Wszystko rozegrało się w miniony poniedziałek. Mikey Burnett poszedł na siłownię w Tulsie (stan Oklahoma) razem z 18-letnim synem. Po wykonaniu serii ćwiczeń udali się do domu. Wtedy na terenie parkingu zaczepiło go dwóch młodych mężczyzn.
- Zauważyłem, że trochę dziwnie się zachowują. Idąc do samochodu, jeden z nich zapytał, czy może skorzystać z telefonu. Powiedziałem, że oczywiście, ale niech poda numer telefonu, na który chce zadzwonić. Wtedy wyciągnął pistolet. Nie pamiętam dokładnie, co powiedział. To chyba było "daj mi swoje pieniądze", a ja mu odpowiedziałem, żeby się pier****ł - opowiada Burnett.
Mocna reakcja ze strony znanego zawodnika MMA tylko jeszcze bardziej rozjuszyła napastników. Sytuacja wymknęła się spod kontroli.
- Usłyszałem kilka strzałów, a moje nogi nagle zdrętwiały i upadłem. Spojrzałem na górę, na syna, który krzyczał, że został trafiony. To wszystko, co pamiętam.
Mikey oberwały cztery kule w brzuch. Po przewiezieniu do szpitala od razu przeprowadzono dwie operacje. Kolejna odbyła się we wtorek. Więcej szczęścia miał syn Freddie, który dostał w nogę, ale pocisk nie uszkodził kości. W obu przypadkach udało się uniknąć tragedii.
Policja już zatrzymała sprawców rozboju: 16-letniego Haralda Thompsona oraz 17-letniego Kywauna Washingtona. Przed sądem będą jednak odpowiadać jak dorośli.
- Przez trzy, cztery tygodnie nie będę mógł uprawiać sportu. Muszę też rozważyć przeprowadzkę do innego miasta. To cud, że żyję - dodaje Burnett.
"Wschodni Zabójca" to jeden z weteranów organizacji UFC. Pierwszą walkę stoczył w 1996 roku. Jego kariera w MMA nie trwała zbyt długo. Stoczył siedem walk, tylko dwie przegrał. Ostatni pojedynek odbył się w 1999 roku. Raz wrócił na moment, gdy w 2006 roku wystąpił w czwartym sezonie telewizyjnego reality show "The Ultimate Fighter".
Opracował CYK
Zobacz wideo: Krychowiak o życiu prywatnym
{"id":"","title":""}