Rezerwy Atletico Madryt na co dzień rywalizują w siódmej grupie Tercera Division, która jest odpowiednikiem czwartej ligi. W niedzielę zaplecze hiszpańskiego giganta wygrało 2:1 z Union Adarve, strzelając zwycięskiego gola w 96. minucie.
Sędzia chwilę później zakończył spotkanie, ale w drodze do szatni emocje wzięły górę. Zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać i potrzebna była interwencja ochrony. Zaprowadzono spokój.
Tyle że była to cisza przed burzą. Ciąg dalszy miał miejsce pół godziny później, na parkingu.
Tam pobity został Carlos Morales, bramkarz Atletico, który w meczu pełnił funkcję rezerwowego. Podobno 19-latek już wcześniej kłócił się z graczami Unionu. Ci - w rewanżu - brutalnie go pobili. Bramkarz najpierw dostał cios w plecy, a potem "z byka" w twarz.
- Od pierwszej minuty nas prowokowali. Przeklinali, pluli, a nawet pozwalali sobie na rasistowskie komentarze. Po meczu doszło do tego, że do nieprzytomności pobili naszego kolegę. To wstyd, co zrobili ci zawodnicy - komentuje jeden z piłkarzy Atletico.
Atletico wymusiło na arbitrze, aby ten opisał zajście w protokole meczowym. Gracze Unionu Adarve mogą więc zostać surowo ukarani przez związek. Co ciekawe, wśród napastników byli także zawodnicy, którzy na mecz przyszli w roli kibiców.
Napastnikom grozi również odpowiedzialność karna. Madrycki klub wezwał policję i złożył zawiadomienie o pobiciu bramkarza.
Opracował CYK
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: prawie jak Messi i Suarez