Tomasz Drwal: Zawodnicy? Produkt uboczny. Mnie chodzi o radość ze sportu

Tomasz Drwal jako pierwszy z Polaków walczył w UFC. Opowiada o brutalnym i nudnym życiu zawodowca, idei jego pionierskiego projektu - Szkole Walki Drwala oraz radości, którą może otrzymać każdy od sportu. W sobotę zaś wystąpi w walce bokserskiej.

Adam Popek
Adam Popek
Tomasz Drwal / Na zdjęciu: Tomasz Drwal

Adam Popek, WP SportoweFakty: W najbliższą sobotę podczas Wieczoru Walk R8, który odbędzie się w krakowskiej Małej Tauron Arenie znów stanie pan do walki. Kiedy zbliża się takie wydarzenie przypominają się pobyt w Stanach Zjednoczonych i UFC? Może najmłodsze lata?

Tomasz Drwal: Mam trochę obowiązków dookoła i nie bardzo znajduję czas, żeby to przeżywać. Doszło wręcz do tego, że dla mnie walka stanowi odskocznię od całej reszty. Bywało tak, gdy zbyt mocno mi na czymś zależało, przychodziło przetrenowanie. Mało tego, wiedząc, iż nadchodzi ten właściwy wieczór bywał problem, by kilka poprzedzających nocy normalnie przespać. A obecnie? Przychodzę do łóżka i zasypiam. Wyłączam się. Zobaczymy w sobotę, co się uda pokazać. Czuję, że jestem w "sztosie".

A rywal?

Widziałem jego walki. Jest inny niż pierwszy, nominalnie typowany do występu. Mogą niektórzy określać go w stylu "mięso armatnie", ale pozwolę sobie sprostować, że ja jeżdżąc na różne gale też tak byłem postrzegany. Kiedy dzwonili z Berlina tydzień wcześniej czy przyjadę zawalczyć to właśnie stanowiłem w oczach wielu takie "mięso armatnie", a praktycznie ze wszystkich pojedynków wyszedłem zwycięsko. Między innymi to mi otworzyło drogę do Stanów Zjednoczonych.

Dlaczego zdecydował się pan na formułę bokserską?

Bo chcę się sprawdzić. Czuję ten boks, uderzanie. Dla mnie to szermierka na ręce. A trening? Nieco bezpieczniejszy niż w MMA. Nie ma obalania, siłowania się niczym w zapasach. Tu chodzi o precyzję, szybkość, umiejętność poruszania się, spryt, wyczucie czasu.

Te elementy de facto są również w MMA, lecz tam nie ma wymiany ciosów, ciągłości akcji. Mamy do czynienia z innymi rękawicami, więc wiadomo, że byłoby bardzo ciężko. W boksie pierwsze rundy często przyjmują charakter asekuracyjny, a w MMA niekoniecznie. I każda wymiana może się skończyć naprawdę poważnie.

ZOBACZ WIDEO KSW 40: Chlewicki rozczarowany werdyktem

Nie brakowało głosów, że jeśli odniesie pan zwycięstwo to idzie dalej. Są plany, by zrobić coś wielkiego?

Nie wiem. Zależy od tej konfrontacji. Jak ona się ułoży, jak ja się zaprezentuję. Nie muszę tego robić dla pieniędzy. Mam z czego żyć. Podjąłem decyzję o walce tylko dla siebie. Muszę powiedzieć, że przy własnej działalności, dwójce małych dzieci trudno wszystko pogodzić.

Poza tym perspektywa włożenia większej energii, którą mam w prowadzony biznes, czyli Szkołę Walki Drwala niż zawodowe walki zagwarantuje mi lepsze zdrowie, może zyskam więcej grosza i prawdopodobnie czasu dla rodziny. Rasowy zawodnik żyje po to, żeby trenować i walczyć. Też tak miałem. Były kontrakty sponsorskie pod konkretne walki, a wszystko bierze w łeb gdy kawałek kości z kręgosłupa wbija ci się w nerw. W drugim przypadku podskoczyłem na treningu i kolano, łękotka nie wytrzymały. Wtedy nie ma żadnego bezpieczeństwa.

Chyba dość szybko pan doszedł do wniosku, iż warto zrobić coś więcej niż tylko trenować. Szkoła Walki Drwala zyskała właśnie nową lokalizację w Krakowie. Chyba idzie zatem w dobrą stronę?

To temat, który lubię, czuję i daje mi satysfakcje. Cieszę się widząc ludzi, którzy kompletnie nie mieli styczności z MMA, wchodzą pierwszy raz na matę i obserwuję duże braki. W wytrzymałości, sile, koordynacji. Prawie wszystkich płaszczyznach. A po pewnym czasie przychodzą i mówią, że schudli, że się lepiej czują, umieją się właściwie poruszać. Dlatego sam prowadzę część treningów, udoskonalam ćwiczenia, zestawiam je, żeby jak najbardziej odpowiadały klientom. Mieszane sporty walki łączą w sobie wszystkie elementy składające się na motorykę ciała. Dokładając do tego elementy siłowe mamy absolutną pełnię. Przykładowo za 100 zł osoba nie musi w jedno miejsce iść trenować boks, w drugie brazylijskie jiu jitsu, a w trzecie zapasy. Nawet korzystając z benefitu ewentualne dojazdy dla mnóstwa osób stanowiłyby barierę nie do przeskoczenia.

Są to pewne korzyści. Jakieś jeszcze?

Poza tym sprawa warunków. Wciąż często spotyka się zwykłe sale bez wyposażenia, szatnie bez pryszniców itd. Nie chciałbym, żeby teraz słowa źle zabrzmiały, jednak moje kluby w krakowskim centrum handlowym Plaza i na ulicy Bratysławskiej to światowy top. Ktoś może mi zarzucić ilu ja niby mam zawodników. Oni są produktem ubocznym tych dużych grup rozpoczynających treningi od zera.

Ja idę w radość wynoszoną z aktywności fizycznej, ponieważ sam jestem ofiarą zawodowego sportu. Dwie śruby w kolanie, platyna w kręgosłupie. I śruby także. Stąd również inne perspektywy jakie prezentuję. W MMA kontuzja i cię nie ma. Ponadto, każdy walcząc zawodowo robi to na umowę zlecenie lub zakłada indywidualną działalność i dalej kombinuje.

Na kolejnej stronie przeczytasz m in. o tym, że zawodnicy w UFC są niczym striptizerki, polityce rządzącej największymi organizacjami i podejściu szkoleniowym do zawodników sportów walki.

Czy Szkoła Walki Drwala założona przez pierwszego polskiego zawodnika w UFC okaże się prawdziwym sukcesem na rynku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×