Absurdalny początek zawodów. Turniej w Neapolu wcale nie toczy się w Neapolu

PAP/EPA / JASON SZENES / Na zdjęciu: Pablo Carreno
PAP/EPA / JASON SZENES / Na zdjęciu: Pablo Carreno

Wnęki w korcie, na którym rozgrywane miały być mecze, widoczne są gołym okiem z biura prasowego. To odległość kilkunastu metrów. W Neapolu przygotowano się na amatorski turniej dzielnicowy, a tymczasem przyjechały światowe gwiazdy.

W tym artykule dowiesz się o:

Ponad trzy miesiące temu tenisowe środowisko obiegła informacja, że w Neapolu zostanie rozegrany turniej ATP. Wyjątkowy, bo z zasady (co prawda nigdzie niezapisanej) w Europie na otwartych kortach twardych nie rozgrywa się imprez wysokiej rangi.

Jak zareagowali neapolitańczycy na tę wiadomość? Mniej więcej tak, jak polscy kierowcy reagują na zimę. Z dużym zdziwieniem i jeszcze większym opóźnieniem.

Stan neapolitańskich kortów to fuszerka na niespotykaną wcześniej skalę. W mediach społecznościowych szybko zaczęły rozprzestrzeniać się kompromitujące zdjęcia kortów. Będąc na miejscu można tylko potwierdzić ich prawdziwość. Nie chodzi tu o jeden kort i jedną dziurę. Zagłębień jest tak dużo i są tak wyraźne, że gdyby spadł deszcz, mogłyby służyć za rynny.

W Neapolu jednak nie pada i to ratuje organizatorów. Już pierwszego dnia zawodnicy odmówili gry na nierównych kortach, więc naprędce trzeba było znaleźć zastępczy obiekt. Udało się go znaleźć 20 kilometrów za miastem, gdzie mecze toczą się za zamkniętymi drzwiami. Przez trzy pierwsze dni turniej nie zarobił ani jednego euro (wszystkie mecze kwalifikacyjne rozegrano w Pozzuoli), za to przyniósł mnóstwo wstydu.

Włoscy kibice są jednak wyrozumiali. Część z nich być może dowiedziała się o turnieju dzięki całemu zamieszaniu. Tak czy inaczej frekwencja i humory dopisują, ponieważ we wtorek ruszyły gry na korcie centralnym, wybudowanym sto metrów obok Napoli Tennis Club. Na tle mniejszych sąsiadów główna arena wygląda doskonale. Nie widać nierówności, a widoki są przepiękne.

Ale włoskiemu turniejowi nie można jeszcze odkleić etykiety absurdu. Czwartego dnia imprezy mecze singlowe rozgrywane są na imponującym korcie centralnym, deblowe 20 kilometrów dalej, a treningi toczą się w Napoli Tennis Club w uwłaczających warunkach. Szkoda, bo to kawał historii włoskiego tenisa. Pięknie położony ośrodek powstał już w 1905 roku. Tegoroczne wydarzenia chluby mu nie przyniosą.

Zamieszanie omija na szczęście polskich tenisistów. Żaden z nich nie powinien żałować, że w tym tygodniu wybrał inne miejsce do rywalizacji o punkty. Wśród poszkodowanych są natomiast czołowe włoskie rakiety: Matteo Berrettini, Fabio Fognini, Lorenzo Musetti, a także wciąż wierzący w awans do ATP Finals Pablo Carreno.

Z Neapolu, Szymon Adamski 

Zobacz też:
Holender z patentem na Żuka
Doczekała się! Tak Świątek relaksuje się w San Diego

ZOBACZ WIDEO: Ciekawa teoria spiskowa. Bayern zemści się za Lewandowskiego?

Źródło artykułu: