Turek przeszedł do historii, ale nie jako pierwszy. Egzotyczni zawodnicy już zdobywali punkty

PAP/EPA / Na zdjęciu: Fatih Arda Ipcioglu
PAP/EPA / Na zdjęciu: Fatih Arda Ipcioglu

O konkursie w Oberstdorfie głośno było nie tylko z uwagi na fatalny wynik Biało-Czerwonych, ale i wyczyn Fatiha Ardy Ipcioglu. Został pierwszym Turkiem z punktami Pucharu Świata, a jego trener zapewnia, że to nie jest szczyt jego możliwości.

- W każdym aspekcie skoku posiada duże rezerwy, czeka nas jeszcze ogrom ciężkiej pracy. Do poprawienia jest wszystko: technika, dojazd, faza lotu, lądowanie - powiedział w rozmowie ze skijumping.pl Nejc Frank, trener reprezentacji Turcji.

To tylko pokazuje, że w Fatihu Ardzie Ipcioglu drzemią jeszcze spore rezerwy. Wierzy w to także jego szkoleniowiec, choć stara się tonować nastroje i prosi, aby poczekać na to, co przyniesie przyszłość.

Teraźniejszość wygląda jednak tak, że Ipcioglu małymi krokami przedziera się do Pucharu Świata. Już na inaugurację tego sezonu w Niżnym Tagile zakwalifikował się do konkursu, w którym zajął 46. miejsce.

Poprawił się w Klingenthal, gdzie otarł się o drugą serię - był tam 34. Do awansu zabrakło mu naprawdę niewiele, bo 0,9 pkt, co w przeliczeniu na odległość daje zaledwie pół metra.

W końcu przyszło otwarcie Turnieju Czterech Skoczni. Turek zakwalifikował się do konkursu w Oberstdorfie z niezłego, 32. miejsca. Przyszło mu się zmierzyć z młodym Rosjaninem Daniłem Sadrejewem, co nie stawiało go z góry na straconej pozycji.

Uzyskał 120 metrów i czekał na to, co zrobi jego rywal. Ten wylądował 3,5 m bliżej. Dzięki temu turecki skoczek po raz pierwszy w historii wywalczył pucharowe punkty. I to od razu dwa, bo pokonał jeszcze Johanna Andre Forfanga.

Jego droga do punktów w PŚ nie była prosta. Turek przeszedł przez wszystkie szczeble - od mistrzostw świata juniorów, przez FIS Cup, Puchar Kontynentalny. Wystąpił na igrzyskach w Pjongczangu, ale tam do "50" nie wszedł, choć rok wcześniej na MŚ w Lahti plasował się w piątej dziesiątce na obu skoczniach. Dodajmy, że w Korei był chorążym swojej reprezentacji.

Warto podkreślić, że 24-latek nie jest pierwszym przedstawicielem tak egzotycznego jak na skoki narciarskie kraju, który zdobył pucharowe punkty. Już w latach 80. XX wieku do czołowej "15" wskakiwał Bułgar Władimir Brejczew, obecnie nikogo już nie dziwi z kolei obecność Władimira Zografskiego.

W sezonie 84/85 na 12. miejscu w Lake Placid znalazł się Węgier Laszlo Fischer, co dało mu historyczne 4 punkty do klasyfikacji generalnej. 24 stycznia 1987 roku to z kolei ważna data dla skoków narciarskich w... Hiszpanii. Bernat Sola był wówczas 14. w Sapporo.

Na przełomie wieków kibice mogli oglądać w akcji Ingemara Mayra. Pochodził z rodziny austriacko-holenderskiej i to te państwa reprezentował na arenie międzynarodowej. Dla Holandii zdobył 11 punktów. Do "30" nie udało się za to wskoczyć Grekowi Nico Polichronidisowi.

Kibice szczególnie chętnie dopingują zawodników z "egzotycznych" miejsc. O Ipcioglu zrobiło się ostatnio głośno i należy spodziewać się, że jeszcze będzie się rozwijał. Póki co musi jednak czekać na austriacką część Turnieju Czterech Skoczni, bowiem nie udało mu się wejść do konkursu w Garmisch-Partenkirchen.

Czytaj także:
Show Piotra Żyły przed kamerami. Gdy kibice go usłyszeli, mogli być w szoku
Od wielkiej euforii do wielkiego smutku. Taki był rok 2021 dla polskich skoków

Komentarze (0)