"Żadnych awantur". Mistrz świata zdradził, gdzie pracował jako 20-latek

Instagram / Na zdjęciu: Oskar Kwiatkowski
Instagram / Na zdjęciu: Oskar Kwiatkowski

- Dla mnie te zawody będą jak mistrzostwa świata. Rzucę na nie wszystkie swoje siły - mówi mistrz świata Oskar Kwiatkowski, który w przeszłości dorabiał na bramkach w lokalach, a teraz jest zawodowym żołnierzem.

W tym artykule dowiesz się o:

Sezon 2022/2023 był bez wątpienia najlepszym w karierze 27-letniego zakopiańczyka. W styczniu odniósł dwa zwycięstwa w Pucharze Świata - w Scuol oraz w Blue Mountain. W lutym osiągnął życiowy sukces - w mistrzostwach świata w snowboardzie w gruzińskim Bakuriani, zdobył złoty medal w gigancie równoległym.

Czy kolejna zima będzie dla Kwiatkowskiego równie udana? Punktem kulminacyjnym sezonu 2023/2024 będzie dla niego Puchar Świata w Krynicy-Zdroju (24-25 lutego 2024) - pierwsze w historii snowboardowe zawody tej rangi, które odbędą się w Polsce.

W rozmowie z WP SportoweFakty nasz mistrz świata mówi, dlaczego pod koniec lutego będzie warto przyjechać do Krynicy-Zdroju, o marzeniu, które chciałby tam spełnić i o tym, dlaczego jego trener nazwał go Kamilem Stochem snowboardu.

Transmisje ze snowboardowego Pucharu Świata będzie można oglądać na kanale Eurosport oraz w Eurosporcie Extra w Playerze.
Grzegorz Wojnarowski: Ostatni sezon był dla ciebie najlepszym w karierze. Zdobyłeś mistrzostwo świata, dwa razy wygrałeś zawody Pucharu Świata. Czujesz, że ten następny może być jeszcze lepszy?

Oskar Kwiatkowski, mistrz świata w snowboardzie w konkurencji gigant równoległy: Czuję, że może być dobry. Nie będzie mistrzostw świata ani igrzysk olimpijskich, więc skupimy się w pełni na Pucharze Świata. Mój plan zakłada równą, stabilną jazdę bez podejmowania nadmiernego ryzyka i regularne zajmowanie miejsc w czołówce pucharowych zawodów.

Dla naszej kadry główną imprezą sezonu będzie pierwszy w historii snowboardowy Puchar Świata w Polsce, który odbędzie się na Jaworzynie Krynickiej. Dla mnie te zawody będą jak mistrzostwa świata i rzucę na nie wszystkie swoje siły. Spokojnie wejdę w sezon, będę się starał w każdych kolejnych zawodach zajmować miejsce w najlepszej szesnastce, i jednocześnie będę szykował super formę na koniec lutego, żeby zabłysnąć przed polską publicznością.

Już teraz czujesz ekscytację, kiedy myślisz o zawodach w Krynicy?

Bardzo się nimi ekscytuję! Staram się wyobrażać sobie ten dzień, ale na razie to trudne, bo nie wiem czego się spodziewać. Nie znam jeszcze stoku w Krynicy. Mam nadzieję, że przed pucharowym startem pojedziemy tam kilka razy potrenować. Wtedy będzie mi łatwiej wizualizować sobie dzień zawodów.

Jeszcze niedawno w ogóle nie przechodziło mi przez głowę, że mógłbym kiedyś wystartować w Pucharze Świata przed własną publicznością. Tymczasem po sukcesach Oli Król i moich te zawody pojawiły się na pucharowej mapie jakby naturalnie, w sposób niewymuszony. Cieszę się, że nasze osiągnięcia się do tego przyczyniły. Mam nadzieję, że na zawody przyjdzie dużo kibiców - ja zrobię co w mojej mocy, żeby o imprezie było jak najgłośniej - i że Polska na stałe zagości w kalendarzu snowboardowego PŚ.

Ewentualne zwycięstwo w Krynicy będzie dla ciebie cenniejsze niż mistrzostwo świata?

Mistrzostwa to jednak zawody o wyższej randze. Jednak zwycięstwo przed własną publicznością, w historycznych, pierwszych zawodach PŚ w Polsce byłoby cudownym przeżyciem. To moje marzenie na nadchodzący sezon.

Do lutego jeszcze daleko, ale skoro masz okazję, żeby zachęcić do przyjazdu do Krynicy, to korzystaj.

Nasza konkurencja, gigant równoległy, jest bardzo widowiskowa i emocjonujący. Kibice widzą, jak dwie zawodniczki czy dwóch zawodników ścigają się po równoległych torach. W Krynicy będzie można zobaczyć największe sławy snowboardu, znakomitych Austriaków, Włochów, Szwajcarów, Amerykanów. Zachęcam też, żeby przyjechać ze swoim własnym sprzętem i spróbować jazdy na stokach Jaworzyny Krynickiej. Te zawody będą świetną okazją, żeby aktywnie spędzić weekend i przeżyć duże sportowe emocje.

