Polski weteran nie składa broni. "Skoki na światowym poziomie są w jego zasięgu"

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Stefan Hula
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Stefan Hula

Czy Stefan Hula może zapomnieć o walce z najlepszymi? Ostatnie miesiące były nieudane dla kadrowicza. Mimo to Maciej Maciusiak nie ma zamiaru skreślać 34-latka. - Jego miejsce jest w Pucharze Świata - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty trener.

Od początku zimy Stefan Hula tylko raz zdobył punkty Pucharu Świata. W pierwszym konkursie sezonu 2020/21 rozgrywanym na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle Polak uplasował się na 29. pozycji. Dwa "oczka" w klasyfikacji generalnej  to najgorszy wynik Huli od blisko dziesięciu lat.

Początkowo sytuacja wyglądała kiepsko również w Pucharze Kontynentalnym. W pierwszych 7 konkursach drugoligowego cyklu Hula aż trzy razy żegnał się ze zmaganiami na ich półmetku. W kolejnych tygodniach sytuacja uległa poprawie, ale i tak nie sposób w tym miejscu mówić o pełni szczęścia.

- Za Stefanem średni sezon. Widać, że oczekiwania jego samego były zdecydowanie większe - zdradza asystent Michala Doleżala w kadrze narodowej, Maciej Maciusiak.

ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz wpadł na świetny pomysł. "Musiał mnie do tego przekonać"

Ostatnie słowo własnością Huli 

Gorsza forma nie przeszła bez echa w szeroko pojętym środowisku. Pod adresem Huli, zwłaszcza z ust kibiców, często padały słowa krytyki. Momentami można było odnieść wrażenie, że co niektórzy chcą zmusić skoczka do przejścia na emeryturę. Bohater całego zamieszania szybko dał jednak wszystkim do zrozumienia, że to on będzie dyktował warunki swojej przygodzie ze skokami narciarskimi.

- Jeżeli mielibyśmy skupiać się na wieku, wówczas musielibyśmy wszyscy zakończyć karierę. Ja, Kamil Stoch, Piotr Żyła czy Dawid Kubacki. Wszyscy skończyliśmy 30 lat, ale czy to jest tak ważne w sporcie? Myślę, że nie. Istotne, by mieć chęci i motywację. Jeżeli do tego prezentujemy dobry poziom, to możemy startować. Zawsze wkurza mnie takie mówienie, że zawodnicy powinni dać sobie spokój. Każdy zrobi to w odpowiednim momencie, gdy będzie chciał - zaznaczył Hula w rozmowie z portalem skijumping.pl.

Kierunek Pekin

Obecnie Huli przyświeca przede wszystkim jeden cel. Doświadczony skoczek z dużymi nadziejami patrzy w kierunku kolejnego sezonu, w którego trakcie odbędą się igrzyska olimpijskie w Pekinie. Ostatnia impreza czterolecia była jak do tej pory najlepszym okresem w jego karierze. W 2018 roku w Korei Południowej Hula wywalczył wraz z kolegami brązowy medal na dużym obiekcie, a sam otarł się o olimpijski krążek w szalonym konkursie na normalnej skoczni. Dziś zapewne mało kto upatruje w osobie 34-latka kandydata do podobnych rezultatów. Maciej Maciusiak jest jednak dobrej myśli.

- Właściwie dlaczego nie? - odpowiada w kontekście ewentualnej powtórki z rozrywki. - W tym sezonie Andrzej Stękała udowodnił, że można przejść drogę od niemal zakończenia kariery aż do ścisłej światowej czołówki. Dlatego, choć Stefan jest jednym z najstarszych zawodników, wierzę że skoki na światowym poziomie są w jego zasięgu. Zawodnik po to wylewa siódme poty na treningu, żeby odnaleźć dobrą formę - uzupełnia swoją wypowiedź Maciusiak.

Wyboistą drogą na igrzyska 

To, co daje nadzieję na, bądź co bądź, spektakularny powrót Huli do elity, to jego uparcie w dążeniu do celu. Nawet w trakcie tak nieudanego sezonu jak ten obecny trzykrotny uczestnik IO zdołał udowodnić, że poddanie się bez walki nie wchodzi w grę.

Po serii kiepskich wyników Hula najpierw ustabilizował skoki na poziomie drugiej "10" PK, a następnie zaczął coraz śmielej spoglądać na najwyższe lokaty. Efekt? Zwycięstwo i dwa 6. miejsca w 4 ostatnich konkursach na zapleczu Pucharu Świata. Jedyny, choć stosunkowo poważny mankament, to fakt, że forma przyszła krótko przed oficjalnym zamknięciem sezonu zimowego.

- Motywacja musi być obecna. Często bywa tak, że dyspozycja jest dobra, oczekiwania są wysokie, a zaczynają się pojawiać słabsze występy. Wtedy skoczek musi pokazać charakter. Albo całkowicie się poddaje, albo walczy do samego końca o jak najlepsze rezultaty. Bez dwóch zdań w ostatnich miesiącach Stefan należał do tej drugiej grupy. Udowodnił, że stać go na więcej niż przeciętne skakanie. Szkoda, że tak późno udało mu się ustabilizować skoki na solidnym poziomie - przyznaje Maciusiak.

Dwie sprzeczne wizje 

Jednocześnie polski szkoleniowiec zapewnia, że to, co prezentował jego podopieczny w minionych miesiącach, nijak ma się do jego możliwości. Rzeczywisty potencjał Huli wybiega bowiem daleko poza granicę przyzwoitych występów w Pucharze Kontynentalnym.

- Jego miejsce jest w Pucharze Świata, gdzie możliwość rywalizacji idzie w parze z zarabianiem pieniędzy - podsumowuje Maciusiak.

Mniej optymistycznie nastawiony do przyszłości Stefana Huli jest Kazimierz Długopolski. Były kombinator norweski zwraca uwagę na aspekt przywiązania do zawodu, który może w znaczącym stopniu przyczynić się do wydłużenia kariery. Według pierwszego trenera m.in. Macieja Kota problem polega na tym, że o satysfakcjonujące wyniki będzie coraz trudniej.

- Stefan jest już w takim wieku, że powrót do optymalnej dyspozycji staje się nie lada wyzwaniem. Sytuacja wygląda jednak tak, że jego pozycja w obecnej kadrze jest niezagrożona. Poza tym, jeśli coś się robi przez tyle lat i naprawdę się to lubi, trudno z tego tak nagle zrezygnować - dzieli się Długopolski swoimi przemyśleniami w rozmowie z WP SportoweFakty.

To, czy kolejny rozdział w karierze Stefana Huli zakończy się happy-endem, na razie pozostaje kwestią otwartą. W sezonie 2020/21 czeka go jeszcze wyjazd na zawody Pucharu Kontynentalnego do Czajkowskiego, które odbędą się w dniach 27-28 marca. Niedługo potem reprezentant Polski z myślą o igrzyskach olimpijskich w Pekinie przystąpi do kolejnych w swoim życiu przygotowań do sezonu.

Stefan Hula jest brązowym medalistą igrzysk olimpijskich oraz mistrzostw świata w lotach w rywalizacji drużynowej. Jego największy sukces indywidualny to 5. miejsce wywalczone na skoczni normalnej podczas IO w Pjongczangu w 2018 roku. We wrześniu skończy 35 lat.

Czytaj także: 
Jeden weekend zadecyduje o trofeum, którego Stoch nigdy nie zdobył. Czy będzie w stanie o nie powalczyć?
Wielka przyszłość Austriaków. Polacy mogą się martwić, ale Niemcy mają jeszcze większe kłopoty

Źródło artykułu: