BBL. Michał Michalak przed startem sezonu: „Obrona będzie skupiona na mnie” [WYWIAD]

Materiały prasowe / Paweł Kołakowski / LegiaKosz / Na zdjęciu: Michał Michalak
Materiały prasowe / Paweł Kołakowski / LegiaKosz / Na zdjęciu: Michał Michalak

Szansa, którą dostałem w Legii, wykreowała okoliczności, z powodu których jestem tutaj. Mam nadzieję, że będę w stanie grać i prezentować się na podobnym poziomie w lidze niemieckiej – mówi Michał Michalak, jedyny Polak w koszykarskiej Bundeslidze.

W tym artykule dowiesz się o:

Radosław Spiak, Sportklub: Jak dotychczasowe wrażenia z pobytu w nowym klubie?
Michał Michalak, Mitteldeutscher BC: Jeżeli chodzi o sam klub, wszystko jest na wysokim poziomie i super zorganizowane. Kiedy tu przyjechałem, wszystko na mnie czekało – mieszkanie, samochód, ubezpieczenie. Od razu zaczęliśmy treningi. Na bieżąco jesteśmy testowani pod kątem koronawirusa, więc wszystko jest pod kontrolą. Są obostrzenia i ograniczenia, ale region, w którym jestem, Saksonia-Anhalt i miasto Weißenfels, jest w strefie, gdzie jest najmniej zachorowań w Niemczech. Z tego powodu na Pucharze Niemiec, gdy byliśmy gospodarzami jednej z grup, mieliśmy publiczność na meczach.

[b]

Czy po meczach w Pucharze Niemiec jesteś w stanie powiedzieć coś nowego, innego o swoim zespole niż po sparingach? Mecze o stawkę a towarzyskie to jednak inna para kaloszy.[/b]
Pierwszy mecz pucharowy z Merlins zagraliśmy nieźle. Rywal był z naszej półki budżetowej. Na początku czwartej kwarty prowadziliśmy 18 punktami. Przeciwnicy gonili, skończyło się różnicą 5 punktów, ale można powiedzieć, że była to w miarę bezpieczna wygrana. Z tego meczu na pewno możemy być zadowoleni.

W meczu z Bayernem było widać dużą różnicę klas. Oni zaczęli grę w Pucharze od porażki z Bayreuth, więc mecz z nami musieli wygrać i grać na poważnie od początku. Nie byliśmy w stanie odpowiedzieć fizycznością, bardzo na nas naciskali. Tak naprawdę cały mecz powiększali prowadzenie. Próbowaliśmy szarpać, ale było widać różnicę poziomów.

W meczu z Bayernem miałeś 7 asyst. Czy to wynika z waszych założeń, czy z tego, że przeciwnicy już wiedzą, że jesteś podstawowym strzelcem w Mitteldeutscher, i właśnie na tobie skupiają swoją uwagę?
Generalnie nasza gra wygląda tak, że dość często mam piłkę w rękach i podejmuję dużo decyzji, chociażby grając pick’n’rolle. Zdarzyły mi się mecze sparingowe, w których miałem 9 i 11 asyst. Dużo też zależy od obrony rywali – czy można penetrować po zasłonie, czy raczej trzeba rozrzucić piłkę.

Akurat z Bayernem też miałem często piłkę w rękach. Próbowałem kreować sytuacje, oni sporo zamieniali krycia i z tego wynikało między innymi to, że mogliśmy wykorzystać Philippa Hartwicha, który ma 216 cm wzrostu, i wrzucać mu piłki na alley-oopy. W tamtym meczu często z tego korzystaliśmy. Mam nadzieję, że będę notował takie wszechstronne spotkania.

