Jestem zmieszany. Z jednej strony cieszę się, że Fame MMA 6 się odbyło, bo pokazało profesjonalizm organizatorów i ich walkę do samego końca. Z drugiej strony nie wiem, czy organizacja tego wydarzenia w aktualnej sytuacji było najlepszą decyzją. Można było zmienić termin. Ale udało się im postawić na swoim, gratuluję. Przy sobotnim seansie się nie rozczarowałem.
Nie wierzyłem, że ta gala się odbędzie. Do ostatniej chwili sądziłem, że to wszystko się wysypie, upadnie w ostatniej chwili. Niektórzy wróżyli nawet scenariusz, że gala zostanie przerwana w jej trakcie. Po ostatnich scenach z planów filmowych polskich reżyserów - to wcale nie brzmiało absurdalnie. Wiem, że de iure nie było ku temu żadnych przyczyn, ale w kraju, gdzie nagminnie łamana jest konstytucja, wszystko jest możliwe.
Zapewne nawet sami organizatorzy i uczestnicy do ostatniej chwili mieli duże wątpliwości. Jednocześnie mieli jeszcze większą wiarę w swój sukces! Nie ulegli presji, wykazali się profesjonalizmem. Podejrzewam, że na ten temat mogliby pisać książki, szybko o tym nie zapomną.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (highlights): Toledo brutalnie znokautowany, popis Ormanowa na ACA
Trudno jest to wszystko opisać. Pandemia koronawirusa zatrzymała najpotężniejszych promotorów sportów walki na świecie, ale nie zahamowała Fame MMA. Czy była to gra warta świeczki? Niełatwo jest odpowiedzieć na to pytanie tak szybko, mimo że sprzedaż subskrypcji pay per view była zapewne jedną z rekordowych (o ile nie najwyższą w historii). Na szczegółowe analizy przyjdzie jeszcze czas, teraz pora odetchnąć.
Lokalizację Fame MMA 6 zmieniano kilkukrotnie. Pierwotnie miała być to hala w Częstochowie, jednak ze względu na zakaz imprez masowych, zrezygnowano z udziału kibiców.
Wydarzenie przeniesiono do studia telewizyjnego. Nieoficjalnie mówiło się, że pierwszym wyborem był Wrocław. Tam jednak się nie udało, postawiono na Katowice. W przededniu wydarzenia, ku niemu sprzeciwiły się jednak władze miasta. A w arenie zmagań rozstawiono już nawet oktagon. Konieczna szybka zmiana planów i przenosiny do tajemniczego, nieogłoszonego miejsca. Tam walka z czasem, żeby wszystko się odbyło i udało. Konieczne było nawet kilkunastominutowe opóźnienie ze startem transmisji.
Organizowanie wydarzenia o charakterze sportowym przy aktualnej sytuacji jest utrudnione. Co najważniejsze, w przypadku Fame MMA 6 wszystko odbyło się nie tylko legalnie, ale i z zachowaniem wszelkich procedur bezpieczeństwa. Chociaż ceremonia ważenia z zawodnikami w maskach i rękawiczkach wyglądała dziwacznie, to jednak pozwoliła na "uspokojenie" nawet największych przeciwników promotorów. Co najważniejsze, wszystkim przeprowadzone zostały testy na obecność koronawirusa. Na szczęście wyniki były negatywne, dzięki czemu gala mogła się odbyć.
Niektórzy zapewne zdziwią się, że gala była zgodna z prawem, pomimo zakazu imprez masowych i zgromadzeń. Wydarzenie odbyło się jako produkcja telewizyjna, miejsce pracy. Na podobnej zasadzie działają programy rozrywkowe np. TVN-u, TVP czy Polsatu. Sprytne, umiejętne skorzystanie z właściwych przepisów. Prawnikom działającym na zlecenie organizacji należy pogratulować, bo wiedzieli, jak działać w tej trudnej sytuacji.
Zdaniem wielu, gala ta odbyć się nie powinna, bo przecież w aktualnej sytuacji nie wypada się "bawić" w ten sposób. Każdy ma swój mózg, swoje sumienie - oceni to sam. Ale jeśli nie naruszono prawa, zachowano procedury bezpieczeństwa - to co w tym złego? Wiele firm normalnie pracuje, tam nie ma badań. Większe ryzyko zarażenia się koronawirusem czy inną chorobą jest pewnie w komunikacji miejskiej czy w sklepie spożywczym, niż podczas minionej gali. Rozumiem moralne oburzenie, sam jestem w dalszym ciągu zmieszany, ale nie rozumiem linczu, wyrazów nienawiści i protestów. Fame MMA to prężnie rozwijające się przedsiębiorstwo, które nie boi się ryzyka. Ich też trzeba zrozumieć.
