W latach 60. i 70. był jednym z lepszych zawodników w NBA. Jerry Sloan niemal całą karierę poświęcił Chicago Bulls. Spędził w tym klubie dziesięć lat, rozegrał blisko 700 meczów i dwa razy trafił do drużyny gwiazd NBA. "Byki" na jego cześć zastrzegły numer cztery na koszulce.
Po zakończeniu kariery bardzo szybko poświęcił się pracy trenera. Przez 33 lata był związany tylko z dwoma klubami. Najpierw był to jego ukochany klub z Chicago, a potem Utah Jazz. Nigdy jednak nie udało mu się wygrać całej ligi NBA, choć z Utah dwa razy był w finale (w obu przypadkach, w 1997 i 1998 roku, przegrał z Bulls).
Legenda koszykówki dzisiaj ma 74 lat. Jerry właśnie przypomniał o sobie kibicom, ale nie były to dobre wiadomości. Okazało się, że lekarze wykryli u niego poważne choroby. Sloan postanowił od razu poinformować o tym fakcie opinię publiczną.
Amerykanin ma zdiagnozowaną chorobę Parkinsona, a pierwsze jej objawy już są widoczne. Do tego doszło otępienie z ciałami Lewy'ego (może powodować halucynacje, a do tego osłabia funkcje mózgu). Oba schorzenia dotykają ludzi starszych i nie ma skutecznych sposobów leczenia.
- Nie załamuję się i codziennie chodzę kilka kilometrów. Nie chcę, aby ktoś się nade mną użalał - komentuje Sloan.
Opracował CYK
Zobacz wideo: kosmiczny gol we Francji