"Jesteśmy tam traktowani jak bankomat". Polak tłumaczy, dlaczego zakończył karierę

Materiały prasowe / LOTOS PZT Polish Tour / Na zdjęciu: Michał Dembek
Materiały prasowe / LOTOS PZT Polish Tour / Na zdjęciu: Michał Dembek

Michał Dembek w wieku zaledwie 25 lat postanowił zakończyć profesjonalną karierę. Z tenisem się jednak nie rozstaje, ponieważ będzie przekazywać swoje doświadczenie młodszym adeptom tej dyscypliny. Teraz chce się skupić właśnie na tym.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Dembek po raz pierwszy pokazał się szerszej publiczności dwukrotnie triumfując w Bohdan Tomaszewski Cup - prestiżowym turnieju do lat 16. Już wtedy o polskim tenisiście zrobiło się głośno i okrzyknięto go talentem. W późniejszych latach Dembek zaczął z sukcesami startować w międzynarodowych turniejach ITF do lat 18 i występował w juniorskich turniejach wielkoszlemowych.

Jego zawodowa kariera nie była już jednak aż tak udana, a ostatnie miesiące były dla niego bardzo trudne. Poskutkowało to podjęciem decyzji o rozbracie z zawodowym sportem w wieku zaledwie 25 lat.

Andrzej Podgórski, WP SportoweFakty: W ubiegłym tygodniu podjąłeś decyzję o zakończeniu kariery. Kiedy po raz pierwszy poczułeś, że będzie to właściwy wybór? 

Michał Dembek, polski tenisista: To decyzja, która we mnie dojrzewała. Już od dwóch lat sobie powtarzałem, że jeżeli to nie będzie ten rok, to po prostu dam sobie spokój. Jeżdżenie po najmniejszych turniejach nie jest łatwe. W ostatnich miesiącach, w których nie miałem trenera i sam się przygotowywałem, poczułem, że mój poziom nie rośnie, a wręcz spada. Uważam, że to była przemyślana decyzja.

ZOBACZ WIDEO: Hit sieci. Siedział na trybunach, wziął piłkę i zrobił to

Jak to się stało, że przez tak długi okres czasu nie miałeś szkoleniowca?

Chodziło w głównej mierze o czysto finansowe sprawy. Dostałem pewne finansowanie od Polskiego Związku Tenisa, za które jestem bardzo wdzięczny, bo szczerze mówiąc nawet się tego nie spodziewałem. Resztę musiałem jednak sam dołożyć. W wieku 25 lat potrzebowałem kogoś, kto ma pojęcie o tenisie i doświadczenie. Uważam, że nie mogłem sobie finansowo pozwolić na trenera, który by mi faktycznie pomógł.

Poprzedni sezon był dla ciebie udany. Wygrałeś przecież pierwszy zawodowy turniej w swojej karierze...

Świetnie przepracowałem okres po pandemii i naprawdę dobrze się wtedy czułem. Ponadto podjąłem współpracę z Lechem Sidorem, który bardzo dużo dodał do mojej gry. Oprócz wygranego futuresa regularnie dochodziłem do półfinałów. Później trener miał kontuzję, przeszedł operację kolana i musiał się skupić na zdrowiu. Zakończyliśmy naszą współpracę i zostałem sam.

Jeszcze w tym roku starałeś się coś zmienić i podjąłeś współpracę z Pauliną Bromek, która pracuje także z Danielem Michalskim i Weroniką Falkowską. Zadbanie o przygotowanie fizyczne i wspólne treningi z Danielem to było za mało, aby spróbować dalej?

Fizycznie miałem trochę zaległości, ale ta współpraca miała bardziej na celu to, żebym poczuł, że z kimś trenuje i cieszę się, idąc na trening. Jestem wdzięczny za ten czas Paulinie, która wkłada w swoją pracę wiele serca i jest bardzo zaangażowana. Wiedziałem jednak, że przygotowanie fizyczne to zaledwie jeden element. Gdy grałem swój najlepszy tenis, to współpracowałem z fizjoterapeutą, psychologiem, no i oczywiście trenerem od tenisa.

W jednej z rozmów z Markiem Furjanem wspomniałeś, że twoje ostatnie wyniki singlowe cię nie satysfakcjonują i być może będziesz chciał się skupić na deblu. Dlaczego nie zdecydowałeś się, aby ostatecznie pójść tą drogą?

Chciałem się przekonać do debla. W ostatnich miesiącach jechałem na turnieje, traktując grę podwójną priorytetowo. Te zwycięstwa nie sprawiały mi jednak aż takiej radości. W singlu trzeba się kwalifikować do wielkich szlemów, żeby z tego fajnie żyć, a w deblu ta droga jest jeszcze bardziej przesunięta. Jan Zieliński jest na przykład wspaniałym deblistą. Ja z kolei jestem realistą i wiem, że nie mam aż tak dobrego poziomu deblowego. Kiedy sobie uświadomiłem, że będę musiał jeździć po wszystkich challengerach i jeszcze mniejszych turniejach, wciąż przy tym dopłacając, to zdecydowałem, że to jest czas, w którym trzeba odpuścić.

Zgadzasz się z powiedzeniem, że najmniejsze turnieje to "tenisowe piekło"?

Tak, znam na wylot te wszystkie obiekty jak Szarm el-Szejk czy Monastyr. Jest tam takie powiedzenie, że jesteśmy tam traktowani trochę jak bankomat.