Fame MMA 6 "kontrolowały" władze, a przede wszystkim policja. Kilka radiowozów i pojazdy nieoznakowane towarzyszyły uczestnikom wydarzenia jeszcze w hotelu. Nieścisłości jednak znaleźć się nikomu nie udało. Na przykład Alan Kwieciński nie mógł rozgrzać się przed swoim starciem, bo chwilę przed wylegitymowały go odpowiednie służby. Natomiast jeden z współwłaścicieli, Krzysztof Rozpara, jeszcze przed walką wieczoru był na komendzie.
Całe zamieszanie Fame MMA dostało jednak na własne życzenie, bo galę można było wcześniej przełożyć na nieco późniejszy termin. Rozpara zapowiadał jednak, że "jeśli nie teraz, to nigdy". I dopiął swego. Myślę, że gdyby czwórka właścicielska wcześniej przewidziała taki obrót sprawy, to by nie ryzykowała. Bo wiadomo, że organizowanie hucznej imprezy na wariackich papierach jest nie tylko czasochłonne, męczące i stresujące, ale zarazem bardzo kosztowne.
Przechodząc jednak do samych walk: było nieźle. Była rywalizacja, były emocje. Poziom starć nie rozpieszczał, ale przy panującej pandemii jakiegokolwiek sportu jest jak na lekarstwo. Dobrego MMA szybko nie zobaczymy, więc cieszmy się z tego, co mamy. Momentami (jak np. przy konfrontacjach Cypriana "Cypisa" Racickiego z Bartoszem "Qbikiem" Kubikiem czy Marty "Linkimaster" Linkiewicz z Kamilą "Zusje" Smogulecką) było naprawdę źle, ale niektórzy wojownicy (np. Kasjusz "Don Kasjo" Życiński czy Wojciech Gola) mogą być zadowoleni ze swojej postawy. Widać pewien progres, może być już tylko lepiej.
Ale nie ukrywajmy, w Fame MMA poziom sportowy nie był, nie jest i zapewne długo nie będzie najważniejszy. To nie jest UFC, KSW czy FEN. Tutaj liczy się rozrywka i show, a nie poziom pojedynków. 20 złotych za pay per view wydać było warto, mimo że pewne rzeczy mi się nie podobały. Niektórzy zawodnicy powinni ugryźć się w język. Zwłaszcza, że przy oglądaniu tego wydarzenia nie było żadnych ograniczeń wiekowych.
Realizacyjnie było jednak świetnie! Nie wiem, jakim cudem ekipie telewizyjnej i realizacyjnej w tak krótkim czasie, w nie najlepszej i stresującej atmosferze, udało się to wszystko dopiąć na ostatni guzik. Były oczywiście pewne braki, drobne błędy. Ale jak na walkę z czasem, naprawdę podziwiam. W "obrazku" wyglądało to perfekcyjnie. Chapeau bas.
Zabrakło jednak kibiców. Miałem przyjemność być podczas poprzedniej, październikowej edycji w Trójmieście. Chociaż ze "sportowym" MMA wielu z obecnych w Ergo Arenie obserwatorów nie miało zapewne nigdy do czynienia, to jednak swoich ulubieńców dopingowali na tyle, na ile mogli. Pół żartem, pół serio - okrzyków "Bonus, Bonus" przy walce Piotra Witczaka z Marcinem Najmanem długo nie zapomnę!
I, swoją drogą, podtrzymuję zdanie, że Fame MMA 5 było jedną z najlepiej zorganizowanych gal, na których się pojawiłem, a z bliskiej perspektywy przyglądałem się już UFC, KSW czy ACA.
Czekam na "siódemkę". Mam nadzieję, że jak najszybciej, ale wszystko zależy od pandemii koronawirusa. Organizatorzy zapewne odpuszczą już "telewizyjnych" show, bo szkoda na to nerwów i zdrowia.
Mimo wszystko, dziękuję za niezłą rozrywkę. To był kolejny miły wieczór z Fame MMA. I życzę wszystkim zdrowia i spokoju, bo to w tej chwili jest najważniejsze.
Maciej Szumowski
-> Zobacz inne teksty tego autora
Zobacz także:
-> Fame MMA 6. Wojciech Gola - Marcin Krasucki. Szybki koniec, "Rafonix" rozbity
-> Fame MMA 6. Marcin Najman - Piotr "Bestia" Piechowiak. Kolejna szybka porażka "El Testosterona"
-> Fame MMA 6. Ta ceremonia ważenia przejdzie do historii. Procedury zachowane (wideo)