Do samego końca ważyły się losy gali Fame MMA 6. Organizatorzy najpierw mieli problem, by znaleźć studio, w którym będą się odbywać walki. Gdy już się udało, to na miejsce przyjechała policja. Ostatecznie impreza doszła do skutku.
Nie wszystkim się to spodobało. Popularne są głosy, że w dobie pandemii koronawirusa federacja Fame MMA powinna odpuścić. Tak uważa Martin Lewandowski, który w programie "W narożniku" portalu mmarocks.pl ostro zaatakował szefów organizacji.
- Jeśli chodzi o dymanie wszystkich przepisów, to my nie dymaliśmy. My się zastosowaliśmy do tego i ja się cieszę, że w końcu sami się przyznali, że nie są sportem. Kategorię chyba w KRS pozmieniali, więc to jest jedyny chyba plus tej całej sytuacji - mówi szef KSW.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Urubko pokazuje, co robić podczas epidemii koronawirusa
- Drugim plusem, jest to, że po tym wirusie może się wyleczymy z tej głupoty, bo jeżeli wszystkie najpoważniejsze, światowe organizacje odwołują, dostosowują się do pewnych zaleceń wszystkich możliwych organizacji rządowych i pozarządowych, traktując ten temat poważnie, to federacja Fame nie tylko wykazała się szczytem nieodpowiedzialności. To też pewien obraz desperacji. Jeśli kogoś wyganiają z miejsc, a oni po prostu biegają, to jest desperacja i frajerstwo dekady - dodaje.
Lewandowski przypomina, że organizacja gali w studiu nie jest wymysłem Fame MMA, bo także KSW i inne federacje miały takie plany. Ostatecznie wszyscy wycofali się z tego pomysłu, a jedynym wyjątkiem była organizacja, która robi walki celebrytów.
Fame MMA. Marcin Najman ostro skrytykowany przez Tomasza Adamka. "Plami sport" >>
Fame MMA 6. Fani zarzucali "Zusje" branie narkotyków. Celebrytka rozwiała wątpliwości >>