Absurdalny początek zawodów. Turniej w Neapolu wcale nie toczy się w Neapolu
Wnęki w korcie, na którym rozgrywane miały być mecze, widoczne są gołym okiem z biura prasowego. To odległość kilkunastu metrów. W Neapolu przygotowano się na amatorski turniej dzielnicowy, a tymczasem przyjechały światowe gwiazdy.
Jak zareagowali neapolitańczycy na tę wiadomość? Mniej więcej tak, jak polscy kierowcy reagują na zimę. Z dużym zdziwieniem i jeszcze większym opóźnieniem.
Włoscy kibice są jednak wyrozumiali. Część z nich być może dowiedziała się o turnieju dzięki całemu zamieszaniu. Tak czy inaczej frekwencja i humory dopisują, ponieważ we wtorek ruszyły gry na korcie centralnym, wybudowanym sto metrów obok Napoli Tennis Club. Na tle mniejszych sąsiadów główna arena wygląda doskonale. Nie widać nierówności, a widoki są przepiękne.
Ale włoskiemu turniejowi nie można jeszcze odkleić etykiety absurdu. Czwartego dnia imprezy mecze singlowe rozgrywane są na imponującym korcie centralnym, deblowe 20 kilometrów dalej, a treningi toczą się w Napoli Tennis Club w uwłaczających warunkach. Szkoda, bo to kawał historii włoskiego tenisa. Pięknie położony ośrodek powstał już w 1905 roku. Tegoroczne wydarzenia chluby mu nie przyniosą.
Zamieszanie omija na szczęście polskich tenisistów. Żaden z nich nie powinien żałować, że w tym tygodniu wybrał inne miejsce do rywalizacji o punkty. Wśród poszkodowanych są natomiast czołowe włoskie rakiety: Matteo Berrettini, Fabio Fognini, Lorenzo Musetti, a także wciąż wierzący w awans do ATP Finals Pablo Carreno.
Z Neapolu, Szymon Adamski
Zobacz też:
Holender z patentem na Żuka
Doczekała się! Tak Świątek relaksuje się w San Diego