Dla Maksa Kaśnikowskiego minione miesiące były bardzo udane. Polak wygrał we Wrocławiu swój pierwszy zawodowy turniej. Ponadto aż czterokrotnie docierał do finałów i zaczął z sukcesami startować na szczeblu challengerowym. 19-latek jest już piątym Polakiem w rankingu ATP i od poniedziałku ustępuje jedynie Hubertowi Hurkaczowi, Kamilowi Majchrzakowi, Kacprowi Żukowi oraz Danielowi Michalskiemu.
Andrzej Podgórski, WP SportoweFakty: Za tobą bardzo udany występ w kanadyjskich challengerach. Dotarłeś do półfinału w Calgary oraz 2. rundy w Drummondville. W obu turniejach przeszedłeś przez eliminacje. Jak oceniasz te starty?
Maks Kaśnikowski, polski tenisista: Wyniki w kanadyjskich challengerach były dla mnie dość sporym zaskoczeniem. Gdyby mi ktoś powiedział przed wyjazdem, że przejdę eliminacje w obu startach i dojdę do półfinału oraz drugiej rundy to brałbym to w ciemno.
W Calgary osiągnąłeś swój życiowy wynik. W drugiej rundzie eliminacji obroniłeś cztery piłki meczowe i byłeś bardzo blisko odpadnięcia z rywalizacji. Co zawodnik czuje w takich momentach?
Zachowuję spokój. Wiadomo, że jest to trudna sytuacja do odwrócenia losów meczu, ale staram się grać swój tenis, niezależnie od tego czy wynik jest na moją korzyść. To tylko pokazuje mi jak mały jest margines między sukcesem a porażką. Gdybym przegrał w eliminacjach, to wyjazd uznałbym za nieudany. Jednak się nie poddałem i zagrałem najlepszy turniej w swoim życiu.
ZOBACZ WIDEO: Hit sieci. Siedział na trybunach, wziął piłkę i zrobił to
W ćwierćfinale pokonałeś Vaska Pospisila i powtórzyłeś historię, bowiem Kacper Żuk w 2020 roku ograł Kanadyjczyka w tym samym turnieju.
Wiedziałem, że Kacper startował w Calgary dwa lata temu, nawet rozmawialiśmy przed moim wyjazdem o tym turnieju.
Kacper udzielił ci pewnych wskazówek jak wygrać z Pospisilem?
Przedmeczową taktykę ustaliliśmy wspólnie z trenerem. Byliśmy na miejscu, widzieliśmy jego mecze. Byłem dobrze przygotowany.
Wspomniałeś o trenerze. W Kanadzie był z tobą na miejscu Jakub Ulczyński. Jak jego obecność wpływa na twoją grę?
Na pewno pozytywnie. Trener na bieżąco analizuje moje mecze i naprawdę dobrze jest go mieć ze sobą na turniejach. Jest to dla mnie bardzo ważne.
Zaraz po meczu półfinałowym wsiadłeś w samolot i czekała cię długa podróż do Drummondville. Musiałeś się przystosować do zmiany strefy czasowej. Ile czasu potrzebowałeś na regenerację?
Półfinałowy mecz w Calgary skończyłem w sobotę o 18:30 i już o 1:00 w nocy miałem samolot do Drummondville. Lot trwał cztery godziny, ale z lotniska musiałem jeszcze sporo dojechać. W hotelu zameldowałem się dopiero po 9:00, a o 17:00 miałem już pierwszy mecz. Byłem niewyspany i naprawdę trudno mi się rywalizowało. Udało mi się jednak zebrać w sobie siłę i bardzo się z tego cieszę. Kolejne dni również nie były łatwe, ale jak już przeszedłem eliminacje to odetchnąłem.
Twój sobotni mecz w Calgary był wyznaczony jako ostatni. Nie chciałeś porozmawiać z supervisorem, żebyś zagrał wcześniej i miał więcej czasu na ewentualną zmianę miejsca?
Kiedy skończyłem mecz z Pospisilem, to plan gier był już przygotowany, więc nie do końca miałem na to wpływ. Oprócz tego wspólnie z trenerem mieliśmy nadzieję, że uda się dostać "specjalną przepustkę" do turnieju głównego w Drummondville. Z tego co wiem, to nie tak dawno było to możliwe już od półfinału. Teraz przepisy się zmieniły i otrzymuje się taką możliwość dopiero w przypadku występu w finale.
Czyli musiałeś zaakceptować fakt, że w przypadku ewentualnej przegranej w półfinale czeka cię długa podróż?
Zdecydowanie! Co ciekawe, jak przyleciałem do Drummondville to jeden z moich meczów sędziował arbiter, który był w Calgary. Porozmawialiśmy chwilę przed spotkaniem i powiedział mi, że jest zmęczony, bo całą noc leciał samolotem. Okazało się, że on również nie był świadomy zmiany i myślał, że "specjalna przepustka" jest przyznawana od półfinału.
Calgary słynie ze sportów zimowych. Podczas turnieju nie miałeś czasu na odpoczynek, ale być może udało ci się w wolny dzień coś zwiedzić lub wybrać na mecz hokeja?
Bardzo chciałem pójść na mecz hokeja, ale niestety tak się niefortunnie złożyło, że Calgary Flames rozgrywali swój mecz w sobotni wieczór. W niedziele rano rozgrywałem mecz i wolałem się skupić na przygotowaniach. Później cały tydzień drużyna z Calgary grała na wyjeździe, więc hokeja na żywo nie zobaczyłem, a w wolnych chwilach skupiłem się po prostu na odpoczynku.
Kiedy kupiliście bilety lotnicze do Drummondville?
Dopiero po półfinale zaczęliśmy szukać biletów. Pan Piotr Kania, który zajmuje się lotami i wielu tenisistów korzysta z jego usług, pomógł nam w znalezieniu jakiegoś połączenia. Na szczęście się udało.
A martwiłeś się, że możecie nie znaleźć dostępnego połączenia?
Raczej nie. Byliśmy świadomi z trenerem tego, że mogę przegrać i trzeba będzie na szybko czegoś poszukać. Wcześniej się zorientowaliśmy, o których godzinach są loty.
Dawno nie grałeś w halowych turniejach...
Tak, przed wylotem do Kanady nawet rozmawiałem z trenerem, że będą to moje pierwsze zawodowe turnieje w hali!
Po rezultatach można stwierdzić, że dobrze się czujesz właśnie w takich warunkach.
To prawda, nigdy nie miałem większego problemu ze zmianą nawierzchni. Dobrze się odnajduję grając zarówno w hali, jak i na zewnątrz. Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Po startach w Kanadzie wiem, że w przyszłości mogę grać w halowych turniejach!
Czyli pozostaje ci polubić nawierzchnię trawiastą!
Zdecydowanie! Na tej nawierzchni muszę trochę poprawić swoją grę. W zeszłym roku zagrałem na niej pierwsze turnieje i nie do końca mi poszło. Może w kolejnym sezonie uda mi się osiągnąć taki ranking, że będę mógł startować na trawie... Myślę, że wtedy moja gra się poprawi.
Co sprawiło, że zdecydowałeś się na start w kanadyjskich challengerach? W ostatnim czasie miałeś już ranking, który pozwoliłby ci się kwalifikować do eliminacji w tych turniejach, ale skupiłeś się na graniu we futuresach.
Za wszystko jest odpowiedzialny mój trener. To właśnie on planuje moje wszystkie turnieje oraz treningi. Jest w to naprawdę zaangażowany i uważam, że robi to bardzo dobrze.
Jakie są twoim zdaniem największe różnice między turniejami ITF, a challengerami?
Granie w challengerach jest zupełnie inną przygodą. W nich wszystko jest robione dla zawodnika. Na futuresach wygląda to inaczej. Mamy problem z kortami treningowymi, gra się fatalnymi piłkami no i nie ma też zakwaterowania. To jest przepaść i po takim doświadczeniu na wyższym szczeblu nie do końca chce się wracać na te najmniejsze turnieje. Oczywiście, jeżeli będzie trzeba w nich startować to nie będę narzekać i z pewnością przez to przejdę.
Przez ostatni rok zrobiłeś olbrzymi progres. Jak oceniasz ten sezon?
Z cała pewnością bardzo pozytywnie. Rzutem na taśmę osiągnąłem swój cel, którym był awans do TOP 400 i mogę uznać ten rok za udany. Miałem trochę gorsze wyniki na początku, ale udało mi się odnaleźć właściwą formę. Od dłuższego czasu utrzymywałem dobry poziom. Nie byłoby to możliwie bez moich trenerów: Kuby Ulczyńskiego, Kuby Nijakiego oraz Ani Szymańskiej. Jestem wdzięczny całej Akademii Tenisowej Tenis Kozerki. Chciałbym także podziękować Polskiemu Związkowi Tenisowemu, moim rodzicom oraz sponsorom za otrzymywane wsparcie i udany rok.
A co najbardziej zapamiętasz z tego roku?
Z całą pewnością wygranie pierwszego zawodowego turnieju we Wrocławiu. Do tego pierwsze zwycięstwo w turnieju o randze ATP Challenger w moim klubie, w Kozerkach. Zapamiętam również szczególnie półfinał w Calgary, bo jakby nie patrzeć był to turniej, za który otrzymałem do tej pory najwięcej rankingowych punktów. Przede wszystkim cieszę się jednak z tego jak grałem. Starałem się w meczach wprowadzać to założenia z treningów i to się udało.
Jak spędzisz czas między sezonami? Masz zaplanowany jakiś odpoczynek?
Między świętami i nowym rokiem pojadę z rodziną w góry, na narty. Poza tym nic szczególnego nie planuję.
rozmawiał Andrzej Podgórski, dziennikarz WP SportoweFakty
czytaj także:
"Mogę zakończyć 2023 rok jako lider rankingu". Nastolatek świadomy swojego potencjału
Historyczne osiągniecie Hiszpanów. Zakończą rok jako lider i wicelider rankingu