W tym artykule dowiesz się o:
Włodzimierz Szaranowicz podczas konkursu drużynowego na MŚ Oslo 2011, nazwał czterokrotnego mistrza świata "królem Holmenkollen". Trudno, biorąc pod uwagę to jak świetnie radził sobie Adam Małysz w stolicy Norwegii, nie zgodzić się z takim określeniem. Skoczek z Wisły aż siedmiokrotne stanął na podium zawodów w Oslo. Co więcej, główny zainteresowany pięciokrotnie wygrał zawody, a "tylko" raz zajął drugie i trzecie miejsce. Małysz szczególnie upodobał sobie stary obiekt. To właśnie na nim odniósł wszystkie wiktorie, w tym tę w 1996 roku, która była jego pierwszym zwycięstwem w karierze. Po wyburzeniu starej i wybudowaniu nowej Holmenkollbakken, czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli stanął na drugim stopniu podium w sezonie 2009/2010, a rok później sięgnął po brązowy medal mistrzostw globu na normalnym obiekcie w Oslo. Jeden z najlepszych polskich sportowców na tyle upodobał sobie stolicę Norwegii, że to właśnie tutaj, po konkursie na dużej skoczni w ramach MŚ (11. miejsce), ogłosił zakończenie swojej kariery.
[b]Zobacz także: Noriaki Kasai został ojcem, ale mimo to będzie skakał w Oslo Kto nowym trenerem polskiej kadry?
[/b]
Dwukrotny mistrz olimpijski, podobnie jak Adam Małysz, także ma miłe wspomnienia z rywalizacji w Oslo. W przeciwieństwie do swojego rodaka Stoch nigdy jednak nie wygrał zawodów na Holmenkollbakken. Podopieczny Łukasza Kruczka dwukrotnie podczas konkursów w ramach Pucharu Świata uplasował się na podium. W sezonie 2013/2014 skoczek z Zębu zajął trzecie miejsce, przegrywając tylko z Severinem Freundem i Andersem Bardalem. Rok później Stoch powtórzył ten sukces. Wówczas lepszy od trzykrotnego medalisty mistrzostw świata był po raz kolejny Freund oraz Noriaki Kasai. Skoro mowa już o reprezentancie Niemiec, to warto podkreślić, że podopieczny Wernera Schustera wygrał trzy ostatnie konkursy w Oslo.
Zobacz także: Wichury szaleją w Europie. Skakanie w Oslo zagrożone?
Cieszynianin właśnie w stolicy Norwegii odniósł swój największy sukces w zawodach Pucharu Świata. To właśnie po wiktorii na Holmenkollbakken w sezonie 2012/2013 postać Piotra Żyły rozbłysnęła na dobre. Z pewnością wielu fanów przesympatycznego skoczka do dzisiaj pamięta tak szczęśliwe dla głównego zainteresowanego zawody. Po pierwszej serii konkursu, brązowy medalista mistrzostw świata z Val di Fiemme plasował się na trzeciej pozycji. Tuż przed nim był Kamil Stoch i Robert Kranjec. W finale presja i zmienne warunki nie przeszkodziły Żyle. 26-letni wówczas zawodnik poszybował na odległość 133,5 metra i ostatecznie wygrał konkurs ex aequo z Gregorem Schlierenzauerem. Trzeci był Kranjec, a Stoch ukończył zmagania tuż za podium na czwartej pozycji. Sukces w Norwegii tak rozochocił Polaka, że ten tydzień później stanął na trzecim stopniu podium podczas lotów narciarskich w Planicy.
Jak będzie w tym sezonie? Prawdopodobnie Żyły nie zobaczymy podczas weekendowej rywalizacji w Oslo. Z kolei Kamil Stoch po przebłysku formy na Wielkiej Krokwi, w Sapporo skakał bardzo przeciętnie i trudno uwierzyć w to, że na Holmenkollbakken włączy się do rywalizacji z najlepszymi.
Zobacz także: Łukasz Kruczek zmieni pracodawcę?