Wielki sukces czy niedosyt? Wojciech Fortuna nie ma żadnych wątpliwości

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: radość reprezentantów Polski - Kamila Stocha (z lewej), Piotra Żyły (drugi z lewej), Dawida Kubackiego (w środku) i Andrzeja Stękały (drugi z prawej)
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: radość reprezentantów Polski - Kamila Stocha (z lewej), Piotra Żyły (drugi z lewej), Dawida Kubackiego (w środku) i Andrzeja Stękały (drugi z prawej)

Po siedmiu seriach Polacy prowadzili, złoto mieli na wyciągnięcie ręki. Skończyli z brązowym medalem MŚ. - Ten brąz smakuje jak złoto. Biorąc pod uwagę kosmiczny poziom tego konkursu, to wielki sukces - mówi dla WP SportoweFakty Wojciech Fortuna.

Ależ to były zawody. Spodziewaliśmy się zaciętej drużynówki, ale wydarzenia na skoczni przebiły wszystkie oczekiwania. Niemcy, Austriacy i Polacy stworzyli spektakl, który zapamiętamy na długo. Do ostatniej grupy trzy reprezentacje miały szansę na złoto. Na pole position byli Biało-Czerwoni, którzy prowadzili po siedmiu grupach.

Walka o złoto rozstrzygnęła się w bezpośredniej rywalizacji Dawida Kubackiego, Stefana Krafta i Karla Geigera. Polak skoczył 127,5 metra, Austriak 133, a Geiger aż 136 metrów. Zwyciężyli Niemcy, srebro zdobyli Austriacy, a brąz Polacy. Mimo że podopieczni Michala Doleżala nie utrzymali prowadzenia, Wojciech Fortuna nie ma wątpliwości, jak ocenić ich brązowy krążek.

- Medal to jest medal. Wynik poszedł w świat. Ten brąz smakuje jak złoto. Biorąc pod uwagę kosmiczny poziom tego konkursu, to wielki sukces. A to jeszcze nie koniec. Do igrzysk olimpijskich pozostał niecały rok. Jestem przekonany, że w kolejnym sezonie Biało-Czerwoni też będą mocni i zapewnią nam jeszcze wiele radości - przyznał mistrz olimpijski z Sapporo.

ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz o świętowaniu mistrzostwa świata. "Piotrek nie jest alkoholikiem"

Przed konkursem wielu kibiców wzięłoby w ciemno brązowy medal dla Polaków. W piątek Biało-Czerwoni byli podłamani, gdy konkurs indywidualny na dużej skoczni - przez zmienne warunki i zwariowane przeliczniki - kompletnie im się nie udał. Forma Stocha i Stękały to był wielki znak zapytania.

Tymczasem w sobotę wszyscy stanęli na wysokości zadania. W konkursie na niesamowitym poziomie nie zawiódł nikt, nawet Dawid Kubacki. Co prawda nie poleciał tak imponująco jak Geiger czy Kraft, ale skok na 127,5 metra, to nie była zła próba.

- Polacy znów udowodnili, że są bardzo mocni psychicznie. Przecież piątkowy konkurs mentalnie był dla nich bardzo trudny. Podnieśli się w znakomitym stylu. Do ostatniego skoku walczyli o złoto. Odrodził się Kamil Stoch, który miał tutaj dużo problemów, ale w najważniejszym momencie skakał bardzo dobrze. Tak samo Andrzej Stękała. Do Dawida nie można mieć żadnych pretensji. Ewidentnie zabrakło mu lepszego wiatru w samej końcówce zeskoku, by mógł polecieć kilka metrów dalej - przeanalizował Wojciech Fortuna.

Patrząc na indywidualne wyniki drużynówki, można tylko żałować, że w sobotę nie było indywidualnego konkursu. Najlepszą notę dnia miał Piotr Żyła (więcej TUTAJ). Skakał jak w szwajcarskim zegarku. Dwa razy wylądował na 139. metrze. To były fenomenalne próby po których ręce same składały się do oklasków.

- Serdeczne gratulacje dla całej drużyny i sztabu szkoleniowego za ten brąz. Czapki z głów przede wszystkim dla Piotra Żyły. Był najlepszym skoczkiem mistrzostw świata. To, jak skakał w sobotę, to było coś fenomenalnego - podkreślił mistrz olimpijski.

Biało-Czerwoni zakończyli mistrzostwa świata z dwoma medalami: złotem Piotra Żyły na skoczni normalnej i brązowym krążkiem w fenomenalnej, jednej z najciekawszych w historii skoków, rywalizacji drużynowej.

Czytaj także: co się stało z Dawidem Kubackim w finałowej serii? Słowa Apoloniusza Tajnera wszystko wyjaśniają

Źródło artykułu: