To jest już koniec. Bolesna porażka Polaków w Pucharze Davisa

Materiały prasowe / PZT/Michał Jędrzejewski / Na zdjęciu: Łukasz Kubot i Jan Zieliński
Materiały prasowe / PZT/Michał Jędrzejewski / Na zdjęciu: Łukasz Kubot i Jan Zieliński

Nie dla nas Grupa Światowa I. Reprezentacja Polski wyraźnie uległa Japonii i z podkulonym ogonem wraca na trzeci poziom rozgrywkowy. Rozstrzygnięcie zapadło najwcześniej jak to możliwe, już po meczu deblistów.

Nie tak wyobrażała sobie wyprawę do Japonii nasza daviscupowa reprezentacja. Osłabiona brakiem Huberta Hurkacza i Kamila Majchrzaka na pewno nie była stawiana w roli faworyta, jednak końcowy wynik i tak rozczarowuje. W pierwszym dniu rywalizacji zastępujący dotychczasowych liderów Daniel Michalski i Kacper Żuk ulegli wyżej notowanym rywalom, nie doprowadzając nawet do ani jednego przełamania na własną korzyść. Drugi dzień zmagań rozpoczął się natomiast od niespodziewanej porażki naszych deblistów, która ostatecznie przekreśliła szanse na awans do Grupy Światowej I.

W przeciwieństwie do singlistów Łukasz Kubot i Jan Zieliński nie wyglądali "na papierze" gorzej od rywali. Dopiero co oglądaliśmy ich przecież w finale Australian Open, gdy młodszy z nich walczył o cenne trofeum w parze z Hugo Nysem, a starszy udzielał mu rad z boksu trenerskiego.

Mieszanka młodości z doświadczeniem tym razem nie okazała się jednak wybuchowa. Biało-Czerwoni ulegli 6:4, 5:7, 6:7(2) Benowi McLachlanowi i Yosuke Watanukiemu. Szkoda tym większa, że w trzeciej partii nasi debliści prowadzili 4:2 i wydawało się, że przedłużą nadzieję na sukces.

ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu

Ostatnie słowo należało jednak do przeciwników, a przede wszystkim najmłodszego na korcie Watanukiego. 24-latek rozkręcał się z biegiem czasu i w końcowych fragmentach spotkania grał już niemal koncertowo.

A to właśnie on jako pierwszy stracił podanie, na dodatek w rzadko spotykany sposób. Przy wyniku 2:2 w pierwszym secie dał się przełamać do zera, na domiar złego popełniając podwójny błąd przy break poincie. Chwila słabości słono kosztowała Japończyków. Było to bowiem jedyne przełamanie w pierwszym secie. Kubot i Zieliński wygrali go 6:4.

Kilkadziesiąt minut później wydawało się, że mecz ma się ku końcowi, bo moment słabości przytrafił się drugiemu z rywali. Przy stanie 4:4 McLachlan popełnił trzy podwójne błędy z rzędu i Biało-Czerwoni objęli prowadzenie 40-0. Gdyby wykorzystali jedną z trzech okazji, od zwycięstwa dzieliłoby ich tylko utrzymanie własnego serwisu. Stało się jednak odwrotnie. Nie dość, że nie dobili przeciwników, to sami dali się zaskoczyć. Kubot został przełamany i rywale cieszyli się ze zwycięstwa 7:5.

Trzecia odsłona rywalizacji była najbardziej wyrównana. Jak już zostało wspominane, Biało-Czerwoni prowadzili 4:2, a później mieli nawet piłkę na 5:3. Niewykorzystana okazja niestety się zemściła. Watanuki dwoił się na korcie i poprowadził japoński duet do zwycięstwa w tie-breaku 7-2.

Tym samym Azjaci przypieczętowali zwycięstwo w dwudniowej konfrontacji. Szczególnie zadowolony mógł być kapitan Go Soeda, któremu bardzo zależało na udanym debiucie w nowej roli. Jesienią Japończycy zagrają w Grupie Światowej I.

Polacy spadli natomiast szczebel niżej. Grupę Światową II Pucharu Davisa i starcia z tak egzotycznymi rywalami jak Hongkong, Salwador czy Indonezja zdążyliśmy poznać aż za dobrze. Niestety bez pomocy Huberta Hurkacza wzbicie się na wyższy poziom było zadaniem ponad siły dla naszych tenisistów.

Japonia - Polska 3:0, Bourbon Beans Dome, Miki (Japonia)
Baraż o Grupę Światową I, kort twardy w hali
sobota-niedziela, 4-5 lutego

Gra 1.: Yoshihito Nishioka - Daniel Michalski 6:3, 6:2
Gra 2.: Taro Daniel - Kacper Żuk 6:3, 6:4
Gra 3.: Ben McLachlan / Yosuke Watanuki - Łukasz Kubot / Jan Zieliński 4:6, 7:5, 7:6(2)

Zobacz też:
Puchar Davisa. Niemcy sensacyjnie za burtą 

Komentarze (2)
avatar
fannovaka
6.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
moze musza dluzej ze soba pograc zeby sie dopasowac 
avatar
jpyszniak861
5.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kubot to weteran a Zieliński to gorsza połowa duetu z monakijczykiem.