- Kiedyś na zgrupowaniu w Chinach widzieliśmy 40-osobową grupę kilkulatków. Wszyscy nienagannie wyszkoleni technicznie grali na poziomie 15-letnich Europejczyków. Ćwiczą po 8–10 godzin dziennie, do tego mają znakomitych trenerów i konkurentów dookoła, czyli motywację, żeby się wybić. Pewnie niewielu polskich rodziców wysłałoby swoje pięcioletnie dziecko do ośrodka szkoleniowego oddalonego o kilkaset kilometrów i widywało je raz na trzy miesiące - mówi w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" Natalia Partyka.
Jednak nie to może szokować, ale jedna z sytuacji, która wprawiła w zdumienie Partykę.
- Żeby lepiej opisać chiński model szkolenia, opowiem pewną historię. Byliśmy kiedyś świadkami sytuacji, gdy na treningu trener podszedł do nastoletniej zawodniczki i najpierw uderzył ją w twarz, a potem jeszcze kopnął. Europejczycy przerwali trening, byliśmy w szoku. A oni coś tam pokrzyczeli i następnego dnia współpracowali, jakby nic się nie stało. To było coś normalnego. A ta zawodniczka dwa miesiące później została mistrzynią świata juniorek. To Zhu Yuling, obecny numer 2 światowego rankingu, wicemistrzyni świata sprzed dwóch tygodni. Nasz trener Michał Dziubański czasem się śmieje, że zastanawia się nad wprowadzeniem chińskich metod treningowych - dodała w rozmowie z Michałem Polem oraz Wojciechem Osińskim.
Natalia Partyka to czterokrotna mistrzyni paraolimpijska - z Aten (2004), Pekinu (2008), Londynu (2012) i Rio de Janeiro (2016). Pomimo swej niepełnosprawności (urodziła się bez prawego przedramienia) rywalizuje także w zawodach z zawodniczkami pełnosprawnymi.
ZOBACZ WIDEO Getafe wraca do Primera Division. Zobacz skrót meczu z CD Tenerife (WIDEO)[ZDJĘCIA ELEVEN]