze na kolejny sezon. Z PZN dochodzą głosy, że federacja chciałaby już teraz przedłużyć z panem umowę. Po Planicy usiądziecie do rozmów?

Na pewno odbędzie się spotkanie, w którym podsumujemy cały sezon. Być może wtedy porozmawiamy też o mojej i całego sztabu przyszłości. Najważniejsze, że mamy kontrakt na przyszły sezon i już możemy skupiać się na pracy przed igrzyskami olimpijskimi.

Czytaj także:
Wielki sukces czy niedosyt? Wojciech Fortuna nie ma żadnych wątpliwości
Co się stało z Kubackim w finałowej serii? Słowa Tajnera wszystko wyjaśniają

Komentarze (0)