Szef śląskiej mafii zlecił morderstwo sportowca. Napastnicy zadali 20 ciosów nożem!

Niedawno minęła dwudziesta rocznica śmierci Andrzeja Firsta. Do dzisiaj nie wiadomo, kto zabił polskiego kickboksera. Wiadomo jedynie, że zlecenie wydał słynny mafijny boss.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Facebook

Andrzej First w młodości zaczynał od jiu-jitsu, a jego dwa lata starszy brat próbował swoich sił w karate. Bracia Firstowie zakochali się w sportach walki. Głównie dzięki słynnym filmom, które natchnęły tysiące Polaków, aby pójść na sale treningowe.

- Nikt wcześniej w rodzinie nie trenował sztuk walki. Nasze zainteresowanie wzięło się z mody po emisji filmów, w których występował choćby Bruce Lee. Rodzice nigdy nie stawiali nam przeszkód w treningach, tym bardziej że nie zaniedbywaliśmy nauki, a wręcz przeciwnie. Godziliśmy jedno i drugie - i to była dla nas lekcja samodyscypliny - opowiada w "Gazecie Krakowskiej" Mirosław First.

Po kilku latach przy sportach walki został tylko młodszy Andrzej, bo jego brat doznał poważnej kontuzji. W międzyczasie w klubie, w którym trenował First, zlikwidowano zajęcia z jiu-jitsu i zamieniono je na kick-boxing. Los uśmiechnął się do krakowskiego nastolatka, który świetnie odnalazł się w nowej dyscyplinie.

Po kilku latach Andrzej First był już największą gwiazdą kick-boxingu w kraju, co potwierdził, zdobywając mistrzostwo Polski. Ten sport był jego wielką pasją, z której miał marne pieniądze. Swoje umiejętności chciał jednak przekazywać młodszym pokoleniom i dlatego założył własny klub, a nawet został trenerem juniorów reprezentacji Polski. Podobno władze federacji poważnie planowały powierzyć mu w seniorską kadrę. Tego niestety już nie dożył.

Dwadzieścia ciosów nożem

- Sport to była jego pasja, jego życie. Tym się głównie zajmował, w planach miał dalszy rozwój swojej szkoły "Smok". Oprócz tego, że ukończył Akademię Wychowania Fizycznego, ukończył też studia podyplomowe na Akademii Ekonomicznej na kierunku marketing i zarządzanie - mówi starszy brat.

Wszelkie plany poszły w zapomnienie 23 listopada 1996 roku. Miał zaledwie 28 lat. Nad ranem Andrzej First wracał z pracy. Czasy były takie, że z kick-boxingu nie dało się wyżyć, a więc zawodnicy musieli łączyć treningi z normalną pracą. Mistrz Polski był szefem ochrony w krakowskim klubie "Pasja". Niedawno wrócił ze zgrupowania reprezentacji i już miał w planach kolejne. Nie zdawał sobie sprawy, że wszystko się zmieni kilkadziesiąt metrów od własnego mieszkania.

First wszedł do klatki bloku przy ulicy Stachiewicza. Tam mieszkał, ale do domu nie dotarł. Na klatce już czyhało na niego prawdopodobnie czterech bandytów. To była zaplanowana akcja i świetnie zdawali sobie sprawę, z kim mają do czynienia. Dlatego wybrali właśnie to miejsce. W ciasnym pomieszczeniu mieli pewność, że poradzą sobie z niebezpiecznym wojownikiem.

Utalentowany sportowiec nawet nie miał szans na skuteczną obronę. Po wejściu do klatki został ogłuszony drewnianą pałką. Potem napastnicy zaczęli go okładać pięściami. Na tym jednak nie skończyli. First otrzymał mnóstwo ciosów nożem. Z ran na ciele wynikało, że został ugodzony dwadzieścia razy.

Około godziny czwartej nad ranem ciężko rannego Andrzeja odnalazł sąsiad. Niestety, obrażenia były już na tyle poważne, że nie przeżył. Wieści o tragicznej śmierci utytułowanego sportowca rozeszły się błyskawicznie. Mieszkańcy osiedla byli w szoku, bo First nie był człowiekiem konfliktowym.

- Początkowo przypuszczenia były różne, ale o tyle ciężko było dojść prawdy, że Andrzej praktycznie nie miał żadnych wrogów, za to wielu przyjaciół. Był przyjaźnie nastawiony do ludzi i świata. To bywało kłopotliwe, bo gdy szliśmy razem przez miasto, był zatrzymywany, witał się ze znajomymi, rozmawiał, przystawał - tłumaczy Mirosław First.

NA DRUGIEJ STRONIE - MIĘDZY INNYMI - PRZECZYTASZ, JAK FIRST PODPADŁ MAFII I DLACZEGO "KRAKOWIAK" ZLECIŁ JEGO POBICIE.

Czy Andrzej First był najwybitniejszym polskim kickbokserem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×