Valencia po kilku słabszych sezonach tegoroczną kampanię rozpoczęła z wysokiego C. Zespół w dziewięciu kolejkach poniósł tylko dwie porażki i ma dokładnie tyle samo punktów, co prowadząca w tabeli Unicaja, tyle że jedno spotkanie rozegrane mniej. Dokładnie takim samym bilansem może pochwalić się La Laguna Tenerife. Co ciekawe zaległy mecz obie drużyny rozegrają już w najbliższy piątek, między sobą, a ta, która zwycięży zrówna się puntami z ekipą z Malagi i będzie miała szansę zostać liderem rozgrywek!
Prowadzeni przez Pedro Martineza gospodarze u siebie w tym sezonie jeszcze nie przegrali. Męczyli się jedynie z Morabankiem, którego pokonali jednym punktem, w trzech pozostałych konfrontacjach zwyciężyli bardzo pewnie, a ponieważ niezwyciężeni są również w Eurocup, liczą, że w piątkowy wieczór pewnie zainkasują komplet punktów i wskoczą na pierwsze miejsce w tabeli. Przyjezdni na pewno nie ułatwią im zadania, od początku rozgrywek prezentują się bowiem bardzo dobrze, a od połowy października w dziesięciu spotkaniach na wszystkich frontach przegrali tylko raz i to nieznacznie 81:84 w Maladze z Unicają. Do Walencji goście nie przyjeżdżają, żeby odhaczyć swoją obecność, ale żeby naznaczyć ją zdobyciem dwóch punktów.
Unicaja swój mecz w obronie fotela lidera rozegra w sobotę, a jej rywalem będzie inny przedstawiciel z Wysp Kanaryjskich, Dreamland Gran Canaria. Przyjezdni to ekipa szalenie nieobliczalna, która potrafi postawić się w Madrycie Realowi, wygrać z Baskonią, ale i ulec we własnej hali przedostatniemu w tabeli Rio Breogan – taka sytuacja miała miejsce w poprzedniej kolejce. Aby liczyć na powodzenie, w Maladze goście będą musieli zagrać swoją najlepszą koszykówkę, a… i to może się okazać za mało. Unicaja od początku rozgrywek potwierdza, że będzie biła się w tym sezonie o najwyższe cele i niewiele zmienia tu ostatnia wyjazdowa porażka z Realem w stolicy.
Rio Breogan w poprzedni weekend sprawiało niespodziankę w starciu z Gran Canarią, o kolejną w niedzielę będzie jednak jeszcze trudniej, bo podopieczni Luisa Casimiro zagrają na wyjeździe z Realem. I nawet jeśli „Królewscy” znajdują się w kryzysie, muszą zmagać się z kontuzjami i nie sprzyja im natężenie spotkań w kalendarzu, to w takim meczu nie mogą pozwolić sobie na stratę punktów. Goście w całym sezonie wygrali dotychczas zaledwie trzy razy, a na triumf w stolicy wyglądają już 22 lata. Ostatnio triumfowali w Madrycie w 2002 roku, gdy trzech zawodników z obecnego składu Realu nie było jeszcze na świecie.
Weekend z Ligą ACB zakończymy w niedzielę spotkaniem Casademontu Saragossa z FC Barceloną Basket. Miejscowi wygrali trzy mecze z rzędu i przebili się do czołowej ósemki. Wyniki te nie byłoby możliwe bez dobrej gry AJ Slaughtera, który jest pierwszoplanową postacią zespołu, spędzającą na parkiecie ponad 22 minuty w każdym meczu. Z nim w składzie Saragossa wygrała siedem z ośmiu ostatnich meczów w lidze i FIBA Europe Cup. W ACB do wicelidera z Walencji zespół reprezentanta Polski traci zaledwie dwa punkty, wobec ścisku w czołówce, ewentualna wygrana z Barceloną, może wywindować go jeszcze mocniej. Ale wygrać łatwo nie będzie, bo choć „Blaugrana” legitymuje się identycznym bilansem (6-4) i jest niezwykle chimeryczna, wciąż jest bardzo mocną Barceloną, która może pokonać każdą drużynę w Europie. Wprawdzie w Saragossie Katalończycy będą musieli poradzić sobie bez kontuzjowanych Dario Brizueli, Nicolasa Laprovittoli, Raula Neto i Chimezie Metu, mimo tego będą faworytami zamykającej weekend potyczki.
Weekendowe plany transmisyjne Sportklubu z Ligi ACB:
Valencia Basket – La Laguna Tenerife, piątek 13 grudnia, godz. 20:00 (na żywo)
Unicaja – Dreamland Gran Canaria, sobota 14 grudnia, godz. 20:45 (na żywo)
Real Madryt – Rio Breogan, niedziela 15 grudnia, godz. 12:30 (na żywo)
Casademont Saragossa – FC Barcelona, niedziela 15 grudnia, godz. 19:05 (premiera)
ZOBACZ WIDEO: Myśli o NBA kuszą! – wywiad z Adamem Waczyńskim