Marzy ci się, żeby Krynica stała się snowboardowym Zakopanem?

Pewnie! Może wtedy się tam przeprowadzę. Kiedyś przejechałem tę trasę na rowerze z kolegą ze snowboardowej kadry Michałem Nowaczykiem, tam i z powrotem. W jedną stronę to 120 kilometrów, ale my tamtego dnia przejechaliśmy w sumie ponad 300.

Kolarstwo to jedna z twoich pasji?

Dużo jeżdżę, zarówno na rowerze szosowym, jak i górskim. Bardzo lubię też spacery po górach, skitoury.

Masz jakieś ulubione trasy?

Jeśli chodzi o rower, mamy na Podhalu dużo fajnych tras. Najbardziej lubię jeździć w Pieniny, w stronę Jeziora Czorsztyńskiego. Są tam piękne ścieżki rowerowe, moim zdaniem najpiękniejsze w Polsce. Raz w roku staram się pojechać dookoła Tatr, ponad 200 kilometrów. I też jest pięknie.

ZOBACZ WIDEO: Co za fryzura! Partnerka Ronaldo przyciągała wzrok na stadionie

Czy po wywalczeniu tytułu mistrza świata zauważyłeś w sobie jakąś zmianę? Bardziej wierzysz w siebie? Jesteś bardziej zdeterminowany?

Wydaje mi się, że akurat ten sukces nie spowodował, że się zmieniłem. Powiedziałbym raczej, że zmiany, które we mnie zachodzą, są procesem, a nie efektem jednego wydarzenia. Z wiekiem jestem coraz mądrzejszy, bardziej doświadczony, bardziej sumienny, uważniej słucham trenera. Trener powiedział mi nawet: Jesteś już doświadczonym, mądrym zawodnikiem, takim Kamilem Stochem snowboardu. Wiem, że chociaż mówił to żartobliwie, uważa, że sporo w tym prawdy.

Stoch, Piotr Żyła czy Dawid Kubacki mogliby być dla ciebie wzorem jeśli chodzi o sportową długowieczność.

I takimi wzorami są. Oni są obecnie wśród najstarszych aktywnych skoczków narciarskich, ale wciąż mają świetne wyniki. Ja też planuję długą karierę i wierzę, że jeszcze grubo po trzydziestce będę się utrzymywał w czołówce. W snowboardzie to jak najbardziej możliwe. Taki Roland Fischnaller ma już 43 lata, ale cały czas utrzymuje się w znakomitej formie. Benjamin Karl miał 36 lat, gdy zdobywał złoto igrzysk w Pekinie w gigancie równoległym. Może tacy jak Fischnaller i Karl fizycznie nie są już tak mocni, jak młodsi zawodnicy, ale ich wielkim atutem jest doświadczenie. Nic nie jest ich w stanie zaskoczyć na trasie.

Nie jesteś jedynym mistrzem świata w swojej rodzinie. Twój tata też ma w dorobku taki tytuł, tyle że w zupełnie innej dyscyplinie sportu.

Jest mistrzem świata w armwrestlingu w kategorii masters. A i siostra ma sportowe sukcesy, w snowboardzie, tak jak ja. W poprzednim sezonie wygrała w Austrii swoje pierwsze zawody rangi Pucharu Europy. Bardzo ją to podbudowało. Myślę, że w przyszłości będzie odnosić jeszcze większe sukcesy.

Czytałem, że razem z tatą byłeś kiedyś bramkarzem na dyskotekach.

Tata pracował w hotelu w Białce Tatrzańskiej, ja mu czasami pomagałem. Miałem wtedy 18-20 lat. Stanie na bramce nie było może wymarzoną pracą, ale z czegoś trzeba było żyć. Czasem stałem sam, czasem towarzyszyłem tacie. Ale to nie były takie dyskoteki, jakie możesz sobie wyobrażać. Było spokojnie. Żadnych awantur.

Powiedziałeś, że praca bramkarza nie była twoją wymarzoną. Teraz masz wymarzoną?

Mam. Od 2020 roku jestem żołnierzem wojska polskiego. Utożsamiam się ze swoją służbą. Pracując w wojsku mogę jednocześnie spełniać się w sporcie i to jest super. Mogę powiedzieć, że odkąd jestem żołnierzem zawodowym, jestem też zawodowym sportowcem. Wcześniej jako snowboardzista zarabiałem tyle, ile miałem z nagród za swoje starty. Między zawodami musiałem dorabiać. Teraz mam stabilność finansową i spokojną głowę.

Czytaj także:
"Stawki są żałosne". Opowiedział o nagrodach w skokach
Skończył ze skakaniem w wieku 17 lat. Teraz walczy o nagrodę Grammy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty