Chiński ogromny głód wygrywania

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Tomasz Szary (z prawej)
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Tomasz Szary (z prawej)

- Chińczycy zdobyli komplet 5 złotych medali, wygrali 40 z 41 pojedynków i wciąż mają ogromny głód wygrywania - mówi polski trener Tomasz Szary, który z bliska obserwował olimpijski turniej w Paryżu.

Redakcja PZTS: Jakie są pańskie spostrzeżenia dotyczące wyników w poszczególnych konkurencjach? W Tokio w mikście najlepsi byli Japończycy. Teraz nie było mocnych na Chińczyków.

Tomasz Szary, trener tenisa stołowego: Wszystkie możliwe złote medale w tenisie stołowym zdobyli w stolicy Francji zawodnicy z Chin, a ich bilans gier w rywalizacji z zawodnikami z innych krajów wyniósł 40:1! Ciężko więc mówić o większych niespodziankach, mimo że głośno echem odbiła się porażka rozstawionego z jedynką Wang Chuqina w 2. rundzie (1/32 finału) z Trulsem Moregardem.

Warto zauważyć, że igrzyskach olimpijskich w turnieju indywidualnym poszczególne kraje mogą zakwalifikować maksymalnie dwóch tenisistów stołowych, a w mikście jedną parę, co stwarza spore szanse medalowe dla pingpongistów z innych państw. Zupełnie inaczej jest np. w mistrzostwach świata czy turniejach serii WTT Champions, Smash, Star Contender itd.

Jedyną niespodzianką było wspomniane zwycięstwo Szweda Moregarda nad Chuqinem?

Nie sposób przejść obojętnie obok srebrnego medalu Trulsa Moregarda oraz szwedzkiej drużyny. Moregard jest wicemistrzem świata z 2021 roku, Wang Chuqin z 2023, a tymczasem spotkali się już na wstępnym etapie igrzysk. Byłem w hali świadkiem niecodziennej sytuacji, otóż kilkanaście godzin przed tym pojedynkiem fotoreporter nadepnął i złamał rakietkę Chuqina, a miało to miejsce po finale miksta. Chińczyk zdobył złoto w tej konkurencji. Ile znaczy przyzwyczajenie do danego egzemplarza deski wie każdy sympatyk naszej dyscypliny. Czy miało to faktyczny wpływ na jego grę następnego dnia ciężko powiedzieć, jednak Wang Chuqin po tym incydencie był na tyle wściekły i przejęty, że trudno mu było cieszyć się z pierwszego olimpijskiego tytułu.

Drugą szansę mieli Szwedzi w finale olimpijskiej drużynówki. Przegrali z Chinami 0:3, ale w każdym pojedynku było po 2:3 w setach.

Szwedzka drużyna miała niełatwą drogę do finału, gdyż po drodze pokonała zawsze silny niemiecki team, w składzie z Timo Bollem, Qiu Dangiem i Dimitrijem Ovtcharovem. Z kolei w meczu półfinałowym, będąc w bardzo trudnej sytuacji, gdyż przegrywała 0:2, pokonała Japonię 3:2. Bohaterem spotkania nie był wcale wspomniany wcześniej Truls Moregard. Na 1:2 punkt zdobył Kristian Karlsson, a zwycięstwo Skandynawom zapewnił Anton Kallberg.

ZOBACZ WIDEO: Nowa bohaterka Polaków. Taka była od najmłodszych lat

Ile czasu spędził Pan obserwując w Paryżu turniej olimpijski?

Mój 5-dniowy pobyt w Paryżu przypadł na turniej mikstów oraz pierwsze rundy singla. Nie ukrywam, że bardzo duże wrażenie zrobiła na mnie para mieszana z Korei Północnej Ri Jong-Sik, Kim Kum-Yong. To właśnie oni wygrali eliminacje do igrzysk w czeskim Havirzovie. Natomiast we Francji już w pierwszej rundzie pokonali Japończyków Tomokazu Harimoto i Hinę Hayatę, rozstawionych z drugim numerem.

Na co ukierunkowana była pańska uwaga podczas igrzysk?

Nie byłem skoncentrowany na jednych, konkretnych aspektach gry. Starałem się podejść do obserwacji gier i całej olimpijskiej otoczki z otwartą głową. Dużą przyjemność sprawiła mi obserwacja gry Kim Kum-Yong, srebrnej medalistki w mikście. Jest przedstawicielką stylu kombi - ataku lewą ręką. Co ciekawe, w drodze do finału była bardzo skuteczna w meczach przeciwko mężczyznom, jak Harimoto i doświadczony Wong Chun-Ting z Hongkongu, a sam Wang Chuqin popełniał seryjnie, wydawałoby się niewymuszone błędy w drugim, czwartym i szóstym secie po jej zagraniach długim czopem.

Proszę opowiedzieć o piórkowcach kobietach i mężczyznach, jak pańskim zdaniem zmienia się ich gra?

Chińczycy po raz pierwszy w historii olimpijskiego tenisa stołowego nie wystawili na igrzyskach żadnego piórkowca. Mimo to przedstawiciel tego uchwytu, Francuz Felix Lebrun zdołał zdobyć dwa brązowe medale i to już w bardzo młodym wieku. We wrześniu skończy dopiero 18 lat. Innymi efektownie walczącymi piórkowcami są Wong Chun-Ting i Qiu Dang.

Jeśli chodzi o kobiety grające piórkiem na paryskim turnieju, jak np. 61-letnia Ni Xialian czy 46-letnia Yu Fu, ciężko mówić o trendach czy kierunkach rozwoju. Obydwie zawodniczki rozwijały swoją grę już dawno, a ich skuteczność wynika z doprowadzenia swoich strategii i kombinacji taktycznych do najwyższych możliwości na jakie pozwala aktualnie ich sprawność fizyczna i dyspozycja. Wymienione tenisistki stołowe z racji wieloletniego doświadczenia potrafią wykorzystywać słabości rywalek.

Kogo spotkał Pan z dawnych gwiazd sportu na olimpijskich trybunach? Media informowały o takich osobach, jak m.in. Zindeine Zidane, Henri Leconte, Dirk Nowitzki.

Wiem, że wiele znanych osobistości ze świata sportu, biznesu, muzyki przebywało jednocześnie wśród prawie 8 tysięcy kibiców tenisa stołowego, co jeszcze bardziej podnosiło prestiż naszej dyscypliny. Realizatorzy na hali często kierowali na nich kamery, a sporo fanów od razu ruszało po zdjęcia i autografy.

Na mnie jednak największe wrażenie zrobił doping chińskiej części publiczności podczas meczów o medale. Wiedziałem, że jest to dla nich sport narodowy, jednak mnogość gadżetów, rekwizytów, zorganizowany doping, autentyczna radość i płacz ze wzruszenia po zdobyciu złota były dla mnie wyjątkowym doświadczeniem, którego nie można przeżyć przed telewizorem.

Dlaczego to tak zaskoczyło?

Wydawałoby się, że kraj, który od bardzo dawna wygrywa już niemal wszystko i nadal wyprzedza w tenisie stołowym konkurencję, jest już przyzwyczajony do zwycięstw. Tak jak polscy kibice za czasów ciągłych zwycięstw Adama Małysza w skokach narciarskich. Chińczycy jednak posiadają ogromny głód wygrywania, co można było zauważyć po reakcjach zarówno kibiców, jak i całej kadry trenerów i zawodników. Zawsze licznie gromadzili się na trybunach podczas gier swoich rodaków.

Komentarze (0)