Stefan Gawlikowski: Polska była światową potęgą, wojna wszystko zniszczyła

- Niemcy nazywali naszą przedwojenną drużynę Bombennmannschaft. Byliśmy światową potęgą - mówi Stefan Gawlikowski, znawca szachów, autor książki "Arcymistrzowie" opowiadającej o polskich mistrzach okresu międzywojennego.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
WP SportoweFakty

Z powodu zagrożenia epidemią koronawirusa, apelujemy do Was, byście unikali dużych skupisk ludzkich, uważali na siebie, poświęcili czas sobie i najbliższym. Zostańcie w domu, poczytajcie. Pod hasztagiem #zostanwdomu będziemy proponować Wam najlepsze teksty WP SportoweFakty z ostatnich lat.

WP SportoweFakty: Można kogoś w szachach zamęczyć?

Stefan Gawlikowski:
Oczywiście. Jak był słynny mecz Kasparowa z Karpowem w latach 1984-1985, został przerwany przez prezydenta FIDE, który stwierdził, że "jeden z rywali jest niezdolny do gry fizycznie". Przy czym ten niezdolny, czyli Karpow, prowadził 5:0 (grano do 6 zwycięstw - przyp. red.) i było wszystko ok. Jak się zrobiło 5:3, nagle zrobił się niezdolny. Kasparow zwiastował czas przemian, a Karpow był ulubieńcem władz, głównie zmarłego wcześniej Breżniewa. Oczywiście Karpow był genialnym szachistą, ale z Kasparowem po prostu zaczął przegrywać. W trakcie tego pięciomiesięcznego meczu dość drobny Karpow schudł 10 kilogramów i słaniał się na nogach. Obaj wtedy stosowali specjalną dietę, podobno łyżkami zajadali kawior, który fantastycznie wpływa na szare komórki i zwiększa wydajność mózgu.

Doping?

- Wtedy nie.

Bartłomiej Macieja, polski arcymistrz, mówił mi kiedyś, że kawa jest uznawana za doping w szachach. W ogóle to brzmi zabawnie.

- To zależy, ile się wypije. Tak jak u szermierzy, jeśli wypijesz jedną kawę, to jest ok, jak za dużo to kontrola wykaże kofeinę i zostaniesz zdyskwalifikowany, bo ona przyspiesza refleks. Szachiści mogą się dopingować w rozmaity sposób. Najlepszym dopingiem zawsze był alkohol, bo powoduje, że znikają beta-blokery czyli człowiek się nie denerwuje, odpuszczają wszystkie hamulce. Więc piło się wódkę.

Ryzykowne.

- Owszem. Zdarzało się, że arcymistrz przegrał walkowerem, bo nie byli w stanie doprowadzić go na salę gry, był tak pijany. Taki przypadek miał Wiktor Korcznoj. To była jedyna partia, którą drużyna radziecka przegrała na olimpiadzie szachowej. Nie byli w stanie go podnieść z łóżka. To były lata 60. Był tak dobry, że pewnie i w pijackim widzie wygrałby partię. Gdyby wstał. Dziś picie alkoholu jest zakazane. Podobnie jak palenie.

Bo też uspokaja?

- Nie, chodzi raczej o doprowadzenie do dekoncentracji przeciwnika. Zawodnicy dmuchali sobie w twarz. Przykładowo Michaił Botwinnik, radziecki mistrz świata, trenował przed meczem o tytuł w ten sposób, że podczas gry jego partner bezustannie dmuchał mu dymem w twarz. W przeciwnym razie później, podczas meczu, mógłby dostać ataku furii i przestać kontrolować to, co się dzieje na szachownicy.

Czyli bójka gotowa.

- Oczywiście, dochodziło do różnych scen. Zawodnicy kopali się pod stołem, choćby Korcznoj czy Petrosjan. Jeden z gruzińskich arcymistrzów pobił się z kimś. Natomiast bardzo popularnym środkiem wspomagającym jest tonik. W skład toniku wchodzi chinina, która działa bardzo dobrze na rozbudzenie. Dlatego szachiści piją duże ilości.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×