89 głosów "za", 46 głosów "przeciw" - trudno w to uwierzyć, ale Międzynarodowa Federacja Szermierki (FIE) taką właśnie wyraźną większością głosów zdecydowała o tym, że sportowcy z Rosji i Białorusi będą mogli znów uczestniczyć w międzynarodowych zawodach (TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów >>).
A przecież niebawem (na początku kwietnia) rozpocznie się okres kwalifikacji do igrzysk olimpijskich, które odbędą się w Paryżu, w 2024 roku.
Decyzja odbiła się głośnym echem na całym świecie. Przecież na froncie nic się nie zmieniło. Nadal Rosjanie mordują, gwałcą, niszczą, palą, bombardują. Nadal przez nich miliony Ukraińców nie może wrócić do swoich domów, do pracy, do swojego życia. A mimo to prawie 90 działaczy podnosi rękę wspierając decyzję, że należy przedstawicieli tego kraju - jak gdyby nigdy nic się nie stało - przyjąć znów na światowe salony.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan
- Jesteśmy głęboko wstrząśnięci i oburzeni, i natychmiast zwołamy posiedzenie prezydium Federacji Szermierczej Ukrainy, by postanowić, jak mamy odpowiedzieć na decyzję FIE. W weekend (11-12.03.) będziemy konsultować się z członkami federacji, sportowcami, trenerami, ministerstwem Młodzieży i Sportu - zapowiedział w mediach prezydent ukraińskiej federacji, Michaił Iljaszew.
O wiele mocniej zareagował Władysław Heraskewycz, ukraiński sportowiec, który dba o to, by świat dowiadywał się o zbrodniach wojennych, których Rosjanie dopuszczają się w Ukrainie.
"Rosyjscy sportowcy są winni tej wojny i muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Międzynarodowe areny sportowe nie powinny być narzędziem poprawy reputacji terrorystycznego kraju i propagowania wojny" - napisał na swoim profilu TT.