Jak się czujesz w rywalizacji z klubami na poziomie euroligowym? W Hiszpanii grałeś przeciwko Barcelonie czy Realowi, ale potem przez dwa lata gry w Polsce rywale z europejskich pucharów nie byli już tak silni. Jak do tego podchodzisz, mając kilka lat doświadczenia więcej?
Fajnie jest znowu mieć możliwość rywalizacji na wyższym poziomie. Na pewno rzuca się w oczy to, że te drużyny są zdyscyplinowane taktycznie. W lidze niemieckiej charakterystyczne jest też to, że prawie każda drużyna próbuje grać obronę, którą w Polsce gra w zasadzie tylko Zastal – pressing na całym boisku, męczenie rozgrywających rywali, pułapki, zony. Trzeba umieć na to odpowiedzieć. A ponieważ mam tutaj dużo zagrywek pod siebie, obrona będzie w dużym stopniu skupiona na mnie. Dla mnie jest to super lekcja, żeby umieć to odczytać i wybierać dobre rozwiązania, jednocześnie grając efektywnie.

Jaka ma być twoja rola w drużynie? W dotychczasowych meczach rzucałeś dużo punktów.
Miałem kilka dobrych spotkań. Generalnie zaczynamy się docierać jako zespół. Mieliśmy przygotowania na obozie w Słowenii, graliśmy pierwsze sparingi z tamtejszymi drużynami, potem graliśmy z klubami Bundesligi i ProA. Z meczu na mecz wyglądało to coraz lepiej. Mamy stosunkowo wąski skład, gramy wąską rotacją – mamy 8-9 zawodników, którzy grają regularnie.

A moja rola jest dość podobna do tej, którą miałem w Legii, gdzie grałem na pozycjach 2-3 i w dużej mierze byłem odpowiedzialny za ofensywę i zdobywanie punktów. Tutaj wygląda to podobnie i staram się z tego wywiązywać. Jesteśmy aspirującym zespołem. Wiadomo – zeszły sezon dla tego klubu był średnio udany i teraz mamy praktycznie całkowicie nowy skład, są sami nowi obcokrajowcy. Będziemy starali się rywalizować z każdym i wyrwać jak najwięcej zwycięstw.

Po wynikach dotychczasowych meczów można wysnuć wniosek, że preferujecie mocno ofensywną koszykówkę, ale obrona jest do poprawy.
Zgadza się. Mamy swoje mankamenty, które staramy się poprawiać. Mamy trochę problemów na zbiórce, było kilka kontuzji na przestrzeni całych przygotowań. W praktycznie żadnym sparingu nie graliśmy w pełnym składzie. Wypadł nam jeden podkoszowy i w jego miejsce w połowie października na dwumiesięczny kontrakt ściągnięto Amerykanina, AJ’a Brodeura.

Na pewno mamy potencjał ofensywny i zawodników, którzy potrafią zdobywać punkty. Dużo biegamy, staramy się grać szybko. Z tego też wynikały te wysokie wyniki. Nad obroną na pewno musimy pracować, ale jako drużyna aspirująca musimy napędzać grę. Chcemy na tym bazować i z tego korzystać, żeby wygrywać mecze.

W takim razie jak ocenisz potencjał Mitteldeutscher na starcie sezonu?
Szczerze mówiąc, po dwóch meczach Pucharu Niemiec nie jesteśmy w najlepszym punkcie. Z tego względu, że nasz rozgrywający – Chorwat Roko Rogić – zagra chyba dopiero po okienku na mecze kadry, po meczu z Bayernem ma problem z pachwiną. Alex Marelja też jest kontuzjowany, wróci w grudniu. Trenujemy w niepełnym składzie, więc wiadomo, jak to wygląda. Na dodatek z końcem października odszedł Bogdan Radosavljević, który wcześniej grał w Bayernie czy w Albie Berlin. Miał otwarty kontrakt i odszedł do Crailsheim. Jesteśmy więc trochę w rozsypce, ale próbujemy leczyć rany. Doszedł AJ Brodeur, z tym że to jego pierwszy zawodowy sezon i dopiero się uczy.

Jeden ze sparingów mieliście odwołany między innymi przez kontuzje. Twoim zdaniem one faktycznie biorą się z długiej przerwy w grze? W wielu ligach jest dużo urazów na początku sezonu.
Trudno mi to odnieść do wszystkich. Ja przez cały okres pandemii pracowałem praktycznie od marca. Starałem się wykorzystać ten czas indywidualnie, żeby się wzmocnić i obrócić tę sytuację na swoją korzyść. W nowym klubie rozpoczęliśmy przygotowania dużo wcześniej, bo w połowie sierpnia. Mieliśmy – nazwijmy to – okres wprowadzający, i to dość długi. Od rozpoczęcia przygotowań do Pucharu Niemiec minęły dwa miesiące, a do ligi dwa i pół. Jest ciężko i po drodze wypadli nam różni zawodnicy. Chciałoby się, żeby tego było jak najmniej, ale fakty są takie, że mamy sporo kontuzji, więc może i ta długa przerwa może mieć znaczenie w praktyce.

