Redakcja PZTS: Po 15 latach pracy w roli selekcjonera męskiej reprezentacji, zmienił pan stanowisko na dyrektora sportowego Związku. Jak minął pierwszy rok?
Tomasz Krzeszewski (dyrektor sportowy Związku): Bardzo intensywnie, nie mogę narzekać na nudę. Ktoś mógłby powiedzieć, że przeniosłem się z sali treningowej i usiadłem w dyrektorskim, związkowym fotelu, ale nie do końca to tak wygląda. Staram się uczestniczyć w imprezach głównych kadry narodowej, wspierać zawodników i szkoleniowców swoimi doświadczeniem i wiedzą. W roli obserwatora, a czasem i... trenera byłem na większości najważniejszych zawodów międzynarodowych w 2024 roku. Oczywiście, pracy papierkowej też nie brakuje.
Chronologicznie, pierwsze były młodzieżowe mistrzostwa Europy w Skopje.
Nasi reprezentanci znakomicie rozpoczęli rok olimpijski, bowiem Miłosz Redzimski obronił tytuł w singlu w kategorii U-21, pokonując w finale Macieja Kubika. Po złoto sięgnęli wymienieni zawodnicy w deblu. Rok wcześniej w Sarajewie, poza Miłoszem, na najwyższym stopniu podium stanęli Samuel Kulczycki i Zuzanna Wielgos w mikście, zaś w finale gry deblowej byli Maciek Kubik i Samuel Kulczycki. Co ciekawe, w singlu Polacy są najlepsi nieprzerwanie od 3 lat. W 2022 roku w rumuńskim mieście Kluż-Napoka zwyciężył Samuel Kulczycki.
ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali
Mnóstwo sukcesów przyniosły również mistrzostwa kontynentu oraz świata kadetów i juniorów, odpowiednio w szwedzkich Malmoe i Helsinborgu.
Podsumowując starty w młodzieżowych kategoriach w 2024 roku, zdobyliśmy 18 medali w grupach U-15, U-19, U-21 we wszystkich konkurencjach. To imponujący dorobek, który nie wziął się znikąd. Polski Związek Tenisa Stołowego bardzo mocno postawił na szkolenie, tj. mamy coraz lepiej przygotowanych trenerów, którzy wychowują bardzo dobrych zawodników i zawodniczki. Jak słyszę od europejskich trenerów, stworzyliśmy w Polsce jeden z najlepszych na kontynencie systemów szkolenia dzieci i młodzieży.
Jesteśmy na równi z najlepszymi, a mam na myśli Francuzów i Rumunów. Tymczasem w naszym środowisku nie brakuje jednak "napięć", zupełnie niepotrzebnych, bo kłótnie nikomu nie pomagają, a tymczasem za granicą jesteśmy postrzegani jako bardzo silna federacja, która poczyniła ogromne postępy w ostatnich latach. W mojej ocenie skupiamy się tylko na negatywnych rzeczach, a nie potrafimy doceniać pozytywów.
Kolejnym krokiem powinny być medale seniorskich ME i MŚ oraz przede wszystkim igrzysk olimpijskich. W tenisie stołowym ciężko jednak wygrać rywalizację z Azjatami.
Dyskutujemy i pracujemy nad tym, aby zbudować taki system, który pozwoli walczyć o podium w największych mistrzowskich turniejach tenisa stołowego. Mieliśmy kilka pokoleń zdolnej i wspaniale grającej młodzieży, mógłbym wymienić sporo nazwisk, ale gdzieś po drodze perełki ginęły w rywalizacji dorosłej i nie było wyników na miarę talentu i oczekiwań. Zresztą wystarczy spojrzeć ogólnie na medalistów ME i MŚ U-19 z ostatniej dekady, jak oni sobie radzili w seniorskiej rywalizacji porównując do wyników w kategoriach młodzieżowych.
Jestem przekonany, że stać nas na zdobywanie medali w seniorskich mistrzostwach, ale trzeba spełnić kilka warunków. Trzeba wprowadzić kilka zmian, czasem podnieść wymagania i dostosować się do warunków, które mamy dzisiaj w światowym tenisie stołowym.
