Czwarta kolejka tureckiej BSL rozpocznie się w sobotę w Balikesirze meczem miejscowego Banvitu z Trabzonsporem (transmisja w Sportklubie od godz. 12.00). Gospodarze walczyć będą w nim o drugie zwycięstwo w tegorocznej kampanii, sezon rozpoczęli bowiem słabo – od wysokiej porażki z Fenerbahçe i przegranej z Eskişehirem. Dopiero przed tygodniem udało im się pokonać na wyjeździe Büyükçekmece 84:82.
Prowadzona przez Sašo Filipovskiego drużyna nie zachwyca, solidności nie można jednak odmówić Damianowi Kuligowi. Reprezentant Polski we wszystkich trzech meczach zdobył łącznie 21 punktów, a w każdym z nich był też czołowym zbierającym swojej drużyny. Potyczka z Trabzonem (bilans po trzech kolejkach 1-2), będzie dla niego szczególnie istotna, właśnie w tym klubie Kulig rozpoczynał bowiem swoją przygodę z tureckim basketem i z niego po sezonie 2015/16 został wytransferowany do Banvitu.
Banvit zajmuje obecnie w tabeli przedostatnie miejsce, niżej jest tylko Gaziantep (choć obie drużyny z jedną wygraną i dwiema porażkami mają bilans taki sam jak… ósmy Beşiktaş), który w najbliższy weekend zmierzy się we własnej hali z Eskişehirem. Goście mają już na koncie zwycięstwa z Banvitem i İstanbul BBSK, a tydzień temu minimalnie ulegli Anadolu Efes 84:86, choć przed ostatnią kwartą prowadzili sześcioma punktami. Beniaminek w każdym z trzech meczów udowadniał, że jest znakomicie przygotowany do sezonu i w Gaziantepie walczyć powinien o pełną pulę.
Dwa „oczka” w najbliższej kolejce zamierzają również zdobyć koszykarze Darüşşafaki Basketbol, którzy w Volkswagen Arenie podejmą byłą ekipę Mateusza Ponitki, Pınar Karsiyaka. W ubiegłym sezonie gospodarze byli jedną z rewelacji rundy zasadniczej, latem stracili jednak kilku wartościowych zawodników, a adaptacja nowych nie do końca przebiega tak, jak życzyłby sobie tego David Blatt. Jego podopieczni polegli już w wyjazdowych starciach z Tofaşem i Muratbey Uşak, honor uratowali tylko domową wiktorią w derbach z Galatasaray, choć i w nich wygrana przyszła z wielkim trudem (69:67). Z Pınarem muszą jednak walczyć o zwycięstwo, tym bardziej, że goście też dalecy są od optymalnej formy, a ostatnio przegrywali z Gaziantepem i Galatasaray.
Najciekawiej zapowiadającym się meczem w czwartej kolejce będą derby Stambułu pomiędzy Galatasaray Odeabankiem a Fenerbahçe Doğuş (na żywo w Sportklubie w niedzielę o 16.00). Gospodarze walczą o pierwszą wygraną z lokalnym rywalem od siedemnastu miesięcy. Po raz ostatni pokonali oni „Fener” w maju 2016 roku, od tamtej pory grali z nim pięciokrotnie (w tym dwa razy w Eurolidze) i ponieśli komplet porażek. W niedzielę mają jednak spore szanse, aby dwa punkty zostały w Abdi İpekçi Arenie, przyjezdni bardzo powoli wchodzą bowiem w nowy sezon – w BSL przegrali już z Anadolu Efesem, a na europejskich parkietach musieli uznać wyższość Unicaji Malaga. Niewiele zresztą brakowało, aby polegli także w Mediolanie, zwycięstwo 92:86 zapewnili sobie dopiero w dogrywce.
Na zakończenie kolejki znów wizyta w Stambule i znów w Abdi İpekçi Arenie, tym razem na meczu Anadolu Efesu z Demirem İnşaat Büyükçekmece (transmisja w Sportklubie w poniedziałek o godz. 18.00). Trudno wyobrazić sobie w tym starciu inne rozstrzygnięcie niż pewna wygrana gospodarzy. Wprawdzie sezon rozpoczęli oni od porażki z Pınarem 85:92, a w Eurolidze przegrali dwa pierwsze spotkania, z Realem Madryt i Valencią Basket, niemniej w starciu z dziesiątą drużyną tabeli walczyć powinni o dwa punkty. Tym bardziej, że zespół z Edirne jeszcze nigdy nie zdołał pokonać Anadolu. W czterech próbach goście ponieśli komplet porażek, każde z nich przegrywając średnio różnicą 26,5 punktu!
Plany transmisyjne Sportklubu z 4. kolejki tureckiej BSL:
Banvit – Trabzonspor / 28 października, godz. 12.00 (na żywo)
Gaziantep Basketbol – Eskişehir Basket / 28 października, godz. 20.30 (premiera)
Darüşşafaka Basketbol – Pınar Karsiyaka / 29 października, godz. 12.00 (na żywo)
Galatasaray Odeabank – Fenerbahçe Doğuş / 29 października, godz. 16.00 (na żywo)
Anadolu Efes – Demir İnşaat Büyükçekmece / 30 października, godz. 18.00 (na żywo)
ZOBACZ WIDEO: „Królewscy” za mocni dla Adama Waczyńskiego