Śmierć Patrycji Makowskiej. "Cały czas mam ją przed oczami"

Facebook / Patrycja Makowska była wielokrotną mistrzynią Polski
Facebook / Patrycja Makowska była wielokrotną mistrzynią Polski

Patrycja Makowska 23 grudnia wybrała się w ostatnią podróż. Łuk drogi, drzewo, zmasakrowany samochód. Ratownicy musieli ciąć karoserię, aby wydobyć ją z pułapki. Śmiertelnej pułapki.

W tym artykule dowiesz się o:

Wielokrotna mistrzyni Polski w strzelectwie w kategoriach młodzieżowych, mistrzyni kraju w kategorii seniorek (w drużynie), uczestniczka mistrzostw Europy - domowa półka uginała się od pucharów, medali i nagród. Patrycja Makowska dzień przed Wigilią, zaledwie kilkanaście kilometrów od rodzinnej Bydgoszczy, zginęła w wypadku samochodowym. Peugeot 207 uderzył na łuku drogi w drzewo. - Wedle naszych ustaleń kierujący autem nie dostosował prędkości do warunków jazdy - przyznał kom. Przemysław Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Podróżująca jako pasażerka, 20-letnia Patrycja Makowska nie przeżyła. Ratownicy musieli ją wyciągać z auta za pomocą narzędzi hydraulicznych. Zniszczenia samochodu były ogromne. Należało ciąć karoserię, aby można było wyciągnąć zawodniczkę ze śmiertelnej pułapki. Na miejscu rozpoczęto reanimację. Niestety, nie udało się jej uratować. Siła uderzenia była tak ogromna, że kierujący (nieoficjalnie - brat zmarłej, oficjalnie - nikt nie chciał potwierdzić tej informacji) peugeotem wypadł z samochodu. W stanie krytycznym został przewieziony do szpitala.

"Musisz napisać kolejny nekrolog"

- Rano w Boże Narodzenie przygotowywałem informację na stronę internetową o śmierci trenera, sędziego, naszego przyjaciela, Romana Szmajsa - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty rzecznik prasowy Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego, Włodzimierz Gałecki. - Zadzwonił do mnie prezes związku Tomasz Kwiecień i poinformował o śmierci Patrycji. Powiedział: Włodek, "musisz napisać kolejny nekrolog".

Kontaktujemy się z sekcją strzelectwa sportowego Zawiszy Bydgoszcz. To właśnie tutaj Makosia (tak ją nazywali znajomi) trenowała. Od sześciu lat, dzień w dzień, od poniedziałku do soboty. - Co ja mam panu powiedzieć? - Anna Trybuchowicz-Anaszkiewicz, kierownik sekcji, mówi wyraźnie łamiącym się głosem. - Informacja spadła na nas jak grom z jasnego nieba.

Człowiek, który wprowadził Patrycję w sport, trenował w klubie, uczył w szkole - Adam Graduszewski - nie jest w stanie rozmawiać. - Jest załamany - tłumaczy Trybuchowicz-Anaszkiewicz. - Proszę to zrozumieć.

- Tak, słyszałem, że Adam ogromnie przeżywa śmierć swojej wychowanki - dodaje Gałecki. - Traktował Patrycję jak córkę, ona jego jak ojca. Byli ze sobą zżyci, świetnie się dogadywali.

Trening sześć razy w tygodniu

Patrycja uprawiała strzelectwo od sześciu lat. Jako gimnazjalistka pojawiła się po raz pierwszy na strzelnicy, w 2011 roku. Namówił ją właśnie Graduszewski, trener i nauczyciel wychowania fizycznego. - Adam wykonuje potężny kawał roboty - mówi Gałecki. - Nie ma problemów z wyszukiwaniem talentów. A przecież umówmy się, że strzelectwo to sport niszowy i trzeba naprawdę sporo się napocić, aby zachęcić młodzież do ciężkich i nudnych treningów. Zawisza to czołówka w polskim strzelectwie. Głównie dzięki niemu.

Patrycja Makowska niespełna pół roku temu wywalczyła kolejny tytuł mistrzyni Polski juniorek
Patrycja Makowska niespełna pół roku temu wywalczyła kolejny tytuł mistrzyni Polski juniorek

- Patrycja sześć razy w tygodniu przychodziła na naszą strzelnicę i szlifowała swoje umiejętności - potwierdza Trybuchowicz-Anaszkiewicz. - A jak jest sezon, to praktycznie co tydzień jedzie się na zawody, od czwartku do niedzieli. Trzeba kochać ten sport, aby wytrzymać taki rygor.

20-latka nie miała z tym problemów. Na dodatek osiągała sukcesy na arenie krajowej, w kategoriach młodzieżowych. Dlatego trafiła do kadry narodowej. - Uśmiechnięta, sympatyczna, pełna życia - zaczyna trener Tomasz Łukaszewicz, który opiekował się nią w reprezentacji. - Nigdy nie narzekała na reżim treningowy, można było z nią porozmawiać na każdy temat, miała poukładane w głowie. Specjalizowała się w nieolimpijskiej kategorii karabinu sportowego 60 strzałów leżąc.

Selfie, wypady nad morze

Przegląd jej profili społecznościowych pokazuje, że mimo wielkiej pasji, jaką było strzelectwo, niczym nie różniła się od swoich rówieśniczek. Chętnie publikowała selfie, uwielbiała krótkie wypady nad morze Bałtyckie, spędzała wolne chwile ze swoim chłopakiem. Na zdjęciach często przewija się w tle samochód, peugeot 207. Ten sam, który dzień przed Wigilią okazał się śmiertelną pułapką...

Ostatni okres był trudny dla Patrycji. Sporo się działo. Rozpoczęła studia na kierunku wojskoznawstwo na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, w przyszłym sezonie miała przejść do kategorii seniorek, walczyła z kontuzją kręgosłupa. - Jak w każdym sporcie, w tym wieku zawodnicy stają przed poważnym wyborem: walczyć o swoją karierę, czy rozpocząć "normalne" życie, iść do pracy, założyć rodzinę - opowiada Łukaszewicz. - Na całe szczęście Patrycja nie miała ciśnienia ze strony rodziców, nie musiała tak szybko decydować o swojej zawodowej karierze, miała komfort psychiczny. Mogła spokojnie analizować swoją sytuację.

Ze względu na kontuzję zaczęła się poważniej interesować pracą szkoleniową. Przecież przez te lata kolejnych zgrupowań, obozów, wyjazdów na zawody sporo się nauczyła, obserwowała swoich szkoleniowców. - Moim zdaniem miała zadatki, aby w przyszłości zająć się wychowywaniem nowych pokoleń - twierdzi Gałecki. - Miała... Aż nie wierzę w to, co mówię. Ja ją mam cały czas przed oczami.

Źródło artykułu: