Piątkowy konkurs indywidualny w Planicy pokazał wszystkie bolączki skoków narciarskich. Zawody rozgrywane były w loteryjnych warunkach i przy silnych podmuchach wiatru. Zawiódł przy tym system przeliczników, przez który nie liczyła się odległość, a właśnie siła wiatru przy skoku.
Patrząc na klasyfikację, widać, jak bardzo loteryjny był to konkurs. Pius Paschke skoczył 207,5 metra i był sklasyfikowany wyżej niż Cene Prevc, który wylądował na 232. metrze. Niemiec za wiatr miał dodane 15,2 pkt, a Słoweńcowi odjęto 15,3 pkt. Z kolei Piotr Żyła skoczył najdalej (239 metrów), ale był dopiero siódmy.
Żyła - przy takich warunkach - musiałby skoczyć o 20 metrów dalej. System przeliczników od lat nie był udoskonalany, co zdaniem sędziego Edwarda Przybyły jest dużym problemem dla skoków narciarskich.
- Przelicznik to czasami jest po prostu tragedia. Zbyt często zdarzają się konkursy, gdy nic nie daje, tylko przeszkadza. Jak kibic ma rozumieć, że lepszy jest ten skoczek, który wylądował o 25 merów bliżej? To jest wygłupianie się - powiedział polski arbiter.
Jak działa system przeliczników? Liczona jest średnia podmuchów wiatru na całej długości zeskoku. Zdarza się jednak, że pomiar jest spóźniony, przez co zawodnik mógł skakać w dobrych warunkach i dostanie rekompensatę za złe warunki. I odwrotnie. To wpływa negatywnie na przejrzystość skoków narciarskich, czyli dyscypliny, gdzie wygrywać powinien ten, który skoczył najdalej.
Przybyła zwrócił też uwagę na wysokie noty przyznawane przez niektórych sędziów. Przykładem jest Karl Geiger, który za jeden ze skoków dostał od niemieckiego arbitra notę marzeń - "20". - Ktoś upadł na głowę. Niestety, niektórym wolno więcej - dodał polski sędzia międzynarodowy.
Czytaj także:
Podjęto decyzję ws. Daniela Andre Tandego. Dyrektor Norwegów przekazał nowe informacje
Kamil Stoch może stracić miejsce na podium w PŚ. Jest jeden warunek
ZOBACZ WIDEO: Piotr Żyła zbliża się do końca kariery? "Jego decyzje mogą być nieoczekiwane"