MŚ w lotach. Kto zaskoczył, a kto zawiódł? Sześć historii prosto z Planicy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Indywidualny konkurs mistrzostw świata w lotach w 2020 roku przeszedł do historii. Dziś już wiemy, że jedni skoczkowie opuszczą Planicę w szampańskich nastrojach, a inni z poczuciem bezsilności oraz ogromnym niedosytem.

1
/ 6

[b]

Dosłownie przed chwilą - w trakcie całego sezonu 2019/20 - bolączką reprezentacji Polski było skompletowanie silnej drużyny. Niemal wszystkie obowiązki spoczywały na barkach tercetu Żyła, Kubacki, Stoch. Za sprawą działań sztabu na czele z Michalem Doleżalem w pierwszych tygodniach trwającej zimy sytuacja nabrała całkowicie innych kształtów. W Planicy największym beneficjentem nowego rozdania okazał się Andrzej Stękała.

W ciągu ostatnich dni na Letalnicy skoczek z Dzianisza udowodnił, że kryzys to w jego przypadku nic innego, jak melodia przeszłości. W tej chwili nie sposób skojarzyć Andrzej Stękałę z niekiedy wręcz bezproduktywnym tułaniem się po zawodach Pucharu Kontynentalnego. Jednocześnie nie można zapominać, jak wyboista była droga reprezentanta naszego kraju do 10. miejsca na tegorocznych mistrzostwach świata w lotach w Planicy. Jego radość, gdy zdał sobie sprawę, że ukończy światowy czempionat w czołowej "10", mówiła sama za siebie.

2
/ 6

Jak przed każdą imprezą mistrzowską, tak również teraz, największą nadzieją Austriaków na dobry wynik był Stefan Kraft. Dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli, mimo zakażenia koronawirusem na początku sezonu, przyjechał do Planicy w świetnej formie. 27-latek zdążył nawet oddać skok w pierwszym treningu, ale kilka chwil później okazało się, że z walki o najwyższe cele wykluczą go problemy zdrowotne.

Na szczęście dla reprezentacji Austrii znakomicie z roli jego zastępcy wywiązał się Michael Hayboeck. Podopieczny Andreasa Widhoelzla od początku do końca skakał na bardzo wysokim poziomie, co w ostatecznym rozrachunku pozwoliło mu znaleźć się tuż za podium. 4. miejsce i niewielka strata punktowa do pozycji premiowanej medalem z pewnością wywołują dwojakie uczucia u samego Hayboecka. Należy jednak pamiętać, że jeszcze kilka miesięcy temu znaleźć się tuż za pierwszą "3" w zawodach najwyższej rangi było dla mistrza świata juniorów z 2010 roku marzeniem ściętej głowy.

3
/ 6

Oprócz Polaków Niemiec był największym nieobecnym weekendu  w Niżnym Tagile, który poprzedził mistrzostwa świata w lotach w Planicy. Czas pokazał, że akurat on skorzystał na tej absencji, jak nikt inny. Wicemistrz świata z dużej skoczni z 2019 roku spędził kilka dni w domu wraz ze swoją partnerką, z którą spodziewa się dziecka, a następnie pełen sił zjawił się w Słowenii.

Piątek oraz sobota były wręcz perfekcyjne z perspektywy niemieckiego skoczka. Podopieczny trenera Stefana Horngachera objął prowadzenie po pierwszym skoku i nie oddał go już do samego końca. Niemiec znakomicie poradził sobie z presją, którą stale wywierał na niego Halvor Egner Granerud. Umiejętność zachowania zimnej krwi w połączeniu z fenomenalnymi skokami pozwoliła Geigerowi zdobyć mistrzostwo świata i tym samym odnieść największy sukces w dotychczasowej karierze.

4
/ 6

W kontekście sportowców często mówi się, że prawdziwą sztuką nie jest wdrapanie się na szczyt, lecz utrzymanie się na nim przez dłuższy czas. W tym roku na własnej skórze przekonał się o tym Daniel Andre Tande. Norweg przyjeżdżał do Planicy jako obrońca tytułu sprzed dwóch lat, kiedy to w Oberstdorfie - po znakomitej walce  -  zdystansował zarówno Kamila Stocha, jak i Richarda Freitaga.

Pierwsze skoki na słoweńskiej ziemi w wykonaniu podopiecznego Alexandera Stoeckla dawały nadzieję jego sympatykom, że i tym razem 26-latek powalczy o złoty medal. Takie rozumowanie było przede wszystkim wynikiem czwartkowych treningów oraz kwalifikacji, w których Tande zajął odpowiednio 5., 3. i 5. miejsce. Konkurs indywidualny przyniósł jednak ogromne rozczarowanie. Reprezentant Norwegii nie zmieścił się nawet w czołowej "10", ostatecznie plasując się na 13. pozycji.

5
/ 6

[b]

Peter Prevc   [/b]

W 2016 roku Słoweniec był bezsprzecznie najlepszym skoczkiem świata. Tamtej zimy jego łupem padły wszystkie najważniejsze imprezy sezonu włącznie z mistrzostwami świata w lotach narciarskich, które zostały zorganizowane na skoczni Kulm. Zaledwie cztery lata później w Planicy wicemistrz olimpijski z Soczi prezentuje się blado nawet na tle swoich reprezentacyjnych kolegów.

Efekt? Prevc nie został desygnowany na konkurs indywidualny, a swój start w niedzielnej drużynówce może zawdzięczać wyłącznie wielkiemu zamieszaniu, jakie panuje aktualnie w obozie Słoweńców. Śmiało można przypuszczać, że gdyby nie buntownicze zachowanie Timiego Zajca, to Prevc całe mistrzostwa spędziłby na kanapie przed telewizorem.

6
/ 6

[b]

Tuż przed rozpoczęciem mistrzostw świata w lotach w Planicy reprezentant Polski przyznał otwarcie, że do zmagań w Słowenii podchodzi z dużymi nadziejami. - Jadę walczyć o medal, ale nie po medal - mówił Polak kilka dni temu w rozmowie z Kamilem Wolnickim z "Przeglądu Sportowego". Niestety, słowa triumfatora ostatniej edycji Turnieju Czterech Skoczni nijak miały się do rzeczywistości.

Najpierw Kubackiego dopadł ból pleców, który omal nie wykluczył go z mistrzostw. Następnie, gdy podopiecznego Michala Doleżala na nogi postawił fizjoterapeuta polskiej kadry - Łukasz Gębala - okazało się, że skoczek z Nowego Targu nie może nawiązać wspólnego języka z Letalnicą. Koniec końców po czterech próbach Kubacki został sklasyfikowany na 15. miejscu. To wynik gorszy aż o pięć pozycji w stosunku do poprzednich mistrzostw świata w lotach. Trzeba jednak pamiętać, że w 2018 roku Kubacki był zawodnikiem, który dopiero nieśmiało pukał do ścisłej światowej czołówki. 

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (2)
avatar
Eugeniusz Olszewski
13.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Prędkość Stocha powala. od kilku lat żaden trener nie potrafił ustawić Stocha nawet do średnich prędkości. jak Stoch ma 1,5 km/godz mniejszą od Niemców czy Norwegów to trudno Stochowi ich poko Czytaj całość
avatar
Bratomir Almanowski
13.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Bez polskiego narodowego selekcjonera Horngachera Polacy nie istnieją. Trzeba go było trzymać za wszelkie pieniądze. Nawet porwać polskiego narodowego strzelca Leviego Bobka z Germanii i sprzed Czytaj całość