Jest światowej klasy mistrzynią. Na koncie ma dwa mistrzostwa świata i zwycięstwo w prestiżowym Arnold Classic. O Julii Uszakowej świat usłyszał jednak nie tylko za sprawą wielkich sukcesów.
Rosjanka lubi prowokować. Na jej profilach w mediach społecznościowych łatwo znaleźć wyzywające zdjęcia. A to nie wszystkim się podoba.
Gdy fotografie z jednej z rozbieranych sesji - konkretnie z okładki popularnego w Rosji magazynu dla mężczyzn - zobaczyła jej matka, aż się zagotowała. Chwyciła za telefon i migiem zablokowała wszystkie profile córki w mediach społecznościowych.
"Wyobraźcie sobie, że nie mam już żadnych kopii" - wyznała później rosyjska mistrzyni fitnessu. I choć był to dla niej bez wątpienia duży cios, Uszakowa nie zrezygnowała z promowania swojej osoby w kontrowersyjny sposób.
Lubi, gdy dużo się o niej mówi. I sama daje powody, by ją krytykować. Było tak choćby wtedy, gdy na całym świecie pandemia koronawirusa hulała w najlepsze. Wtedy Julia postanowiła... zastąpić biustonosz maseczkami. Podobnie zresztą jak i majtki. Miała z tego niezłą frajdę. A zdjęcia poniosły się po sieci.
Dziś tylko jej konto na Instagramie obserwuje blisko 450 tys. osób. Każde jej zdjęcie generuje tysiące reakcji i komentarzy. "Cóż za piękność", "kochamy cię", "wyjdziesz za mnie?" - piszą internauci pod jej fotkami.
Julia nie jest jednak zainteresowana amantami. Powód? Jest szczęśliwie zakochana. Ma męża i dwóch synów, którzy są dla niej całym światem.
"Większość współczesnych kobiet uprawiających sport sylwetkowy wygląda bardzo męsko, a ich rysy twarzy są zauważalnie zniszczone przez sterydy. U Julii tego nie ma. Ma czystą skórę, piękną twarz i jest niezwykle kobieca" - zachwycają się nią Rosjanie.