Co realnie możecie osiągnąć w tym sezonie jako zespół?
Wiadomo, że jako nowi zawodnicy nie znamy jeszcze dobrze ligi niemieckiej. Ja też dopiero poznaję wszystkie drużyny. Graliśmy z kilkoma i o nich mogę powiedzieć, że są w naszym zasięgu. Myślę, że jesteśmy w stanie rywalizować z klubami typu Merlins albo Bayreuth. Celem minimum jest utrzymanie się w lidze, ale wiadomo, że będziemy chcieli grać o coś więcej, może nawet o awans do playoffów. Założenia jednak zweryfikuje liga i wszystko okaże się w praktyce.

A nie jest tak, że w pewnym sensie cel taki jak utrzymanie w lidze jest drugorzędny, a najważniejsze w tych szalonych czasach jest po prostu dogranie sezonu do końca bez narażania zdrowia? W Polsce mówił mi tak przed jednym z meczów w lidze VTB trener Żan Tabak. W Niemczech można zauważyć takie podejście?
Pewnie mało kto powie to głośno jak trener Tabak, bo on raczej nie owija w bawełnę, ale na pewno istotne są pieniądze. W Niemczech jest umowa z Magentą, która pokazuje mecze, między innymi z jej powodu zorganizowano ten czerwcowy turniej w bańce w Monachium. Wiadomo, że jest to nasza praca i chcemy grać. Tutaj robią wszystko, co mogą, żeby sport działał, nawet bez publiczności.

Teraz zwiększona została liczba testów na koronawirusa do dwóch w tygodniu, w tym jeden 48 godzin przed meczem, żeby być dopuszczonym do gry. Regulamin restrykcji Bundesligi jest bardzo rygorystyczny. Dostaliśmy wytyczne, że nawet w autokarze mamy jeździć w maskach, a zdejmować je, dopiero wchodząc na parkiet na trening. Na analizach wideo też mamy mieć maski i siedzieć dwa metry od siebie.

Czy zanim podpisałeś umowę z Mitteldeutscher, rozmawiałeś z trenerem Wojciechem Kamińskim o jego wrażeniach z pobytu w tym klubie? W zeszłym sezonie rozstał się z nim w dość dziwnych okolicznościach.
Trener opowiedział mi bardzo dużo, kiedy byliśmy razem w Legii w poprzednim sezonie. Mieliśmy okazję rozmawiać na różne tematy – całokształtu ligi niemieckiej, klubu, więc wiedziałem praktycznie wszystko, jak to tutaj wygląda przed faktem, zanim podpisałem umowę.

Na ile wybór Legii w poprzednim sezonie pomógł ci w podpisaniu kontraktu za granicą? I nie mam na myśli tylko tego, że byłeś najlepszym strzelcem w polskiej lidze.
Jeżeli chodzi o samą umowę w Bundeslidze, to pomógł mi bardzo, bo w Legii dostałem dużą rolę i odpowiedzialność. Na podstawie tego podobną rolę powierzono mi tutaj. Można powiedzieć, że szansa, którą dostałem w Warszawie, moment, w jakim do niej przychodziłem, wykreowały okoliczności, z powodu których jestem tutaj. Mam nadzieję, że będę w stanie grać i prezentować się na podobnym poziomie w lidze niemieckiej.

Miałeś jakieś inne oferty zagraniczne czy zdecydowałeś się przyjąć pierwszą, która się pojawiła?
Kiedy podejmowałem decyzję, to była pierwsza oferta, którą dostałem. To była druga połowa maja, czyli jak na rynek koszykarski, i to zagraniczny, dość wcześnie. W tej ofercie wszystko było na swoim miejscu – to, jaką mam mieć rolę w drużynie, jak mnie widzi trener, finanse również. W obecnych czasach niepewności uważałem, że jest to dla mnie dobra szansa i zabezpieczenie na kolejny sezon.

