Podczas wydarzenia "Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy" w Krakowie, zgromadzeni na trybunach kibice, mogli zobaczyć Agnieszkę Radwańską w akcji. Od zakończenia kariery przez krakowiankę nie był to częsty widok.
Pokazowego seta z udziałem Świątek i Radwańskiej poprzedził pokazowy mikst. Liderce rankingu towarzyszył Martyn Pawelski, a była tenisistka grała w duecie z Serhijem Stachowskim. Finalistka Wimbledonu z 2013 roku nazwała to później w "dobrą rozgrzewką".
Ostatecznie wygrała seta ze Świątek do 4. - Dużo dał mi trening z Igą w Warszawie kilka dni wcześniej. To był dla mnie taki trening, po którym myślałam, że wypluję płuca, były w pełnym ogniu. To był taki test prawdy. Przetarcie, którego potrzebowałam, by kilka dni później czuć się dużo lepiej. Tak faktycznie było, to mi pomogło. Duża zasługa tego wysiłku, który wykonałam przed imprezą w Krakowie, a którego nie miałam już od czterech lat - mówiła w rozmowie ze sport.pl.
ZOBACZ WIDEO: 21-latek zszokował świat. Tylko bezradnie się przyglądali
Radwańska miała okazję obserwować kilka dni później Świątek już w innej roli. Tenisistka grała bowiem w turnieju WTA w Warszawie. Ostatecznie, choć bardzo chciała zostać triumfatorką imprezy przed polską publicznością, musiała uznać wyższość Caroline Garcii w ćwierćfinale.
- Patrzę na to tak, że sama byłam w takiej sytuacji. Grałam w Polsce pod presją chociażby w meczach Pucharu Federacji czy w turnieju w Katowicach. Wiem, jak to jest, gdy się tak bardzo chce, wszyscy oczekują, wszyscy chcą, mówią o tym. Balonik jest napompowany. W życiu tak jest, że jak się za bardzo chce, to można być na korcie trochę wolniejszym niż zazwyczaj - tłumaczyła Radwańska.
Przed Świątek teraz cykl imprez na kortach twardych w Kanadzie oraz USA. Krakowianka wierzy, że bez presji, że ktoś jest w za jej plecami w rankingu, będzie radzić sobie lepiej.
Czytaj też:
Tajemnicze słowa Świątek. Można się domyślić ich znaczenia
Magda Linette bez triumfu w Polish Open. Surowy rewanż Czeszki