Organizacja mistrzostw świata juniorów zbiegła się z czasem wojny w Ukrainie. Święto sportu na tak dużą skalę nie jest łatwe do przeprowadzenia szczególnie, że agresja odbywa się tuż za polską granicą. Jednak polscy działacze udowodnili skuteczność działania, zanim czempionat oficjalnie się rozpoczął.
Polski Związek Narciarski praktycznie od samego początku lobbował, aby z juniorskiego czempionatu zostali wykluczeni Rosjanie. Polscy przedstawiciele nie chcieli, aby w wydarzeniu sportowym organizowanym w Zakopanem wystartowali zawodnicy kraju agresora, który w bestialski sposób rozpoczął wojnę w Ukrainie.
W działania mające na celu usunięcie rosyjskich zawodników z list startowych, zaangażował się minister sportu Kamil Bortniczuk. Polityk działał w porozumieniu z przedstawicielami PZN. Sytuacja - co w jest w pełni zrozumiałe - była dla polskiej strony na tyle poważna, że w przypadku niewykluczenia Rosjan istniało duże prawdopodobieństwo wycofania się Polski z organizacji wydarzenia sportowego.
ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"
Międzynarodowa Federacja Narciarska po wielu naciskach zadecydowała, że Rosjanie i Białorusini zostaną wykluczeni z zawodów rozgrywanych pod jej egidą do końca bieżącego sezonu. Po raz kolejny należy podkreślić działania Polski, jako jasny sygnał wysłany do przedstawicieli FIS. W działania zaangażował się również Kamil Stoch, który podczas Pucharu Świata w Lahti zaapelował o pokój (więcej TUTAJ).
Ostatecznie Rosjanie nie wystartują w MŚJ, jednak zanim decyzja o ich wykluczeniu została podjęta, reprezentanci tego kraju byli obecni w Zakopanem. Jak dowiedzieliśmy się od Tomasza Pochwały, doszło już do pewnej niekomfortowej sytuacji, która miała miejsce na odprawie.
- Mamy teraz Mistrzostwa Świata Juniorów w Zakopanem, a wczoraj była pierwsza odprawa przed zawodami i w jednej sali siedzieli trenerzy z Ukrainy i Rosji, kątem oka na siebie spoglądając. To nie jest miłe i sympatyczne - wskazywał rozmówca.
Wzorowa organizacja
Choć MŚJ zostaną rozegrane w czasie wojny, to już teraz można pochwalić organizatorów za solidarność i braterskość. Działacze zdali egzamin już przed rozpoczęciem imprezy, potwierdzając wartości jakimi powinien kierować się sport.
Kolejną odpowiednią reakcją PZN, biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczną jest odwołanie ceremonii otwarcia oraz zamknięcia imprezy.
- Ceremonie medalowe nie będą przeprowadzane na zbudowanej wcześniej scenie na Wielkiej Krokwi, tylko na Średniej Krokwi. Będzie bez pompy. Sport powinien dalej funkcjonować, ale nie powinniśmy w tak ciężkim czasie dla naszych sąsiadów cieszyć i radować ponad stan - mówił Jan Winkiel portalowi SkokiPolska.pl.
Decyzja jaką przekazał sekretarz PZN budzi uznanie. W ubiegły weekend, gdy wojna w Ukrainie już trwała, rozgrywano zawody PŚ w Lahti. Finowie nie uniknęli krytyki ze strony obserwatorów. Podczas wydarzenia, w tle słychać było muzykę, a zawody zwieńczył pokaz fajerwerków.
Polska solidarność
Choć skoki narciarskie z piłką nożną mają niewiele wspólnego, to jednak zachowanie obu związków może budzić podziw i szacunek. Najpierw Polski Związek Piłki Nożnej przekazał informację, że nie zamierza rywalizować z Rosjanami w barażu do MŚ 2022, następnie PZN podjął kroki w kierunku wykluczenia rosyjskich zawodników z MŚJ.
Działania podjęte przez PZPN oraz PZN mają wspólny mianownik. Wspólne kroki polskich związków poszły dalej w świat, co spowodowało wywarcie większego wpływu na późniejsze decyzje federacji piłkarskiej oraz narciarskiej.
Jedna reprezentacja ma dwóch ambasadorów w świecie. Robert Lewandowski i Kamil Stoch swoimi działaniami udowodnili, że sport ma w dalszym ciągu ludzkie oblicze i nie jest tylko uzależniony od postanowień władz i wpływowych ludzi. Polscy zawodnicy dowiedli, że na pozór niewielkie gesty, mogą wpłynąć na decyzje podejmowane przez wielkie federacje.
Małysz pełen uznania dla heroizmu Ukraińców >>
Powrót po długiej przerwie i wielka kasa na stole. Czas na Raw Air >>