Po pierwszych meczach – sparingach i starciach w Pucharze Niemiec – jakie różnice zauważasz w grze między Polską a Niemcami, ale też Hiszpanią, gdzie grałeś przez rok?
Poziomem Niemcy są między Polską a Hiszpanią. Tutaj każda drużyna ma sześciu obcokrajowców, którzy stanowią o sile w większości zespołów. Liga jest bardziej fizyczna niż polska, między innymi przez to, że ci obcokrajowcy to w większości Amerykanie. Jest dużo presji na całym boisku, szybkiej, fizycznej koszykówki. Hiszpanie mają trochę inny styl i kulturę gry – sportowo wysoki poziom, a jednocześnie poukładana gra. Tutaj jest trochę improwizacji, ale trudno mi to porównać w przekroju całej ligi.

Pytam o to również dlatego, że kiedy rozmawiałem z Jarosławem Zyskowskim, który w czerwcu kończył poprzedni sezon w Vechcie, mówił mi, że różnice między ligami polską a niemiecką są przede wszystkim dwie – wspomniany atletyzm i agresywność w obronie. Potwierdzasz ten drugi element?
Zgadza się. Mieliśmy sparing z Chemnitz, które jest beniaminkiem, a które zbudowało skład, bazując na sześciu Amerykanach i właśnie tak grali. Jest też sporo obcokrajowców z niemieckimi paszportami. Jest dużo presji na całym boisku. Patrząc przekrojowo, wynika to też z siły fizycznej i wspomnianego atletyzmu. W porównaniu do Polski jest tych elementów więcej i bardziej rzucają się w oczy.

W Mitteldeutscher grasz razem z Davidem Bremblym, którego znasz z czasów gry w Sopocie. Wprowadził cię jakoś do drużyny albo nawet kraju?
Zawsze mogę liczyć na jego pomoc. Jest kapitanem naszej drużyny. Reprezentuje trzy nacje – Polskę, Niemcy i Stany Zjednoczone, więc jest swego rodzaju łącznikiem między wszystkimi graczami. No i też dobrze się znamy z gry w Treflu. Rozmawialiśmy przy okazji podpisania kontraktu, cieszyliśmy się, że będziemy ze sobą grali.

Uczysz się języka niemieckiego?
Tak. Przez rok w Hiszpanii nauczyłem się hiszpańskiego w miarę komunikatywnie. Teraz moim celem jest nauczyć się niemieckiego, bo w szkole nigdy nie miałem z nim styczności. Zaczynam od zera, powoli. Język niemiecki jest trudniejszy niż hiszpański, przynajmniej pod względem brzmienia. Ale w przeciwieństwie do Hiszpanii tutaj wszyscy mówią dobrze po angielsku.

Na koniec – jakim trenerem jest Silvano Poropat? Jakie relacje masz z nim po ponad dwóch miesiącach pobytu w klubie?
Bardzo pozytywne. Dużo rozmawiamy i te rozmowy są bardzo merytoryczne. Próbuje mi pomóc jako zawodnikowi – podpowiada, gdzie mógłbym coś poprawić albo znaleźć dla siebie przewagę. Jest też dość spokojny. Zdaje sobie sprawę, że mamy ograniczone zasoby ludzkie, chce z nas wyciągnąć najlepsze, co mamy. Daje dość dużo luzu. Nie jest tak, że dużo krzyczy i będąc z nim, czuje się jego wsparcie. No i dwa razy był trenerem roku w Bundeslidze – w 2007 i 2014 roku, czyli po siedmiu latach przerwy. Postaramy się, żeby po kolejnych siedmiu znowu zdobył ten tytuł.

Rozmawiał Radosław Spiak, Sportklub

Mecze koszykarskiej Bundesligi w sezonie 2020/21 będzie można oglądać w Sportklubie. W 1. kolejce pokażemy na żywo mecz FC Bayern Monachium–RASTA Vechta (8 listopada, niedziela, godz. 18:00).


ZOBACZ WIDEO: Myśli o NBA kuszą! – wywiad wideo z Adamem Waczyńskim

Komentarze (0)