Henryk Kasperczak trafił do szpitala na początku stycznia tego roku. - Nigdy nie miałem tego typu dolegliwości, więc może trochę zlekceważyłem problem. Okazało się, że na stół operacyjny trafiłem w ostatniej chwili - opowiada na łamach "Super Expressu".
Doświadczony szkoleniowiec musiał przejść poważną operację na otwartym brzuchu. - Wycięto mi woreczek żółciowy i wyciągnięto 80 kamieni, a raczej kamyczków. Lekarz powiedział, że to się tam gromadziło przez 30 lat - wyjaśnia.
Kasperczak jest przekonany, że gdyby poczekał z tym problemem trochę dłużej, mogłoby się to dla niego skończyć nawet śmiercią. - Można powiedzieć, że moje życie było naprawdę zagrożone, bo gdyby to wszystko "rozlało się" w organizmie, to byłoby nieciekawie - przyznaje.
69-letni trener leżał w szpitalu przez dwa tygodnie. Jak zapewnia, teraz czuje się już dużo lepiej. - W końcu wróciłem do tego, co kocham - do piłki nożnej. Jeżdżę po Tunezji i oglądam mecze, oczywiście pod kątem powołań do kadry - tłumaczy.
Kasperczak jest selekcjonerem reprezentacji Tunezji od lipca 2015 roku. To jego druga praca z narodowym zespołem tego kraju. W latach 1994-98 z "Orłami Kartaginy" wywalczył wicemistrzostwo kontynentu i awans na mistrzostwa świata we Francji.
Opracował PS
Zobacz wideo: Tevez złamał szczękę bramkarzowi