Koniec XX wieku to okres, w którym Andrzej Gołota dostarczył kibicom wielu emocji. Fani do dziś pamiętają jego walki z Riddickiem Bowe, Mikiem Tysonem czy Lennoxem Lewisem, a to tylko niektóre z najważniejszych pojedynków w karierze polskiego boksera.
Wówczas był jednym z najbardziej popularnych sportowców w Polsce. Na fali tej popularności Kazik Staszewski wraz z zespołem "Kazik Na Żywo" nagrał piosenkę poświęconą Gołocie.
Refren "Andrzej Gołota, Gołota, Gołota, Gołota" do dziś na koncertach wybrzmiewa najgłośniej. Piosenka z prostym tekstem łatwo wpada w ucho słuchaczom i to nawet tym, których nie było na świecie, gdy Gołota osiągał największe sukcesy.
ZOBACZ WIDEO: Zimno od samego patrzenia. W tym Jan Błachowicz jest królem
- Minęło ćwierć wieku, a refren "Andrzej Gołota, Gołota, Gołota, Gołota!" nadal jest skandowany przez całą salę albo przez wszystkich ludzi w terenie, na którym odbywa się koncert - powiedział Staszewski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Muzyk wyznał, że był okres, w którym na koncertach nie grał jednego z największych hitów.
- Moim błędem było to, że po walce z Mikiem Tysonem w 2000 roku przestaliśmy ją wykonywać. Działo się to podczas Pomarańczowej Trasy Kultu - graliśmy w Katowicach, a obok Spodka jest taki nieduży hotel, który zawsze wynajmujemy w całości my i nasi fani. Był tam telewizor, wszyscy ten pojedynek z Tysonem oglądaliśmy. I to w sumie znana historia, że wyszedłem do toalety, a gdy wróciłem, to dowiedziałem się, że Gołota zszedł z ringu. Zdenerwowałem się i zapowiedziałem, że już nie będę o nim śpiewać. Wróciliśmy jednak do tego utworu i sprawdza się on bardzo dobrze - dodał.
Czytaj także:
Niemcy zaniepokojeni. Przyjrzyj się zachowaniu "Lewego"
Kucharski zabrał głos ws. Vukovicia. Jego słowa mówią wszystko