Dlaczego?

Ponieważ organizatorzy i wszyscy wokół starają się zarabiać na tenisistach, dosłownie na wszystkim. Są tam oficjalne hotele, w których musimy spać, żeby potem nie płacić za korty treningowe, jeśli odpadniemy z turnieju. Piłki treningowe są tragicznej jakości i trzeba się naprawdę napracować, by mieć czym trenować. Jest bardzo dużo chętnych na korty treningowe. Wiele razy musimy się przez to zapisywać na zaledwie pół godziny lub godzinę mając do dyspozycji jedynie pół kortu!

A zdarzyło ci się nocować w nieoficjalnym hotelu? Jeśli tak to co wtedy?

Tak i to podczas mojego ostatniego turnieju! Byliśmy z Danielem Michalskim we Włoszech i podjęliśmy taką decyzję, bo chcieliśmy zwyczajnie trochę oszczędzić. Na tym turnieju mecze zaczynają się o godz. 14 i jeśli się jest z nieoficjalnego hotelu to można wejść na obiekt dopiero o godz. 12. Nie mogłem przez to rano potrenować. Zrobienie treningu było zatem możliwe w moim przypadku dopiero wieczorem. Trenowałem na nierównym korcie z fatalnymi piłkami. To był kolejny czynnik, przez który poczułem, że to już nie jest dla mnie i męczy mnie zarówno mentalnie, jak i fizycznie.

A jak oceniasz poziom tenisistów grających w tych turniejach o najniższej randze?

Proszę mi uwierzyć, że to nie jest tak, że ci ludzie nie potrafią tam grać. Poziom na turniejach ITF jest naprawdę dobry. Grają tam zawodnicy, którzy trenują profesjonalnie. Wszyscy walczą o każdy punkt i każdego zarobionego dolara. Rywalizacja jest bardzo zacięta.

Początki i jeżdżenie po najmniejszych turniejach jest naprawdę trudne głównie biorąc po uwagę zarobki, a właściwie ich brak. Które miejsce w singlowym rankingu musi mieć twoim zdaniem tenisista, żeby wszystkie koszty się zwróciły i aby przynosiło to dla tenisistów jakiś zysk?

Mój najwyższy ranking oscylował w granicach 560 miejsca. Uważam, że to nie ma większej różnicy czy ktoś jest 350. czy w okolicach tysięcznego miejsca. Z wyższą pozycją w rankingu faktycznie się trochę więcej zarobi, ale i tak trzeba będzie do tego wszystkiego dokładać. Uważam, że pierwszy etap, w którym można zacząć z tego zarabiać to załapanie się do eliminacji turniejów wielkoszlemowych. Sądzę, że jest to taki pierwszy, ale wciąż mały krok.

Teraz rozpoczynasz nowy etap i będziesz chciał się skupić na trenowaniu innych. Jaki jest twój plan?

W tenisie ostatni rok, a nawet dwa wszystko liczyło się dla mnie krótkofalowo - tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu. W trenowaniu chce myśleć długofalowo i robić wszystko krok po kroku.

Wybrałeś Łódź i to właśnie tam zdecydowałeś się szkolić innych. Dlaczego?

Zadzwoniłem do Tomka Iwańskiego, z którym swoją drogą kiedyś współpracowałem. Jest to świetny fachowiec i chcę się szkolić właśnie pod jego okiem i zbierać doświadczenie. Jestem gotowy na bycie trenerem wyjazdowym i jeżdżenie z zawodnikami po turniejach, w których sam wielokrotnie brałem udział. W Łodzi jest wiele zawodników i zawodniczek, więc uważam, że jest to dobre miejsce.

Czyli masz już zaplanowane turnieje wyjazdowe?

Nie jest to jeszcze potwierdzone, ale możliwe, że w grudniu pojadę z jedną zawodniczką do Austrii. Mam jeszcze ostatnią zawodniczą rzecz do zrobienia, którą jest Superliga i turniej finałowy. W Bielsku mamy mocny skład, więc wiadomo, że raczej tam nie wystąpię, ale bardzo chętnie będę tam z drużyną. Uważam, że będzie to fajne wydarzenie.

A czy jest szansa, że w przyszłym sezonie będziesz grać w Superlidze?

Jestem w drużynie, która walczy o najwyższe cele.  Oczywistym jest zatem to, że jeżeli nie będę trenować to nie będę się łapać do składu. Bielsko ma też jednak zespół w pierwszej lidze, więc czemu nie. Wszystko oczywiście zależy od tego, jak moja kariera trenerska się potoczy do lata, jak często będę jeździć z zawodnikami po turniejach oraz po prostu od tego czy mój poziom wystarczy, żeby tam startować.

A co z bardzo prestiżowymi Mistrzostwami Polski?

Jest za wcześnie, żebym sobie odpowiedział na to pytanie. Wychodzę z założenia, że w tenisa gram na poważnie. Jeśli tak nie jest, to robię coś innego. Jeżeli spadnę w rankingu i będę musiał grać w eliminacjach to raczej tam nie wystąpię. Równie dobrze mogę tam być z zawodnikami. Gdyby tak było to skupię się właśnie na byciu trenerem.

rozmawiał Andrzej Podgórski

czytaj także:
"Jest to porażające". Utalentowana Polka mówi o swoich planach
Cierpliwi zostali nagrodzeni. Polski tenisista z wyczekanym triumfem

Komentarze (0)