Polski Związek Tenisa Stołowego - współpracując z Ministerstwem Sportu i Turystyki - stara się tworzyć kolejne ośrodki szkolenia dzieci i młodzieży.
Chodzi o to, aby stworzyć właściwe warunki szkolenia do osiągniecia w przyszłości takiego poziomu, który stworzy możliwość odnoszenia sukcesów.
Powstało pięć Ośrodków Sportowych Szkolenia Młodzieży i dziewięc w ramach Programu Regionalnych Ośrodków Tenisa Stołowego.
W ciągu kilku ostatnich miesięcy odwiedziłem wszystkie - OSSM: w Gdańsku, Rzeszowie, Białymstoku, Zielonej Górze i Grodzisku Mazowieckim oraz PROTS: w Czechowicach-Dziedzicach, Rawie Mazowieckiej, Nowym Dworze Mazowieckim, Toruniu, Wrocławiu, Krakowie, Gdańsku, Ostródzie i Śmiglu. Przyglądałem się treningom, rozmawiałem ze szkoleniowcami o codziennej pracy, wyzwaniach, planach itd. Wskazywałem co można poprawić i udoskonalić, aby proces rozwijania zawodników był jeszcze efektywniejszy. Mamy potężną bazę, by rozwijać kolejne roczniki pingpongistów.
Kadrę trenerską tworzą m.in. doświadczeni szkoleniowcy, wcześniej reprezentanci kraju.
Zdecydowanie kadrę trenerską mamy na coraz wyższym poziomie, w niektórych miejscach są byli reprezentanci kraju, medaliści i uczestnicy turniejów mistrzowskich, w tym igrzysk olimpijskich w przypadku Lucka Błaszczyka. Dodam, że również w PROTS-ach pracują coraz częściej dobrze przygotowani szkoleniowcy. Widać dużą poprawę w wyszkoleniu technicznym jeśli chodzi o najmłodsze grupy wiekowe. Dwa treningi dziennie to podstawa, aby wychować bardzo dobrego zawodnika. Tenis stołowy jest dyscypliną bardzo trudną technicznie i tylko pod okiem zawodowych trenerów jesteśmy w stanie iść do przodu. Z mojego punktu widzenia to bardzo ważne, że Związkowi udało się pozyskać środki ministerialne na wsparcie szkoleniowców.
Po 15 latach trenowania reprezentacji wciąż ciągnie pana na salę pingpongową?
Oczywiście, że tak. Jestem mieszkańcem Ostródy i w miarę możliwości staram się prowadzić poranne treningi w naszym klubie. W ten sposób staram się pomagać Tomaszowi Sposobowi w prowadzeniu zawodników pierwszoligowej drużyny Energa Morliny.
Podczas kwalifikacji do igrzysk w Paryżu poprowadził pan Miłosza Redzimskiego.
Zdarzyło się też, że prowadziłem - na prośbę głównego trenera reprezentacji Tomasza Redzimskiego - jego syna Miłosza w indywidualnych kwalifikacjach olimpijskich w Sarajewie. Byłem szczęśliwy, że najmłodszy w turnieju Miłosz Redzimski zdobył tam jako pierwszy "bilet" na igrzyska w Paryżu.
Powrót ostródzkiej drużyny do Lotto Superligi jest realny?
Dziś jesteśmy zespołem środka tabeli grupy północnej, który dąży do zwycięstw w każdym meczu. Ale zdajemy sobie sprawę, że finansowo w tym momencie nie stać na grę w superlidze. Dlatego skupiamy się na pracy z dziećmi i młodzieżą. W seniorskiej lidze w podstawowym składzie mamy pięciu zawodników w wieku od 20 do 22 lat: Aleksandra Majchrzaka, Maksymiliana Miastowskiego, Łukasza Sokołowskiego i Michała Małachowskiego, Kubę Kwapisia. W rezerwie są ich rówieśnicy.
Na koniec, kibice polskiego tenisa stołowego powinni z optymizmem patrzeć na kolejne lata?
Wyróżniamy się w grupach młodzieżowych na tle Europy, jesteśmy widoczni w mistrzostwach świata, więc jest szansa, że przyjdzie czas, że talenty rozbłysną także w rywalizacji seniorskiej. Potrzebne są jednak pewne zmian dotyczące systemu szkolenia.