Barcelona już przed sezonem wymieniana była w gronie najpoważniejszych kandydatów do tytułu. Zresztą, nie ma się czemu dziwić, bo Katalończycy zawsze mierzą wysoko i każda inna pozycja na finiszu rozgrywek, niż ta na najwyższym stopniu podium, odbierana jest przez nich w kategoriach porażki. Początek tegorocznej kampanii sprawił, że cules uwierzyli, że znów mogą wrócić na tron, ostatnie tygodnie nieco zweryfikowały jednak te oczekiwania.
„Barca” po bardzo dobrym starcie w ACB, zaciągnęła hamulec. Na pewno wpływ na formę zespołu miała poważna kontuzja Nicolasa Laprovittoli, która najpewniej wykluczy go z gry aż do końca sezonu. Drużyna Joana Penarroyi składa się jednak z takiej konstelacji gwiazd, że i bez udziału Argentyńczyka powinna rozdawać w lidze karty. A w ostatnich tygodniach dzieje się inaczej. Katalończycy w czterech poprzednich kolejkach zwyciężyli tylko raz – z beniaminkiem z A Coruny – i aż trzykrotnie musieli uznać wyższość rywali, którymi kolejno byli Baskonia, Unicaja i Rio Breogan. Zwłaszcza ostatnia z tych porażek musiała być dla fanów szokująca, ich ulubieńcy zostali bowiem pobici przez drużynę balansującą w okolicach strefy spadkowej.
W niedzielę do Palau Blaugrana przyjedzie Valencia i gospodarze będą musieli naprawdę się natrudzić, żeby znów cieszyć się z wygranej. Przyjezdni rozegrali o dwa mecze mniej niż Barcelona, ale mają na koncie taką samą liczbę zwycięstw. Od początku rozgrywek Valencia przegrała tylko raz, na inaugurację w Manresie, później już czterokrotnie zdobywała po dwa „oczka”. Uzupełnieniem świetnych wyników podopiecznych Pedro Martineza jest dodatkowo komplet sześciu wygranych w Eurocup. Czyżby powrót tego szkoleniowa do Walencji oznaczał, że zespół pod jego wodzą znów będzie bił się o najpoważniejsze laury w Hiszpanii?
Decydując się na powrót do Valencii Martinez opuścił BAXI Manresę, a jak jego dawni podopieczni radzą sobie w bieżącym sezonie zobaczymy w sobotni wieczór, kiedy udadzą się na trudne wyjazdowe starcie z La Laguną Tenerife. Miejscowi po sześciu kolejkach mają na koncie zaledwie jedną porażkę i zajmują miejsce na najniższym stopniu podium, choć punktów uzbierali dokładnie tyle samo, co wicelider z Madrytu. W weekend będą faworytami, nie oznacza to jednak, że czeka ich łatwa przeprawa, bo BAXI udowodniło już w tym sezonie, że potrafi odbierać punkty najlepszym. Drużyna z Manresy pokonała już m.in. Unicaję, odprawiła także z kwitkiem inną ekipę z Wysp Kanaryjskich, Dreamland Gran Canarię, dlatego w sobotę nie będzie stała na straconej pozycji. Choć jej wygrana na pewno będzie sporą niespodzianką.
O niespodziankę we wczesne niedzielnie popołudnie postara się również Hiopos Lleida, którego będzie czekała jednak arcytrudna przeprawa w Madrycie i bój z aktualnym mistrzem kraju. Goście, jak na beniaminka, mogą pochwalić się całkiem niezłym bilansem 3:4. Sezon rozpoczęli wprawdzie od trzech porażek, potem wygrali jednak kolejne trzy mecze, a w ostatni weekend polegli wprawdzie w Vitorii z Baskonią, ale tylko 99:100.
Real z kolei w ostatnich tygodniach robi swoje, wygrał cztery mecze z rzędu i zadomowił się w czubie ligowej tabeli, choć forma „Królewskich” na pewno nie napawa ich kibiców specjalnym optymizmem. Na dyspozycję ekipy z Madrytu wpływ miały oczywiście kontuzje, z którymi zmagali się i nadal zmagają Usman Garuba, Andres Feliz i Dżanan Musa. Zespół relatywnie szybko przestawił się jednak na nowe tory i wygląda na to, że znów łapie odpowiedni rytm, choć na przełomie października i listopada, gdy przegrał trzy z czterech meczów, wydawało się, że Chusa Mateo będzie czekało ciężkie zadanie, aby wydostać „Królewskich” z dołka. Na razie wszystko idzie jednak po myśli jego koszykarzy. Czy podobnie będzie w niedzielę w potyczce z Hioposem Lleida?
Weekendowe plany transmisyjne Sportklubu z Ligi ACB:
La Laguna Tenerife – BAXI Manresa, sobota, 16 listopada, godz. 20.45 (na żywo)
Real Madryt – Hiopos Lleida, niedziela 17 listopada, godz. 12.30 (na żywo)
FC Barcelona – Valencia Basket, niedziela 17 listopada, godz. 18.30 (na żywo)
ZOBACZ WIDEO: Myśli o NBA kuszą! – wywiad z Adamem Waczyńskim