Finały o miano szachowego hegemona już dawno przestały kojarzyć się z nudną rozgrywką dwóch starszych panów. To wielkie show, które na trybuny ściąga milionerów, polityków i celebrytów. W Nowym Jorku w loży VIP miejsca zarezerwowali sobie m.in. najbogatszy człowiek świata Bill Gates i twórca Facebooka Mark Zuckerberg. Przed telewizorami, ekranami komputerów i smartfonami finał śledzić będzie ponad miliard ludzi!
W piątek 11 listopada, pierwszy ruch białymi wykonał hollywoodzki gwiazdor Woody Harrelson. To jednak nie znany z takich produkcji, jak "Skandalista Larry Flynt" czy "Detektyw" Amerykanin jest głównym aktorem nowojorskiego spektaklu.
Na przeciwko siebie usiedli 25-letni arcymistrz, obrońca mistrzowskiego tytułu, Norweg Magnus Carlsen i o dziewięć miesięcy młodszy, ulubieniec rosyjskiej władzy Siergiej Kariakin. Jeszcze nigdy w historii, dwóch tak młodych szachistów nie grało ze sobą o mistrzostwo świata. Stawką nie jest tylko prestiż, ale też spore pieniądze. Zwycięzca dostanie ponad 600 tysięcy dolarów, a pokonany 400. Na razie po dwóch partiach jest remis.
Faworytem jest Carlsen. Nie lubi, kiedy nazywa się go geniuszem, ale trudno o inne określenie, kiedy mowa o kimś, kto już jako dwulatek potrafił podać wszystkie marki samochodów, w wieku czterech lat bawił się zabawkami dla dzieci od 10. roku życia i umiał wymienić wszystkie państwa świata wraz z stolicami. Miał znakomitą pamięć. W szachy zaczął grać, kiedy skończył pięć lat. Rodzice, widząc nieprzeciętny talent Magnusa zapisali go na treningi do legendarnego wieloletniego mistrza świata, Garriego Kasparowa. Współpracowali przez dwa lata, po czym Carlesen stracił zaufanie do rosyjskiego arcymistrza. W 2013 roku zdobył swoje pierwsze mistrzostwo świata, a Norwegia oszalała na jego punkcie. Został wybrany norweskim sportowcem roku, otrzymał tytuł osobowości roku, zaczął pojawiać się kampaniach reklamowych wielkich koncernów i popularnością przebił m.in. biegaczkę narciarską Marit Bjoergen.
Jego rywal Siergiej Kariakin nie jest tak przebojowy. Co prawda Rosjanin jest najmłodszym szachistą, któremu przyznano stopień arcymistrza (miał 12 lat i 7 miesięcy), jest młodszy o dziewięć miesięcy od Carlsena, ale o takiej karierze jaką robi Norweg może na razie pomarzyć.
Kariakin to kontrowersyjna postać. Jego małżeństwo z szachową mistrzynią Kateryną Dołżykową, którą poślubił w wieku 19 lat nie przetrwało trzech lat. Urodził się na Krymie, ale wyrzekł się swojej narodowości. Od 2009 roku reprezentuje barwy Rosji, tłumaczył, że na Ukrainie nie miał odpowiednich warunków. Kiedy Rosjanie zajęli Krym, zademonstrował swoje poparcie dla polityki Władimira Putina. W trakcie rosyjsko-ukraińskich walk zamieścił zdjęcie na Instagramie w koszulce z wizerunkiem obecnego prezydenta Rosji i podpisem: "Nie zostawimy naszych ludzi". - Mówię po rosyjsku, myślę po rosyjsku, czuję się pełnoprawnym Rosjaninem i popieram Rosję - mówi, zapewniając o swoim bezgranicznym zaufaniu do działań Putina. Nic więc dziwnego, że stał się pupilkiem władzy, która go wspiera. Państwowe przedsiębiorstwa sponsorują Kariakina, a w Nowym Jorku z trybun dopinguje go rzecznik Kremla.
Po dwóch partiach pojedynku o mistrzostwo świata jest remis 1:1. Walka może potrwać nawet do 30 listopada, czyli w dniu, w którym Carlsen skończy 26 lat. "Mozart szachów" liczy jednak, że urodzinowy prezent sprawi sobie wcześniej. Jeśli po 12 rozgrywkach nadal nie będzie zwycięzcy, mistrza wyłoni dogrywka.