W tym artykule dowiesz się o:
[b]
Andrzej Stękała [/b]
Dosłownie przed chwilą - w trakcie całego sezonu 2019/20 - bolączką reprezentacji Polski było skompletowanie silnej drużyny. Niemal wszystkie obowiązki spoczywały na barkach tercetu Żyła, Kubacki, Stoch. Za sprawą działań sztabu na czele z Michalem Doleżalem w pierwszych tygodniach trwającej zimy sytuacja nabrała całkowicie innych kształtów. W Planicy największym beneficjentem nowego rozdania okazał się Andrzej Stękała.
W ciągu ostatnich dni na Letalnicy skoczek z Dzianisza udowodnił, że kryzys to w jego przypadku nic innego, jak melodia przeszłości. W tej chwili nie sposób skojarzyć Andrzej Stękałę z niekiedy wręcz bezproduktywnym tułaniem się po zawodach Pucharu Kontynentalnego. Jednocześnie nie można zapominać, jak wyboista była droga reprezentanta naszego kraju do 10. miejsca na tegorocznych mistrzostwach świata w lotach w Planicy. Jego radość, gdy zdał sobie sprawę, że ukończy światowy czempionat w czołowej "10", mówiła sama za siebie.
Jak przed każdą imprezą mistrzowską, tak również teraz, największą nadzieją Austriaków na dobry wynik był Stefan Kraft. Dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli, mimo zakażenia koronawirusem na początku sezonu, przyjechał do Planicy w świetnej formie. 27-latek zdążył nawet oddać skok w pierwszym treningu, ale kilka chwil później okazało się, że z walki o najwyższe cele wykluczą go problemy zdrowotne.
Na szczęście dla reprezentacji Austrii znakomicie z roli jego zastępcy wywiązał się Michael Hayboeck. Podopieczny Andreasa Widhoelzla od początku do końca skakał na bardzo wysokim poziomie, co w ostatecznym rozrachunku pozwoliło mu znaleźć się tuż za podium. 4. miejsce i niewielka strata punktowa do pozycji premiowanej medalem z pewnością wywołują dwojakie uczucia u samego Hayboecka. Należy jednak pamiętać, że jeszcze kilka miesięcy temu znaleźć się tuż za pierwszą "3" w zawodach najwyższej rangi było dla mistrza świata juniorów z 2010 roku marzeniem ściętej głowy.
Oprócz Polaków Niemiec był największym nieobecnym weekendu PŚ w Niżnym Tagile, który poprzedził mistrzostwa świata w lotach w Planicy. Czas pokazał, że akurat on skorzystał na tej absencji, jak nikt inny. Wicemistrz świata z dużej skoczni z 2019 roku spędził kilka dni w domu wraz ze swoją partnerką, z którą spodziewa się dziecka, a następnie pełen sił zjawił się w Słowenii.
Piątek oraz sobota były wręcz perfekcyjne z perspektywy niemieckiego skoczka. Podopieczny trenera Stefana Horngachera objął prowadzenie po pierwszym skoku i nie oddał go już do samego końca. Niemiec znakomicie poradził sobie z presją, którą stale wywierał na niego Halvor Egner Granerud. Umiejętność zachowania zimnej krwi w połączeniu z fenomenalnymi skokami pozwoliła Geigerowi zdobyć mistrzostwo świata i tym samym odnieść największy sukces w dotychczasowej karierze.
W kontekście sportowców często mówi się, że prawdziwą sztuką nie jest wdrapanie się na szczyt, lecz utrzymanie się na nim przez dłuższy czas. W tym roku na własnej skórze przekonał się o tym Daniel Andre Tande. Norweg przyjeżdżał do Planicy jako obrońca tytułu sprzed dwóch lat, kiedy to w Oberstdorfie - po znakomitej walce - zdystansował zarówno Kamila Stocha, jak i Richarda Freitaga.
Pierwsze skoki na słoweńskiej ziemi w wykonaniu podopiecznego Alexandera Stoeckla dawały nadzieję jego sympatykom, że i tym razem 26-latek powalczy o złoty medal. Takie rozumowanie było przede wszystkim wynikiem czwartkowych treningów oraz kwalifikacji, w których Tande zajął odpowiednio 5., 3. i 5. miejsce. Konkurs indywidualny przyniósł jednak ogromne rozczarowanie. Reprezentant Norwegii nie zmieścił się nawet w czołowej "10", ostatecznie plasując się na 13. pozycji.
[b]
Peter Prevc [/b]
W 2016 roku Słoweniec był bezsprzecznie najlepszym skoczkiem świata. Tamtej zimy jego łupem padły wszystkie najważniejsze imprezy sezonu włącznie z mistrzostwami świata w lotach narciarskich, które zostały zorganizowane na skoczni Kulm. Zaledwie cztery lata później w Planicy wicemistrz olimpijski z Soczi prezentuje się blado nawet na tle swoich reprezentacyjnych kolegów.
Efekt? Prevc nie został desygnowany na konkurs indywidualny, a swój start w niedzielnej drużynówce może zawdzięczać wyłącznie wielkiemu zamieszaniu, jakie panuje aktualnie w obozie Słoweńców. Śmiało można przypuszczać, że gdyby nie buntownicze zachowanie Timiego Zajca, to Prevc całe mistrzostwa spędziłby na kanapie przed telewizorem.
[b]
Dawid Kubacki [/b]
Tuż przed rozpoczęciem mistrzostw świata w lotach w Planicy reprezentant Polski przyznał otwarcie, że do zmagań w Słowenii podchodzi z dużymi nadziejami. - Jadę walczyć o medal, ale nie po medal - mówił Polak kilka dni temu w rozmowie z Kamilem Wolnickim z "Przeglądu Sportowego". Niestety, słowa triumfatora ostatniej edycji Turnieju Czterech Skoczni nijak miały się do rzeczywistości.
Najpierw Kubackiego dopadł ból pleców, który omal nie wykluczył go z mistrzostw. Następnie, gdy podopiecznego Michala Doleżala na nogi postawił fizjoterapeuta polskiej kadry - Łukasz Gębala - okazało się, że skoczek z Nowego Targu nie może nawiązać wspólnego języka z Letalnicą. Koniec końców po czterech próbach Kubacki został sklasyfikowany na 15. miejscu. To wynik gorszy aż o pięć pozycji w stosunku do poprzednich mistrzostw świata w lotach. Trzeba jednak pamiętać, że w 2018 roku Kubacki był zawodnikiem, który dopiero nieśmiało pukał do ścisłej światowej czołówki.